Szkoda, że po samej akcji nie był taki otwarty, ale cóż, pewnie każdy w jego sytuacji zachowałby się tak samo. Przyznamy szczerze, że na początku same nie byłyśmy pewne, czy była ta obcierka, czy nie, ale powtórki na telebimie, po których w hali rozległy się gwizdy jakich Łódź jeszcze nie słyszała, nie pozostawiły żadnych złudzeń.
Od razu zaznaczamy, że jesteśmy dalekie od formułowania stwierdzeń, że przegraliśmy Ligę Mistrzów przez sędziego. Nie, mieliśmy wcześniej swoje szanse i chyba nawet bardziej od tego nieszczęsnego bloku bolała zepsuta zagrywka Mariusza Wlazłego przy meczbolu w czwartym secie. Pewnym jednak jest fakt, że sędzia zakończył mecz za wcześnie, a dopóki piłka była grze, na boisko mogły zdarzyć się wszystko. Ta szansa została Skrze Bełchatów zabrana. A finał Ligi Mistrzów 2012 zamiast z wspaniałym widowiskiem, zaciętą, momentami piękną grą, niewiarygodnymi emocjami, na zawsze będzie kojarzyć nam się z fatalną pomyłką sędziowską i Pawłem Zatorskim płaczącym na środku boiska.
Paweł Zatorski i Daniel Lecouna Fot. Tomasz Stańczak / Agencja Wyborcza.pl
Oraz z rozkrajającą serca na milion kawałeczków dekoracją.
A Wam udało się już dojść do siebie?