Freddie Ljungberg ma teraz 35 lat, ostatnie sezony spędził w MLS, a teraz szykuje się do wyjazdu do Japonii. Ale u szczytu sławy, w najlepszych swych dniach, był piłkarzem Arsenalu Londyn, podporą reprezentacji Szwecji i protoCiachem. To znaczy, był już wtedy David Beckham, i on otworzył sportowcom drogę do świata reklamy, ale to Freddie jako pierwszy tak bardzo wyeksponował swoje walory, i gdyby istniał wtedy nasz serwis...
Och, dobrze, że nie istniał, miałybyśmy problem z wymyśleniem jakiegoś seksownego, tfu sensownego (serio, to była najprawdziwsza literówka, ale tak freudowska, że nie będziemy jej poprawiać) tytułu...
Anyway, pamiętacie tę kampanię Freddiego dla Calvina Kleina?
Cóż, my pamiętamy, a ona jemu nie daje o sobie zapomnieć. Piłkarz skarży się, że od czasu jak bilboardy z jego kaloryferem opanowały ulice miast całego świata nie może opędzić się od nachalnych wielbicielek:
Bieeeedny Freddie. I co za okropne, niewychowane Angielki! My byśmy nigdy tak nie zrobiły, prawda Dziewczeta? Hmmm, wiesz Freddie, jak Ci źle, możemy zaoferować azyl w redakcji. Cicha, kojąca atmosfera, żadnego łapania, pociągania, ani popychania. Tylko sobie popatrzymy.