Zacznijmy od Zaksy, która zgodnie z przewidywaniami pokonała na inaugurację swoich występów Lidze Mistrzów Partizan Belgrad. Nie jesteśmy pewne czy w tych przewidywaniach było miejsce dla przegranego seta (zwłaszcza takiego w którym prowadzi się 14:11, nagle boom i jest 14:18 a później już krótka droga do przegranej partii), ale ważne, że wicemistrzowie kraju w pozostałej części meczu zagrali pewnie i skutecznie bez większych problemów rozprawiając się z przeciwnikiem.
[źródło:zaksa.pl]
I co, i pewnie teraz myślicie, że jak przy każdej okazji związanej z Zaksą wstawimy zdjęcie Rouziera, tak? A właśnie, że nie, bo wczoraj nasze serca skradły (nie do końca odwzajemnione) czułości Samik-Stelmach.
No dobra.
(Zdjęcia pochodzą z oficjalnej strony zespołu ).
Przewidywania dla Resovii w pierwszym spotkaniu Pucharu CEV również zakładały li tylko zwycięstwo, ale w nich już na pewno nie było mowy o żadnych przegranych setach, a już z pewnością nie o nerwowym tie-breaku. A tu proszę, w Lozanie nie ma kelnerów. Po dwóch pewnie zwyciężonych setach, Rzeszowiacy dali wygrać (bo chyba inaczej nie można tego określić) rywalowi, ale w piątym nie pozostawili żadnych wątpliwości kto jest lepszy.
No i na koniec została nam biedna, biedna Częstochowa, która od sensacyjnego zwycięstwa z Jastrzębskim na otwarcie plusligii nieustannie zbiera baty, i niestety Puchar CEV nie przyniósł odmiany tej sytuacji. Już sama porażka z tureckim Halbankiem jest zaskakująca, o jej wymiarach nie wspominając. Pokonał nas brak skuteczności w pierwszej akcji, co przy dobrym przyjęciu niestety w dużej mierze zrzuca winę za niepowodzenie na (piękne) barki Fabiana Drzyzgi.
Wszystkim drużynom życzymy powodzenia w rewanżach,, a już dziś trzymamy kciuku za pierwszy mecze w Lidze Mistrzów Skry Bełchatów. Ale o tym za moment.