Właściwie to nawet nie jest przyspieszony Oktoberfest jako taki, ale akcja promocyjna dla jednego ze sponsorów Bayernu, którym jest, tak oczywiście, właściciel marki piwa Paulaner. Kto by tam jednak dbał o okazję, kiedy mówimy o skórzanych spodenkach, szelkach, obowiązkowych tradycyjnych białych koszulkach i innych elementach tradycyjnego bawarskiego stroju, który jeśli chodzi o piłkarzy Wicemistrza Niemiec już dawno usadowiłyśmy gdzieś pomiędzy "creepy" i "hot".
I choć co prawda czasem mamy wrażenie, że u nich ten cały Oktoberfest jak nie trwa cały rok, to przynajmniej jest raz w miesiącu, a Schwienisteigera równie często co w trykocie widzimy właśnie z tymi szelkami, to w ten weekend przywdzianie się w te wyjściowe outfity było wyjątkowe - to był pierwszy tego typu spęd z udziałem Javiego Martineza. Pierwszy Oktoberfest (bądź jak kto woli sesja udająca Oktoberfest) to musiała być dla Hiszpana nie lada gratka, coś jak pierwsza gwiazdka, z tym, że z dużymi ilościami piwa zamiast prezentów i nieco dziwniejszym strojem.
I chyba był bardzo tym faktem rozradowany, a uśmiech nie śmiał opuścić go na każdym ze zdjęć...
No dobra, na niektórych ujęciach musimy mrugać trzy razy, żeby się upewnić czy przypadkiem nikt go nie wkleił w photoshopie, tak jakoś niespójna jest jego hiszpańska uroda z całym tym obrazkiem....
...może nawet on sam momentami wydaje się jakoś lekko w tej bawarskiej rzeczywistości zagubiony...
...że po tylu latach "Estrelli" bądź "Cruzcampo" w La Roja z miniaturowych buteleczek wreszcie trzyma w ręku kufel, prawdziwym wielki kufel z prawdziwym niemieckim piwem. Przyzwyczai się.
Gorzej z nami. Na widok tego zdjęcia jednak wciąż spadają nam ze stóp różowe kapcie.
A reszta, jak to reszta, czuła się równie swobodnie jak na boisku, jeśli nie bardziej - patrz Thomas Muller, Lahm, nawet Neuer na tą specjalną okazją odstawił biczfejsy.