Justyna Kowalczyk: To nie były moje nogi. Cierpię

Im śnieg twardszy, im trasa bardziej kręta, tym jest gorzej. Muszę się pogodzić z tym, że gdy biegnę krokiem łyżwowym, to cierpię. Środki przeciwbólowe nie pomagają - mówi Justyna Kowalczyk, najlepsza polska biegaczka. W piątek w Kuusamo sprint klasykiem. Początek o godz. 12.30. Relacja na żywo w Sport.pl i aplikacji Sport.pl LIVE!

PAWEŁ WILKOWICZ: Jak się ma najsłynniejsza polska para piszczeli?

JUSTYNA KOWALCZYK: Ano właśnie do mnie dociera, że moje części ciała zaczęły robić samodzielną karierę w mediach. Zacznijmy od tego, że nikogo nie upoważniłam do wypowiadania się na temat mojego zdrowia. Doktor Robert Śmigielski, który był u mnie w Muonio, również nie dostał takiego upoważnienia. A piszczele, po różnych ostatnich cudownych próbach uzdrowienia ich, już - mam nadzieję - wracają do siebie. Ten ból towarzyszy mi od wielu lat i myślę, że już nigdy nie będzie większy niż w Muonio [podczas biegu stylem łyżwowym w niedawnym Pucharze FIS, gdzie Justyna Kowalczyk zajęła 24. miejsce]. Na pewno już się nie zgodzę, żeby cokolwiek z nimi robić. Nie będzie żadnych nowych rozwiązań, nic nie wskórają tu środki przeciwbólowe. Nie działają na ten ból, przynajmniej te doustne.

Ból piszczeli pojawia się w biegach stylem łyżwowym, a to głównie tym stylem będą rozgrywane igrzyska w Soczi. Mówiła pani wiele razy, że krok łyżwowy poprawia się pani podczas sezonu, gdy przychodzi forma. Wtedy też i piszczele trochę odpuszczają?

- Nie, one nie dadzą spokoju podczas sezonu. Ciągle będą dokuczać. Jak mocno, to zależy też od podłoża. Im śnieg twardszy, tym dla mnie gorzej. I od liczby zakrętów. Im trasa bardziej kręta, tym bardziej cierpię. Muszę się z tym pogodzić. To jest problem z budową piszczeli, z powięziami. Żałuję, że się zgodziłam, by w ogóle je ruszać. Dwa lata temu przy okazji operacji kolana dałam się namówić na rozcięcie powięzi w jednej i drugiej nodze. I od tego czasu jest gorzej. Dopiero po fakcie rozmawiałam o tym z fizjologami, którzy zajmują się zdrowiem lekkoatletów. Oni mi powiedzieli, że takie zabiegi to ostateczność. Ja myślałam, że wszystko się po zabiegu rozejdzie. A powstała blizna i związany z nią ból. Ale nie martwmy się na zapas. Zabieg był dwa lata temu. Skoro poprzedni sezon dałam radę przebiec z takimi piszczelami, to i ten przebiegnę.

W piątek w Kuusamo zaczyna się trzyetapowy wyścig Ruka Triple i olimpijski sezon. Nareszcie?

- Tak. Jestem już po pierwszych treningach w Ruka i czuć inną atmosferę. Śniegu jest dużo, ekip dużo, wszyscy nabuzowani. Niech się już ten kołowrotek kręci, choć ja wiem, że na początku sezonu popełnię jakieś głupie błędy, bo tak już ze mną jest. To nerwowy czas, doświadczam tego co sezon, w Kuusamo też już mi się zdarzały pomyłki w sprincie, choć przecież pasują mi te trasy i wygrywałam już tutaj sprint. Nastawiona jestem na walkę na całego. Ale to moje bieganie po prostu nie jest jeszcze na początku sezonu ładne, składne i efektywne. Mięśnie potrzebują czasu, żeby się wdrożyć w rywalizację, głowa też. Na tym właśnie polega wielka forma u sportowca: że głowa i mięśnie są równie mocne. Dla mnie teraz najważniejsze to zapanować nad głową i nie robić głupot. Muszę wejść w rytm, podczas przygotowań nie mam takich mocnych bodźców startowych.

A niedawne starty w Muonio w pucharze FIS coś pani podpowiedziały na temat formy?

- Dwa biegi wygrane stylem klasycznym, wygrane były najlepszymi, jakie kiedykolwiek mi się zdarzyły w Muonio. A potem był ten nieszczęsny bieg łyżwą. Dramat, to po prostu nie były moje nogi. Ani technika się nie składała, ani się za przeproszeniem, dorąbać nie umiałam. Fatalny bieg. Ale od tamtej pory zrobiliśmy parę treningów, które miały sytuację poprawić, i myślę, że będzie lepiej. Choć nie liczyłabym na to, że już za dwa tygodnie w Davos, gdzie jest weekend łyżwowy, bieg na 15 km i sprint.

Czyli jednak startuje pani w Davos? Były wątpliwości.

- Startuję. Bieg w Muonio pokazał mi, że nie przygotuję dobrego stylu łyżwowego bez rywalizowania z najlepszymi dziewczynami. Muszę się ścigać z nimi, żeby wszystko się poukładało.

Sezon zacznie się w Kuusamo sprintem stylem klasycznym. Sprint w ogóle będzie dla pani ważny tej zimy, skoro tym razem na igrzyskach sprinterski bieg będzie stylem klasycznym, i nie planuje pani w nim startować?

- Oczywiście, że sprinty będą ważne. Bardzo ważne. Te stylem klasycznym. W poprzednim sezonie wygrałam 80 procent wszystkich sprintów klasycznych, od lat mi się ta konkurencja udaje, więc dlaczego miałabym się teraz do niej nie przykładać? Choć oczywiście akurat w Kuusamo zawsze muszę coś spaprać. Zawalić już na początku i potem ledwo się wygrzebać przed podbiegiem. W Kuusamo tuż po starcie jest zjazd. Sześć osób naraz wskakuje w tory. A tory są tylko dwa. Jeśli nie jesteś pierwszy albo drugi, to musisz wybrać tor. I ja zwykle wybieram źle. Naprawdę się na siebie zdenerwuję, jeśli to jeszcze raz zrobię w ten weekend.

Inauguracje Pucharu Świata się pani dotychczas nie udawały, bo późno kończy pani najcięższe treningi. Tym razem będzie podobnie, mimo że sezon zaczyna się później niż zwykle?

- Nie wiem, które miejsce zajmę w Kuusamo, ale raczej całego wyścigu nie skończę na 27. miejscu, jak biegu otwarcia PŚ przed rokiem. Tego jestem w miarę pewna, bo trasy w Ruka to jedno z moich ulubionych miejsc. Wczoraj mówiłam nawet do chłopaków ze sztabu, że jakby ten Puchar Świata był miesiąc później, gdy już głowa i mięśnie są gotowe, to stałby się moim Canmore, moim Otepaeae, moją Roglą, czyli miejscami, które mi się kojarzą ze zwycięstwami. Ale ponieważ Kuusamo jednak nie jest miesiąc później, to jeszcze tu nie będę biegała tak, jak chcę.

A kiedy ten pełny pakiet, głowa i mięśnie, ma być gotowy?

- Może się do Szklarskiej wyrobię. (śmiech )

Polski Puchar Świata jest w połowie stycznia, trzy tygodnie przed Soczi.

- Żartuję, dobrej formy będę od siebie wymagała od Asiago, ostatnich zawodów przed Tour de Ski.

Śledzi pani uważnie to, co robią inne biegaczki. W sezonie olimpijskim główną rywalką będzie już nie Marit Bjorgen, ale Therese Johaug, jak to ogłaszają norweskie media?

- Z roku na rok oczekiwania, że Therese zajmie miejsce Marit, są coraz mocniejsze. I co roku jeździmy na otwarcie Pucharu Świata, a tam wygrywa Marit. Nie widziałam Therese, widziałam tylko jej wyniki z Beitostoelen, gdzie wygrała z Marit z podobną przewagą jak rok temu. Na pewno Johaug będzie mocna na trudnych trasach w Soczi. Rosjanka Julka Czekaliewa będzie w okolicach podium w każdym biegu łyżwowym. W górę idą Niemki z Nicole Fessel na czele, bardzo mocne są teraz Finki, tylko nie wiem, czy już są blisko szczytu formy, czy jeszcze podkręcą. Ale ja uważam, że faworytka jest jedna - Bjorgen.

Zobacz wideo
Czy Justyna Kowalczyk znów sięgnie po Puchar Świata?
Więcej o:
Copyright © Agora SA