Meczowy Ciachomierz: Superpuchar Hiszpanii Real - Barcelona

Dwanaście kartek, pięć goli, jeden wsadzający palec w oku Mourinho - ach gdyby tylko statystyki były w stanie oddać dramatyzm i eskalację emocji, jaka towarzyszyła spektaklowi jaki rozpoczął się dnia wczorajszego i zakończył dzisiejszego byłoby nam o wiele prościej, ale żadne nie są w stanie. Tego samego nie możemy jednak powiedzieć o rozszalałym w furii i oblewającym test poczytalności Mesuciątku, którego koledzy musieli siłą wprowadzać do szatni, a który momentami (no dobra, osiemdziesiąt-dziewięć minut wcale momentem nie jest) przypominał nam jedną z Ciachoredaktorek oglądającą Superpuchar Hiszpanii.

Ciachoredaktorka ta jednak odpowiednio spożytkowała swój roczny zapas melisy, wzięła 327543 milionów oddechów , obejrzała kojące filmiki ze słowem "Messilla love" jako klucz i po konsultacji ze specjalistą (który jednak pragnie pozostać anonimowy) stwierdziła, że jest w stanie napisać podsumowanie z tamtego meczu nie ograniczając się wyłącznie do  "AAAAAAAAAAaaaaaaaa!" albo "OMG!OMG!OMG!!!!", na co teraz serdecznie Was zapraszamy.

CIACHA NA TAK:

+ Karim Benzema i Cristiano Ronaldo. Ten pierwszy, wbrew temu co panowie komentatorzy wszem i wobec głosili, naszym skromnym zdanie był wczoraj w szczytowej formie: biegał, podawał, strzelał, pocił się, biegał podawał, strzelał i raz, nie wiemy czy to omam, czy rzeczywistość, chyba się uśmiechnął. Ten drugi, prawie w równym stopniu co jego postawiony kołnierzyk zapierał nam dech w piersiach, gdy tak sobie od niechcenia, z piłką przy nodze i z tempem F1 pędził skrzydłem nieustraszenie jak za starych dobrych czasów.

+ Cesc Fabregas. Ach, cóż to był za debiut, co za powrót w wielkim stylu do ukochanej drużyny. Po pierwsze, swoim zbliżającym się wejściem na boisko wywołał takie podekscytowanie w szeregach Barcelony, że nie zauważono nawet kiedy Real wyrównał na 2:2. Po drugie, asystował przy zwycięskim golu i spędził z Messim na rękach dobre trzydzieści sekund. Po trzecie, po faulu Marcelo na nim wybuchło całe to wielkie przepychanko-zamieszanie, gdzie pół obu składów wyleciało z boiska, a na które Real stracił cenne minuty na ewentualne wyrównanie. Kun Aguero ze swoim debiutem może się schować.

I właściwie już miałyśmy skończyć temat Cesca, gdy zobaczyłyśmy na swojej poczcie to zdjęcie nadesłane przez marissę93 i poziom rozkoszności wzrósł do takich wyżyn, że rozłożone na łopatki nie byłyśmy się w stanie podnieść przez najbliższe kilka godzin.

Jeszcze nigdy nawet użycie naszego firmowego "Awwwww" nie wydawało nam się takim ogromnym niedopowiedzeniem.

+ Leo Messi. Bo widzicie, kochane dziewczęta, są takie chwile w których nawet Ciachoredaktorkom brakuje słów by w pełni opisać swój podziw i bezgraniczną cześć jaką chciałyby oddać. Co najdziwniejsze, wcale nie chodzi o sesję dla GQ, ale dwa gole zdobyte przez Leosia w tym spotkaniu. I to jedna z tych uroczystych chwil.

+ Iniesta, który zadedykował bramkę swojej malutkiej córeczce, Valerii.

+ Xabi Alonso, którego mięśnie twarzy podczas wczorajszego meczu żyły własnym życiem. I było to bardzo bogate w doświadczenia i piękne życie.

+ Messilla. Dobra, dobra, rozumiemy, że nie każdy nabawił się obsesji maniakalnej odnośnie tego bromance'u jak jedna Ciachoredaktorka, że nie każdy ma ochotę słuchać tego ogłuszającego "Awwwwww" oraz "Ojjj" za każdym razem, gdy Villa choć koniuszkiem palca dotknie Messiego, ale kto się wczoraj nie wzruszył, gdy po strzelonym golu tak pięknie rzucili się sobie w ramiona, by później pod ramię, radośnie podskakując, pędzić wzdłuż trybun, niech pierwszy rzuci czekoladową muffinką.

+ Kaka. No i teraz oczami wyobraźni widzimy jak wasz monitor wysłuchuje pełnych niedowierzania: "Że niby kto? Że jak?" a wasze "WTF?" latają na wszystkie cztery strony świata, ale cóż, naprawdę mamy na myśli Ricardo Izecson dos Santos Leite vel Kakę, którego największym wczoraj osiagnięciem było wejście na boisko i hm...ładne wyglądanie. Do czasu, zanim nie zobaczyłyśmy tego...

Na co naszą reakcją (oczywiście zaraz obok tej "LOL" i "hahahah szkoła Xabiego! spójrzcie tylko na te rączki na bioderkach!) było: och, prawdziwego aspirującego pastora poznasz z daleka. Bo gdy inni ulegają pokusom agresji fizycznej i rzucania mięsem, on stoi sobie z dala, zachowując zimna krew i zapewne modląc się o przebaczenie dla ich dusz..

CIACHA NA NIE:

- Człowiek Rzeżucha. No bo jak to tak? Ciacha swoim niezawodnym różowym radarem wyłuskują go niczym skarb z tłumu sławnych kolegów, poświęcają jego fryzurze i jej kształcie trzy czwarte relacji na żywo , nazajutrz piszą pochwalny artykuł, nadają nawet własną, prywatną ksywkę, by ten...jak gdyby nigdy nic, jak gdyby zniknął sobie na powrót na ławce rezerwowych. Tak się nie robi i już. Apetytu Ciach na marne się nie rozbudza, panie Callejon.

- Ostatnie minuty meczu, które wprawiły nas w konsternację. Z jednej strony już zaczynamy się przyzwyczajać do tego że w pewnym momencie meczu piłkarze Barcy i Realu zaczynają tworzyć jedno wielkie koło i dzielić wzajemnymi wrażeniami. No wiecie, ktoś uderzył kogoś z główki ach, nic nowego, ktoś oberwał z pięści, ech..nudy, cztery czerwone kartki, było, było. Z drugiej obawiamy się, że niedługo zacznie to być większą atrakcją niż jakiekolwiek gole, piłkarze darują sobie piłkę i od razu przejdą do zapasów, a nam tak jak wczoraj w pewnym momencie już przestanie być do śmiechu. Granice jakieś powinny tutaj być, nieprawdaż? Osobiste hamulce? Zachowanie spokoju dla dobra kobiet i dzieci przed telewizorami? Poczucie respektu dla obecności Kaki na boisku? Bo mówcie co chcecie, ale szał w oczach Mesuta troszeczkę nie na żarty nas przeraził.

- Mirosław Trzeciak i Dariusz Szpakowski. Okej, to jest właśnie ta częśc podsumowania, gdzie na użycie "OMG!!OMG!!OMG!!" Ciachoredaktorka dostała przyzwolenie. Oraz na "O matko i córko". I z tego miejsca ów Ciachoredaktorka pragnie uroczyście i w obecności wszystkich czytelniczek przyrzec, że jeśli jeszcze kiedyś przyjdzie jej oglądać mecz, w którym padają frazy "Ozil to taki zimny piłkarz" albo "Xavi ma najszybszy procesor", ewentualnie "na Pique mówią w Katalonii "ciasteczko" odkąd jest ekhm ekhm.(dwuznaczne chrząknięcie)..blisko z Shakirą", a pan Mirosław zapragnie zostać osobistym trenerem Ronaldo powtarzając po raz setny "gdyby wszedł w klepkę z kolegami z zespołu byłby o wiele bardziej skuteczny"..to...to....to...przestanie uderzać głową w blat biurka i nauczy się hiszpańskiego, by oglądać tamtejsze relacje.

- Jose Mourinho. Sorry, Jose, absolut absolutem, ale palec w oko, palcem w oko. Wybacz, czytają nas dzieci, nie możemy inaczej, bo byłoby to niepedagogiczne.

Nie wspominając juz o tym...

Zły, brzydki, Jose.

A zatem kolejny mini-maraton Gran Derbi już za nami, można odetchnąć z ulgą, bo piłkarze obu drużyn poszli spać do łóżek ze wszystkimi kończynami w komplecie (co w pewnym momencie meczu wcale nie wydawało się takie oczywiste), Hiszpański Teatr Narodowy jeszcze nie zaproponował angażu żadnemu z nicj (co jest jeszcze większym sukcesem), a nasze zdolności jasnowidzenia znowu triumfowały - wynik 3:2 był dokładnie tym, który przewidywałyśmy . http://www.ciacha.net/ciacha/1,111473,10129383,Barcelona___Real__ciachowe_konfrontacje_na_szczycie.html

Cieszmy się więc i macajmy z całą Barceloną, w której ręce trafił upragniony Puchar i pocieszajmy znowu nieusatysfakcjonowany Królewskich. Różowe kastety póki co możecie włożyć do szafy, niech czekają tam do grudnia, kiedy to Real z Barcą zmierzą się w pojedynku ligowym.

Marina

P.S. Mesut, pamiętaj, napar z melisy, długa gorąca kąpiel, miarowe oddychanie przeponą. I stres odchodzi jak ręką odjął.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.