Najpierw do nieba (do nieba! nuci Izabela Trojanowska) zabrał nas Adrian Zieliński w podnoszeniu ciężarów, pokonując Rosjanina i Irańczyka (którzy w sumie sami się pokonali, ale to Adrian wytrzymał psychicznie, mimo spalonej próby, która zdawał się go kosztować 10 lat życia), a potem Tomasz Majewski obronił złoto z Pekinu!
Usłyszałyśmy "Mazurek Dąbrowskiego", popłynęły łzy, kolejne popłyną jutro podczas dekoracji Tomasza Majewskiego. Mamy dwa złote medale, a dzięki dość dziwnym i nieco kontrowersyjnym zasadom klasyfikacji medalowej (liczba złotych medali jest decydująca) wyprzedziliśmy w klasyfikacji Australię! Heeeel yeah!