- To miało miejsce w finałowej serii konkursu na mniejszej skoczni. Okazało się, że na rozbiegu jest człowiek z austriackiej ekipy z aparatem. To jest zabronione. Nigdy mi się coś takiego nie zdarzyło. Podszedł do mnie Simon Ammann, powiedział o tym. Poszedłem tam i tego człowieka stamtąd wyprosiłem - mówi Sport.pl Sepp Gratzer, kontroler sprzętu FIS. Z naszych informacji wynika, że Ammann już na górze zapowiedział, że człowiek z aparatem ma odejść, bo go rozprasza przed skokiem. A potem oficjalną skargę do FIS zgłosił na odprawie trenerskiej prowadzący Szwajcara Martin Kuenzle. Trener Austriaków Alexander Pointner przeprosił innych trenerów za to zachowanie.
Na poprzednich igrzyskach Austriacy też zaczęli awanturę o sprzęt, wtedy chodziło o wiązania Ammanna, które próbowali oprotestować. Tym razem też obserwują Ammanna, który jako jedyny skoczek z czołówki zdecydował się na start w butach wzmacnianych karbonem (albo jako jedyny powiedział to głośno). Ale próbowali też podpatrzeć, co takiego może mieć Kamil Stoch, który ostatecznie wygrał ten konkurs z dużą przewagą. - Robili zdjęcia całej czołówce - mówi Sport.pl Łukasz Kruczek.
- Austriakom wolno wprowadzać na górę człowieka, który pomaga Thomasowi Morgensternowi przypiąć narty, bo Thomas ma po upadkach na skoczni palec na specjalnej szynie, i nie jest w stanie tego zrobić sam. Ale oprócz tego pomocnika wszedł ktoś jeszcze. Powinni go wyprosić organizatorzy. Zwłaszcza że miał strój austriackiej reprezentacji, więc nie było trudno się zorientować- mówi Gratzer. Jak mówi, sam nie rozumie, dlaczego Austriacy to zrobili akurat w tak nachalny sposób. Jakby się prosili o to, by ich złapać. .
- Każdy próbuje robić zdjęcia i szpiegować, ale oni się posunęli za daleko i przeszkadzali zawodnikom. Dla nas to nic nowego, Austriacy notorycznie szpiegują. A jeszcze jak im nie idzie... Wtedy podwójnie - mówi Łukasz Kruczek. Ale podchodzi do tego zupełnie spokojnie. - A dlaczego miałbym inaczej? Czy nam to szpiegowanie w jakikolwiek sposób na średniej skoczni przeszkodziło?