Soczi. Upadek Kamila Stocha na treningu

Kamil Stoch przewrócił się na zeskoku podczas środowego treningu. Upadek wyglądał groźnie, ale mistrz olimpijski na skoczni normalnej zszedł z dużej skoczni o własnych siłach. - Łokieć tylko zbity, ale to przecież nic. Obróciło mnie na brzuch, szorowałem buzią po zeskoku. W pierwszej chwili sprawdziłem, czy mam wszystkie zęby. Na szczęście są - powiedział Stoch z szerokim uśmiechem

Było tuż przed dwunastą, kiedy kończyła się druga seria pierwszego treningu przed konkursem na dużej skoczni. Kamil skakał jako ostatni. Natychmiast przy lądowaniu jedna narta przykantowała, zbiła drugą, obie odjechały w bok i skoczek się przewrócił. Nie ruszał się. Natychmiast podbiegli do niego ludzie z obsługi medycznej oraz polski fizjoterapeuta Łukasz Gębala, który zawsze jest na dole i przekazuje ocieplacze skoczkom. Po dłuższej chwili, trwającej około trzech minut, Stoch się podniósł i w eskorcie zszedł ze skoczni.

- Nic się poważnego mi się nie stało - powiedział Stoch. - Na szczęście skończyło się niegroźne. Przyczyną było moje lądowanie w nie najlepszym stylu. Ale też warunki śniegu na zeskoku. Było bardzo miękko na zeskoku i ten śnieg nie pomógł mi się uratować od upadku. Obróciło mnie na brzuch, szorowałem buzią po zeskoku. W pierwszej chwili sprawdziłem, czy mam wszystkie zęby. Na szczęście są. To że wyszedłem z tego bez urazu, zawdzięczam instynktowi, bo przecież nie uczymy się upadków. Było nierówno od skoków innych, śnieg się zrobił jak cukier, trudno było odstawić narty od siebie.

- Zrobił najlepsze, co mógł zrobić: kontrolowany upadek. Na szczęście to tylko łokieć. Takie upadki Kamil ma co pół roku. Dla skoczka najgorsze są urazy od pasa w dół - powiedział sport.pl trener Łukasz Kruczek. - Dokładnie tak samo było w Kuusamo w drugiej serii treningowej w zeszłym roku. Tam się przetoczył przez narty i miał cały bok potłuczony. Identyczny przypadek, tylko gorzej się skończył. Kurował się ponad tydzień. To samo w Wiśle na treningach przed mistrzostwami Polski. Problemem jest śnieg z maszynek, które tutaj sa używane. Produkują bardzo skrystalizowany śnieg. Ani przez moment się nie skleja ze sobą.

Przed wjazdem na górę na drugą serię treningową Stoch powiedział: "Ta większa siostra francy jest dużo przyjemniejsza". Franca to skocznia normalna, bardzo wymagająca. Większa siostra to skocznia duża. - Nadal siostra francy jest sympatyczna - powiedział Stoch.

Mistrz olimpijski z normalnej skoczni ma jeszcze w czwartek zrobić kontrolne badania rentgenowskie w wiosce olimpijskiej.

Podczas czwartkowego treningu warunki były trudne. Wiał wiatr, ale nie miał on żadnego wpływu na upadek Stocha. Stoch przewrócił się poza strefą ocen, więc zaliczono mu 123,5 metra. W pierwszej serii skoczył 127,5.

Wcześniej w bardzo podobnej sytuacji upadł Rosjanin Michaił Maksymoczkim. Jego odwiozła ze skoczni na sygnale karetka.

Paweł Wilkowicz tweetuje z Soczi.

Drugi trening wygrał Peter Prevc, który poszybował 131,5 m. Drugi był Marinus Kraus (125 m), a trzeci Gregor Deschwanden (132 m).

Maciej Kot był 16. (113,5 m), a Dawid Kubacki 21. (119,5 m). Słabo skakał Piotr Żyła, który uplasował się na 48. miejscu skokiem na odległość 110 m. Jan Ziobro skoczył pół metra dalej od Żyły i był 50.

Wcześniej - pierwszy oficjalny trening na dużej skoczni w Soczi wygrał Severin Freund. Niemiec skoczył 132,5 m. Za nim uplasowali się Michael Hayboeck i Anders Wellinger. Mistrz olimpijski ze skoczni normalnej Kamil Stoch zajął czwarte miejsce (127,5 m). Jan Ziobro (121,5 m) zakończył rywalizację jako 13. Maciej Kot (121,5 m) był 15., Dawid Kubacki 27. (113,5 m), a Piotr Żyła (107,5 m) dopiero 48.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.