A tymczasem John Terry nie zagra z Polską, bo zakończył reprezentacyjną karierę

Część kolegów wejdzie na szkolne ławki i zakrzyknie "O kapitanie, mój kapitanie!", część odetchnie z ulgą, a my jesteśmy jednak mimo wszystko trochę zdziwione.

Ok. Wiemy, że Johny był zawodnikiem kontrowersyjnym i nie zawsze świecił przykładem, o czym z pewnością mieliby co nieco do powiedzenia Anton Ferdinand, Wayne Bridge, a zwłaszcza żona Wayne'a Bridge'a. No ale jak na angielskiego piłkarza, to lista tych przewin była do zaakceptowania.

Terry zresztą karę za swoje grzechy zapłacił, gdy został pozbawiony opaski kapitana reprezentacji. Wczoraj ogłosił, że nie zagra w niej już nigdy.

Podjąłem decyzję z ciężkim sercem, bo zawsze dawałem z siebie wszystko - oświadczył Terry - Pragnę podziękować fanom i rodzinie za wsparcie w mojej karierze (...) Dziękuję wszystkim trenerom, którzy umożliwili mi 78 występów w narodowym zespole. Reprezentowanie kraju było czymś, o czym marzyłem, będąc już małym chłopcem. Dlatego ta decyzja łamie mi serce.

Terry przyznał też, że to właśnie ciągnąca się sprawa rzekomych rasistowskich odzywek pod adresem Antona Ferdinanda przyspieszyła decyzję o odejściu z kadry. W lipcu brytyjski sąd uniewinnił piłkarza Chelsea, ale federacja piłkarska wciąż prowadzi przeciw niemu postępowanie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.