Bo Sebastian to trochę taki chłopiec idealny. Miły, bystry zabawny, kulturalny, blondwłosy, trochę grający na gitarze, trochę mówiący po fińsku (nie mamo, wcale nie mam wygórowanych oczekiwań wobec mężczyzn).
A ku takim rozmyślaniom tknęło nas dzisiaj doniesienie związane z Sebastianem, którym zaimponował nam jeszcze bardziej. Pamiętacie tę historię z przednim skrzydłem z Japonii? Andrzej opowiadał. I podkreślał, że tym razem kiedy Sebastian zepsuł swoje skrzydło w sesji treningowej, Red Bull nie zabrał nowego od biednego Webbo (jak to miało miejsce w zeszłym sezonie w analogicznej sytuacji) a sprowadził je specjalnie dla Sebastiana.
Otóż wyobraźcie sobie, że Vettel miał ponoć zaoferować teamowi pokrycie kosztów dostarczenia owego skrzydła z Europy. (Boimy się nawet zastanawiać ile mogło go to kosztować, zapewne 68x więcej niż koszty słynnych nakrętek McLarena i 12324378x więcej od tego co zarobimy przez całe swoje życie.)
[źródło:f1.ultra]
W ostateczności pewnie z konta kierowcy nie ubyło ani jednego centa, ale i tak: ideał, no mówimy Wam, ideał.