No bo jak to Kimi Raikkonen w teledysku? Że co, osadzą go gdzieś w fabule, dadzą jakąś scenkę, rólkę? Miłosną? Każą mu kogoś dotykać? Robić smutne miny? Robić radosne miny? Patrzyć czule w oczy? Całować? No co, pamiętacie jeszcze teledysk z Torresem?
Na całe szczęście Kimi w teledysku fińskiego piosenkarza tak właściwie gra siebie samego. Fiński piosenkarz zwie się Arttu Wiskari i tak opowiada o pozyskaniu wyjątkowego gościa do swojego klipu:
To co, gotowe?
Nie wiemy jeszcze dlaczego Kimi przybiera triumfalne pozy na przewróconym samochodzie ze spanikowanym piosenkarzem w środku, ale: ściąga kask i macha do nas - wystarczy.
(A za cynk dziękujemy serdecznie Sylwii ).