Dzięki wygranej Chelsea w Lidze Mistrzów dowiedziałyśmy się, że Fernando Torres okropnie fałszuje

Ale już John Terry ma głos jasny i czysty, David Luiz rozwija swoje zdolnośći konferansjersko-błazeńskie w stopniu podnad doskonałym (i również śpiewa okropnie), a Didier Drogba jest prawdziwym wodzirejem. Czyli o czelsiowej celebracji w otwartym autobusie kilka słów, kilka ruchomych obrazków i kilka radosnych fotografii.

W poniedziałek cała drużyna Chelsea powróciła w glorii do Londynu i rozpoczęło się tradycyjne świętowanie w odkrytym niebieskim autobusie. John Terry wzniósł puchar w górę i zaintonował "Campeones/Campioni" głosem jasnym i czystym, po czym mikrofon przejął Nando Torres i zaśpiewał "We are the champions" fałszując tak okropnie, że kamera zlitowała się i nie pokazała nawet, że to on. Ale my wiemy. Nando, ty już lepiej reklamuj te salony fryzjerskie dla psów. Potem śpiewał (całkiem ładnie) i bełkotał (bez sensu i uroczo) David Luiz, potem zaś Didier Drogba przejął pałeczkę tylko po to, by oddać hołd Frankowi Lampardowi, co uważamy za bardzo wzruszające. Sam Frankie zaś dziękował, dziękował i dziękował.

Strasznie się cieszymy, bo naszym zdaniem mało kto zasługiwał w końcu na ten triumf tak, jak stara, wysłużona, zmęczona, ale zawsze przekochana gwardia Chelsea: Frank Lampard, John Terry, Didier Drogba czy Petr Cech. Sprawiedliwości stało się zadość, nawet, jeśli była to sprawiedliwość nierychliwa, nie uważacie?

PS. Jak dobrze widzieć, że stara miłość nie rdzewieje... (Za to przepiękne zdjęcie dziękujemy Kasi, która zapostowała je na naszym fejsie).

embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.