Skoki narciarskie. Mamucie loty Stocha

- Jeśli polski skoczek miałby kiedykolwiek wygrać w mistrzostwach świata w lotach narciarskich, to nie widzę lepszego kandydata niż Kamil Stoch - mówi prezes PZN Apoloniusz Tajner. W czwartek kwalifikacje, w piątek i sobotę konkursy indywidualne, w niedzielę drużynowy - tak wygląda kalendarz mistrzostw świata w lotach w Harrachovie.

Adam Małysz nigdy na tej imprezie medalu nie zdobył. Jego najlepszy start to czwarte miejsce w 2010 r. w Planicy, gdy prowadził go Hannu Lepistö. Polak przegrał brąz zaledwie o 0,4 pkt z Norwegiem Andersem Jacobsenem. Tajner uważa, że jego były zawodnik miał specyficzny styl, który na mamutach trochę przeszkadzał. - Małysz wychodził wysoko w górę, czasem leciał o 10 m wyżej niż rywale, ale lądował w tym samym miejscu. Stoch ma płaski tor lotu, on płynie w powietrzu, szybuje długo, a to w lotach zdecydowanie skuteczniejsze - przekonuje prezes PZN.

Stoch jest liderem klasyfikacji generalnej Pucharu Świata i w Harrachovie będzie jednym z faworytów. - Niby dlaczego Kamil miałby nie zdobyć złota? Przed wyjazdem do Soczi nieśmiało śniłem, żeby wyszły mu takie igrzyska jak kiedyś dwa razy Ammannowi. I nieśmiały sen stał się rzeczywistością. A jeśli tak, to medal w lotach jest już czymś absolutnie realnym.

Jedyny polski medal z MŚ w lotach przywiózł Piotr Fijas z Planicy w 1979 r. PZN wysłał go na zawody przyjaźni do Oberhofu w NRD, ale na wyjazd do Jugosławii (dziś Słowenii) pieniędzy nie dał. Decyzję o starcie Fijasa podjął trener kadry Tadeusz Kołder, który zdobył fundusze z Centralnego Ośrodka Sportu. Na starym planickim mamucie Fijas był rewelacyjny. Najpierw uzyskał 149 m, a w drugiej serii aż 166 m, co wtedy było rekordem Polski. Następnego dnia loty na 152 i 162 m dały Polakowi brąz. - Stoję na trybunie przy progu, z tyłu mam monitor wideo, dzięki któremu można widzieć, jak skok przebiega - wspominał Kołder skok Fijasa w książce "Legendy polskiego sportu. Białe szaleństwo".

- Numery 26, 27... "Z numerem 28 Piotr Fijas - Polska". Zobaczyłem biały punkcik. Cofnął się, zniknął mi z oczu. Całe szczęście! Zrezygnował! Lecz nie... jedzie! Dobrze jedzie. Sprężony. Na progu śmignął. Widzę w monitorze: leci, leci, dobrze leci, nie może spaść! Najdłuższy skok. Euforia niesamowita. Byłem nieprzytomny z emocji - opowiadał Kołder.

Po 35 latach podobne emocje będzie przeżywał Łukasz Kruczek, choć dziś skoki na mamutach są znacznie dłuższe, ale też bezpieczniejsze. - Wszystko dzięki przebudowie skoczni - tłumaczy Tajner. - Kiedyś skoczek uzyskiwał na rozbiegu prędkość 115 km/godz., dziś najwyżej 105 km/godz. I nie leci tak wysoko nad zeskokiem jak kiedyś, więc i upadki nie są tak dramatyczne w skutkach.

Tajner uważa jednak, że skocznia w Harrachovie jest jednym z bardziej niebezpiecznych mamutów. I często rządzi tam wiatr, co w lotach jest czynnikiem jeszcze trudniejszym do opanowania niż na obiektach dużych. Są osłony, ale jeśli wieje z drugiej strony skoczni, zawodnicy są zależni od kaprysów pogody. Z tym nauczyli się jednak żyć. Tak jak z upadkami, które są częścią ich zawodu.

10 stycznia w Kulm Thomas Morgenstern spadł z ogromnej wysokości w tak dramatyczny sposób, że wydawało się nierealne, by kiedykolwiek wrócił do skoków. A on wyszedł ze szpitala i pojechał na igrzyska do Soczi, choć po nich przerwał starty i się zastanawia, co dalej robić.

Tajner mówi, że nie ma zawodnika w PŚ, który nie przeżyłby kilku upadków na treningu. - Skoczkowie są z tym oswojeni, dla nich to codzienność - przekonuje.

Codzienność, a jednak kilku upadki złamały kariery. Prezes PZN przypomina, że były kadrowicz, a dziś trener Robert Mateja, po upadku nigdy już nie wrócił do siebie. - Pozostała obawa, dlatego zawsze czekał z odbiciem do odpowiedniej chwili, przez co najczęściej spóźniał skoki - wspomina Tajner.

Upadek na mamucie w Planicy storpedował karierę innego reprezentanta Polski Tomasza Pochwały. Kadra skoczków jechała do Słowenii ze Skandynawii i po drodze nastąpił długi postój spowodowany awarią samochodu. Polacy dotarli do hotelu w środku nocy, a na rano wyznaczony był trening. Niewyspany skoczek runął na zeskok, mocno się przy tym obijając. Pochwała to wnuk Franciszka Gronia-Gąsienicy, medalista igrzysk w Cortinie d'Ampezzo (1956) w kombinacji norweskiej. Jego córka, a mama Tomka Pochwały, zawsze bała się skoków. Nawet jak przychodziła na zawody syna, odwracała oczy, gdy wzbijał się w powietrze. Feralnego dnia pojechała jednak na Velikankę i po raz pierwszy w czasie lotu syna nie odwróciła głowy. W dodatku, gdy jedna z telewizji doniosła o upadku Pochwały, nie mając materiału filmowego, wykorzystała zdjęcia ze znacznie bardziej dramatycznego upadku Słoweńca Roberta Kranjca. W Polsce zobaczyła to babcia skoczka, żona Franciszka Gronia-Gąsienicy, która tak się przeraziła, że trzeba było wzywać pogotowie i natychmiast zabrać ją do szpitala.

- Zdecydowana większość skoczków urazów psychicznych po upadkach jednak nie ma - mówi Tajner. - Przeciwnie. Wielkie skocznie budzą w nich szacunek, ale też chęć zapanowania nad obawą i zaznania tej nadzwyczajnej frajdy z lotu. Zawodnik jest w powietrzu nawet osiem sekund. Dopiero na mamucie czuje się jak ptak - opowiada prezes.

Jakie szanse mają Polacy w niedzielnym konkursie drużynowym? Poza Stochem wszyscy skoczkowie Kruczka po Soczi stracili formę. - Z dyspozycją Maćka Kota wcale nie jest źle - przekonuje jednak Tajner. Tyle że on akurat za mamutami nie przepada, woli mniejsze skocznie. Loty uwielbia Piotr Żyła, który razem ze Stochem dzierży rekord Polski w długości skoku (232,5 m). Tylko że akurat on od dłuższego czasu kompletnie nie może odnaleźć formy, z wyjątkiem przedostatniego startu w PŚ w Trondheim, gdzie był 12. Poza tym nie mógł się zakwalifikować do finałowej serii. Kłopoty z tym mieli ostatnio także Jan Ziobro, Klemens Murańka i Dawid Kubacki. - Każda drużyna ma słabe punkty, nawet Austriacy i Niemcy. Japończycy skaczą ostatnio gorzej, tak jak Słoweńcy. Jestem pewien, że chłopcy powalczą w Harrachovie nawet o medal - mówi prezes, ironicznie nazywany kiedyś "naczelnym optymistą polskich sportów zimowych". Tyle że od jakiegoś czasu jego prognozy zaczęły się sprawdzać.

Miejsca Stocha na MŚ w lotach

Więcej o:
Copyright © Agora SA