W meczu Brazylii z Meksykiem to się dopiero działo! (Nie mówiąc już o Argentynie i Wenezueli)

Tak jakby samo zestawienie slów "Chicarito" i "Neymar" nie było wystarczająco wybuchową mieszanką.

Podczas gdy Europa zabijała się o awans do Euro 2012 a część Ameryki grała kwalifikacje do mistrzostw świata w 2014 roku, gospodarze tego turnieju, czyli Brazylia, urządzili sobie towarzyski pojedynek z ojczyzną naszego drogiego Grozka. Mecz był towarzyski, co nie znaczy, że brakowało w nim emocji. Sam fakt podziwiania w jednym meczu Chicarito z jednej, a Neymara, Marcelo czy Davida Luiza z drugiej strony mógłby stanowić wystarczającą zachętę estetyczną...

...a tymczasem działo się jeszcze wiele na boisku. Pierwsze gola zdobył, ku zaskoczeniu publiczności, Meksyk po przekuriozalnym zachowaniu obrońców i bramkarza....

Chicarito i koledzy długo cieszyli się prowadzeniem, mieli nawet szansę na podwyższenie rezultatu, ale nie potrafili zamienić rzutu karnego na bramkę. A ponieważ niewykorzystane okazje się mszczą - przyszedł w końcu moment, że Ronaldinho (tak, ten stary, dobry Ronaldinho) udowodnił, że potrafi jeszcze strzelać te swoje piękne wolne o trajektorii croissanta z pod wieży Eiffela. Kropkę nad i postawił Marcelo, pieczętując drugiego gola widowiskowym saltem.

Jednak to wszystko było tylko przyjacielską (no, przynajmniej z nazwy) zabawą bez konsekwencji. W tym samym mniej więcej czasie w Puerto La Cruz w Wenezueli rozgrywał się prawdziwy dramat, dramat Argentyny. Wydawało się, że demony z czasów Maradony zostały już odegnane, że albicelestes wychodzą na prostą (przed tygodniem wygrali pewnie z Chile aż 4:0), ale na obcym terenie po raz kolejny okazało się, że koszulka reprezentacji działa na Messiego niczym kryptonit na Supermana . Gonzalo Higuain zresztą zbyt wiele mu nie pomógł.

Wenezuela wygrała wprawdzie tylko 1:0, ale Argentyna musiał uznać jej wyższość w tym meczu. A Messi, po raz kolejny zwiesić reprezentacyjny nos  na kwintę.

No cóż, dobrze, że gospodarze przynajmniej ładnie sie cieszyli:

To skoro jesteśmy już w Ameryce południowej to wspomnijmy jeszcze o naszym ukochanym Urugwaju. Nie udało mu się wygrać z Paragwajem na wyjeździe, ale i nie dal się pokonać. Remis 1:1 to trochę mało jak dla nas, ale zgadnijcie, kto strzelił gola:

embed
Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.