Petzschner odbija nogą, Frytka i Matka przegrywają! Relacja NA ŻYWO z pierwszego takiego finału debla.

Pora była nieludzka a końcowy wynik bardzo smutny. Szkoda, że wpływ na porażkę Frytki i Matki miało oszustwo - tenis miał być przecież sportem dżentelmenów.

ODŚWIEŻ RELACJĘ

Niestety. To od początku nie był dobry mecz naszych zawodników, ale w drugim secie wszystko zaczęło się lepiej układać. Aż do tej kontrowersyjnej akcji. Nie wiemy na ile ta piłka odbita nogą wpłynęła na wynik, ale w następnym gemie nasi byli wściekli i zdekoncentrowani, to było po nich widać. Niesmak jest tym większy, że Melzer i Petzschner byli parą wyraźnie lepszą i mogli wygrać honorowo, a w jednym z ostatnich sportów, w których zawodnicy przyznają się do autów, przepraszają za zagrania po taśmie to jednak ma znaczenie.

W pomeczowym wywiadzie wypowiada się Frytka, a Matka ma minę, jakby chciał komuś przyłożyć. My wiemy komu, ale nie warto. Warto się cieszyć, bo wejście do finału to jednak świetny rezultat. Tym bardziej, że ten rok był dla nich, do tej pory, bardzo nieudany.

Później jednak Marcin spokojnie i pewnie mówi, że przyjadą tu za rok i spróbują wygrać. That's the spirit!

2-6. Przegrywamy gem do zera. Przegrywamy mecz 6-2, 6-2. Jak nam jest teraz smutno, a jakie oni mają przybite miny. Hej, chłopcy, przecież to wielki sukces - 33 lata czekałyśmy na coś takiego. No czekałybyśmy, gdybyśmy nie były trochę młodsze. Ech, płakać się chce.

2-5. Niestety nie możemy wrócić do tego, co graliśmy przed feralną akcją. Kolejne przełamanie Melzera i Petzschnera. To już jest chyba koniec.

2-4. Ta z nas, która prowadzi tę relację i ogląda mecze od wielu lat potwierdza zdanie komentatorów. Petzschner jest u nas spalony. Problem w tym, że racja moralna nie odda nam tego gema. Ani następnego, którego nasi niemalże oddali bez walki.

To jednak mogła być piłka meczowa. Niestety.

2-3. Ależ oni (rywale) returnują. No niebywałe. A przy stanie 30-30 akcja (oby nie) meczowa. I pierwsze dyskusje z sędziami. Problem w tym, że Polacy mają rację, bo Niemiec odbił piłkę nogą zamiast rakietą i się nie przyznał, co według standardów tenisowych jest zachowaniem skandalicznym.

Przegrywamy po szwindlu, a komentatorzy są wręcz zszokowani. My nie. Ale my oglądamy dużo piłki nożnej.

2-2. Adam pisze na facebooku:

Na razie to mamy Adamka bis :(

Z jednej strony cieszymy się, że ktoś jest z nami w tym trudnym czasie, z drugiej nie podoba nam się, że Adam ma trochę racji. Ale też trochę nie ma. W meczu Adamka nigdy, ani przez moment nie sądziłyśmy, że cokolwiek mogło się odmienić. No bo jak? Kliczko miałby zmaleć a Adamek urosnąć?

A w gemie świetnie zaczęli rywale, ale później w końcu zaczęło się odmieniać (bo przecież to była historyczna konieczność) i mamy pierwsze przełamanie!!

1-2. Oj nie, oj nie, oj nie... Frytka przełamany. I proszę sobie tego jakoś nie wizualizować, choć pokusa jest silna. A w jednej z akcji nasi mieli dwie okazje do smeczy, ale dwa razy genialnie bronił Petzschner. Ech, najgorsze jest to, że nawet najwyższy poziom gry naszej pary, to może być za mało na takich rywali.

Dobrze, że nasi się nie poddają. Ich mowa ciała, gesty i okrzyki pokazują, że tu się jeszcze wszystko może odmienić.

1-1. Kolejny wyrównany gem serwisowy rywali, to kolejna porcja nadziei w naszych sercach. Czekamy na pierwsze przełamanie, ale jeszcze nie teraz.

A przy okazji dowiadujemy się, że w naszej parze rządzi Matka. No jakoś się nie dziwimy.

1-0. O wiele lepszy początek, pewny serwis Marcina, a rywali opuścił zabójczy return. No i na twarzach naszych chłopców nie widać już strachu. Oni mają teraz twarze Djokovicia. "I'm the boss!"

2-6. Ech, raduje nas poprawa w grze polskiego debla, ale wciąż martwi świetna forma pary niemieckojęzycznej. No ale drugi set to nowe otwarcie, "tabula rasa" i wszyscy wiemy co jeszcze. W tenisie wygrywa ten, kto zdobywa ostatni punkt. I to wciąż może być Frytka. Albo Matka.

2-5. Musicie wybaczyć nam, że ta relacja jest taka jakby "sucha". Ale spróbowałybyście pisać coś o akcjach które trwają krócej, niż napisanie słowa "akcja". Refleks deblisty powinno stać się jakimś nowym frazeologizmem.

A w tym gemie prowadziliśmy już 40-15, ale wtedy coś się Frytce (który generalnie jest chyba bardziej spięty, ale może to tylko ten słodki brzuszek dodaje Matce rubaszności) zacięło. Na szczęście dobry serwis wrócił przy równowadze i gem jest nasz.

1-5. Wygrywamy pierwszy punkt przy serwisie rywali, a później następny. I jeszcze jeden. Obudzili się! Szkoda tylko, że mieliśmy szansę na breakpoint, którą zmarnowaliśmy. Ale też wreszcie oglądałyśmy prawdziwe deblowe akcje z tysiącem błyskawicznych wymian. To mimo wszystko świetny prognostyk przed drugim setem.

1-4. Teraz to my wygrywamy w świetnym stylu! Matce wrócił celny serwis. Swoją drogą, 1-4 w 10 minut. Debel to taki tenis dla niecierpliwych.

Podobno Polacy musieli zapłacić frycowe. Może to i prawda, w końcu debiutują na tak wysokim szczeblu, a rywale wygrywali Wimbledon 2010.

0-4. Rywalom wychodzi absolutnie wszystko, a nam absolutnie nic. Potrzebujemy interwencji Absolutu, gdyż przegrywamy na sucho kolejnego gema.

"W deblu często tak bywa, że przegrywasz pierwszego seta nawet 6-0, a później wygrywasz" Oby komentator miał rację.

0-3. A mecz trwa zaledwie pięć minut. Świetny return Petzschnera, później dwa podwójne błędy serwisowe. Ajajajaj, nerwy wręcz się wylewają z ekranu! Chcecie naszej meliski?

Frytka i Matka nie mogą przegrać, a już na pewno nie mogą przegrać bez walki! Wyszłybyśmy wtedy na straszne looserki, z tym porannymi wstawaniem, niespaniem i w ogóle.

0-2. Pewny gem serwisowy Melzera wygrany do 0. Frytka serwuje, a my musimy wgrać! Do przodu Polskoooo!!

0-1. Zaczęło się nerwowo od słabszego serwisu i prostych błędów. Frytka i Matka przełamani już na starcie, w zasadzie nawet nie było dłuższej wymiany. Ale przecież jeszcze się rozkręcą, prawda?

05.56. Cztery minuty przed północą (tj. szóstą rano). Zaczynamy od serwów polskiej pary.

05.52. Jakoś nam się ten tydzień jawi obecnie w kontekście historiotwórczym. I trzydziestoletnim. W końcu od czasu, kiedy Polak ostatni raz (a zarazem jedyny raz) postawił stopę w finale turnieju wielkoszlemowego mija 33 lata. Od ostatniej bramki strzelonej Niemcom też minęło jakoś tyle. A przecież Lewemu się udało.

No i pierwszy raz w historii mamy w takim finale Polaków dwóch. I przeciwko nim Niemiec Philipp Petzschner i totalnie niemieckojęzyczny Austriak Jurgen Melzer. Dobry omen?

05.42. Mecz powinien rozpocząć się za jakieś 20 minut, a my wykorzystamy ten moment na zaparzenie sobie kawy i melisy. I jeszcze tylko przypomnimy to, co pisałyśmy o dzisiejszym meczu rano:

Rywalami naszych deblistów będzie doświadczona, rozstawiona z numerem 9 para Jurgen Melzer i Philipp Petzschner - zwycięzcy Wimbledonu z 2010 roku. To z pewnością nie będzie łatwy pojedynek, ale jeśli Frytka i Matka zagrają tak jak wczoraj, powinni dać radę. Z austriacko-niemiecką parą mierzyli się podczas finałów masters w zeszłym roku i wygrali. Na korzyść polskiego debla przemawia także fakt, że podczas tegorocznego US Open mieli o wiele trudniejszą drabinkę, Melzer i Petschner do tej pory nie mierzyli się z ani jedną rozstawioną parą. To niby jeszcze o niczym nie świadczy, ale daje nadzieję!

05.38. A jednak koniec. Serena wygrywa, komentatorzy mówią coś o demolowaniu (a nam się przypomina walka Adamka z Kliczką ), a my już nie możemy się doczekać tego, co nastąpi teraz.

Rywalką Sereny w finale będzie Samanta Stosur, która pokonała Angelikę Kerber.

05.35. A tymczasem Wozniacki przełamała Serenę Williams! A może to Serena przełamała się sama dwoma podwójnymi błędami serwisowymi. Cieszymy się, że pojawiły się emocje w tym pófłinałe, a jednocześnie martwimy, bo jeśli Caro wyrówna, czeka nas kolejny set i kolejne pół godziny czekania na wielki finał debla.

Jesteśmy rozdarte.

05.31. D rugi półfinał tylko momentami nawiązywał do niezwykłego spektaklu jakim był mecz Federera i Djokovicia. Głównie z uwagi na bardzo nierówną grę Murraya. Ale za to Nadal - absolutnie ekstra klasa - wygrał: 6-4, 6-2, 3-6, 6-2.

W finale zmierzą się więc dwaj absolutnie najlepsi tenisiści sezonu - Djokovic i Nadal.

05.29. 6-2, 5-3. Serwuje Williams, a Wozniacki nie ma już nic do stracenia i może zagrać brawurowo. Może mogłaby, gdyby Williams nie serwowała asów...

05.25. Wcześniej, gdzieś około 23 zakończył się mecz Rogera Federera i Novaka Djokovicia. Mecz absolutnie genialny, pełen zwrotów akcji, w którym Feds miał dwie piłki meczowe, a Nole był na kolanach. A później jeden genialny return odwrócił wszystko. I oglądałyśmy łamiący serce smutek Rogera i równie łamiącą serca (choć w zupełnie inny sposób) pewność siebie Novaka. I miałyśmy świadomość, że o to dzieje się historia, bo kolejnych szans na finał i zwycięstwo Szwajcar może już nie mieć.

Novak wygrał 6-7(7) 4-6 6-3 6-2 7-5

05.21. No dobrze, choć nie przepadamy za Caro, która jest słabą liderką rankingu, wygrywa mało dużych turniejów, nie wygrała żadnego szlema itp., to jednak jest nam jej żal. I cieszymy się, że udało jej się wreszcie wygrać jakiegoś gema.

Ale Williams jest w zabójczej formie i tak prowadzi 4:2.

05.14. "Jest! Jest pierwszy winner Karoliny Wozniackiej" krzyczy Aleksandra Olsza, a my zastanawiamy się czy dobrze słyszymy. Właśnie wstałyśmy, czekając na mecz deblowy oglądamy sobie supportujący Frytkę i Matkę półfinał kobiet. Serena Williams prowadzi 6:2, 3:1.

Caro? Naprawdę grasz tak słabo? Pierwszy winner? Przecież stać Cię na więcej, RAKIETO NR 1. A tak poza tym, to dzień dobry i witamy w naszej relacji, która również będzie nr 1!

01.20 Czekamy na finał debla, ale chyba w ramach oczekiwań utniemy sobie małą drzemkę. Na razie sytuacja wygląda tak, ze finał z Frytką i Matką wciąż jest rozpisany jako drugi mecz w sesji wieczornej, która zacznie się o 19 czasu amerykańskiego, czyli o 1 w nocy czasu polskiego... Zaraz zaraz. Przecież to 12 minut temu. No właśnie. Póki co w najlepsze na korcie bawią się Rafa i Andy, którzy kończą sesję dzienną. A raczej Rafa się bawi, Andy denerwuje, bo przegrywa 6:4, 3:2. Spodziewamy się, że mecz Polaków może odbyć się około 3, 4 albo 7 nad ranem. Albo jutro wieczorem. Znaczy dziś wieczorem. Polskiego czasu.

Rozumiecie coś z tego? My też nie do końca, ale postaramy się zrobić wszystko, aby ten mecz obejrzeć i wam go opowiedzieć :)

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.