Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone
- Decyzję na temat wznowienia treningów podejmiemy w czwartek. Musimy zobaczyć, w jakim stanie jest łokieć Kamila, jak on sam będzie się czuł. W tej chwili przyjmuje leki przeciwbólowe, przeciwobrzękowe, dostaje okłady z lodu. Poradzimy sobie z tym - mówił Winiarski.
Lekarz kadry potwierdził to, co o upadku Stocha mówił już trener Łukasz Kruczek. - Zrobił najlepsze, co mógł zrobić: kontrolowany upadek. Na szczęście to tylko łokieć. Takie upadki Kamil ma co pół roku. Dla skoczka najgorsze są urazy od pasa w dół - mówił korespondentowi Sport.pl Kruczek.
Kamil skakał jako ostatni. Natychmiast przy lądowaniu jedna narta przykantowała, zbiła drugą, obie odjechały w bok i skoczek się przewrócił. Nie ruszał się. Natychmiast podbiegli do niego ludzie z obsługi medycznej oraz polski fizjoterapeuta Łukasz Gębala, który zawsze jest na dole i przekazuje ocieplacze skoczkom. Po dłuższej chwili, trwającej około trzech minut, Stoch się podniósł i w eskorcie zszedł ze skoczni.
- Nic poważnego mi się nie stało - powiedział Stoch. - Na szczęście skończyło się niegroźne. Przyczyną było moje lądowanie w nie najlepszym stylu. Ale też warunki śniegu na zeskoku. Było bardzo miękko na zeskoku i ten śnieg nie pomógł mi się uratować od upadku. Obróciło mnie na brzuch, szorowałem buzią po zeskoku. W pierwszej chwili sprawdziłem, czy mam wszystkie zęby. Na szczęście są. To, że wyszedłem z tego bez urazu, zawdzięczam instynktowi, bo przecież nie uczymy się upadków. Było nierówno od skoków innych, śnieg się zrobił jak cukier, trudno było odstawić narty od siebie - relacjonował.
Czytaj całą relację Pawła Wilkowicz i Radosława Leniarskiego z Soczi ?