Andrea Anastasi dostrzegł wreszcie istnienie Daniela Plińskiego

(No widzi Pan, Panie Danielu, jak lobbujemy!)

Oczywiście od dostrzeżenia istnienia do ewentualnych decyzji kadrowych droga jeszcze bardzo daleka, ale cieszymy się nawet na taką małą wypowiedź. Bo już zaczęłyśmy się zastanawiać, czy trener Anastasi nie ma przypadkiem jakiś osobistych animozji względem Daniela, albo po prostu nie ceni zbyt wysoko jego umiejętności sportowych, bo nie przypominamy sobie żeby w ostatnim czasie bądź kiedykolwiek wypowiedział się na temat środkowego Skry Bełchatów w kadrze.

I wreszcie się doczekałyśmy. Wczoraj Anastasi tłumaczył się z Piotrka Gruszki , dziś przyszła kolej na Plinę. (Swoją drogą, współczujemy trochę włoskiemu szkoleniowcowi, że trenuje reprezentację kraju, w którym musi szeroko opowiadać o każdej swojej decyzji personalnej ;)

Dostrzegam dobrą formę Plińskiego, ale gdy robiłem listę zawodników na Puchar Świata, pragnąłem mieć przede wszystkich tych, którzy zdobyli medal mistrzostw Europy. Nie chciałem robić rewolucji, tym bardziej że w kadrze i tak znalazło się pięciu nowych siatkarzy - tłumaczy na łamach Przeglądu Sportowego.

Anastasi dodaje ponadto, że absolutnie nie zamyka drzwi dla Plińskiego w kadrze w przyszłości, podkreślając, że nie jest to, cytat: dyplomatyczna gadka.

Jeśli Daniel nadal będzie tak grał, może trafić do kadry - zapewnia.

Kupujecie takie wyjaśnienia?

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.