18,4 s przewagi nad Charlotte Kallą, która zdobyła srebrny medal. 28,3 s przewagi nad trzecią Therese Johaug i aż 33,4 s przewagi nad dopiero piątą Marit Bjoergen. Justyna Kowalczyk w swojej koronnej konkurencji dała popis siły. A jej olimpijskie złoto jest tym bardziej wspaniałe, że Polka pobiegła po nie ze złamaną kością śródstopia lewej nogi.
- Zawsze jestem optymistą, ale teraz byłem tylko optymistą umiarkowanym. Justyna zaskoczyła nawet tych, którzy są święcie przekonani, że jest wielka - cieszy się prof. Szymon Krasicki.
Teoretyk biegów narciarskich, pod okiem którego Kowalczyk zdobyła tytuł magistra, a teraz pracuje na doktorat, jej wielki bieg obserwował, stojąc przy trasie w Soczi.
- Wspaniale się złożyło, że akurat teraz przyjechałem tu z grupą osób szykujących kandydaturę Krakowa do organizacji zimowych igrzysk w 2022 roku. Przyjechaliśmy uczyć się od organizatorów tych igrzysk i od ludzi z MKOl-u, a największą naukę dała nam Justyna - mówi Krasicki. - Ona jest wspaniała - dodaje zachwycony ekspert.
- Szkoda, że już w piątek wieczorem będę w Polsce, bo na moje miejsce do Soczi przyjedzie ktoś inny. Ale tego, co tu przeżyłem, nikt mi już nie zabierze. Dziękuję Justynie i czekam, żeby móc ją uściskać, serdecznie jej pogratulować. Na razie czeka ją kontrola antydopingowa, później konferencja i inne obowiązki. Męczące, ale tym razem niesamowicie przyjemne - mówi Krasicki.
Były trener polskich biegaczek podkreśla, że wielkie słowa należą się nie tylko Kowalczyk, ale też całej jej ekipie. - Serwismeni wspaniale przygotowali narty, trener Aleksander Wierietielny znów znakomicie przygotował formę Justyny, a lekarz Stanisław Szymanik cudownie zadbał o kontuzjowaną stopę naszej zawodniczki. Wielkie dzięki dla nich wszystkich - mówi.
- Z takim zespołem Justyna dalej będzie w Soczi zadziwiać. Na 10 km rywalizacji z nią nie wytrzymała wielka Marit Bjoergen. Za próbę gonienia czasu Polki Norweżka zapłaciła utratą sił i dopiero piątym miejscem. Już czekam, co się będzie działo w biegu na 30 km. A że tam będzie trzeba biec "łyżwą"? To nieważne, nie dla Justyny. Jej walki o następny medal możemy być pewni - kończy Krasicki.