Norweska drużyna biegaczek już raz złamała olimpijskie zasady w Soczi. Marit Bjoergen wraz z pozostałymi koleżankami Jacobsen, która opłakiwała śmierć brata, pobiegła w żałobnej opasce na ramieniu. Takie gesty są niedozwolone i Norwegia otrzymała naganę i ostrzeżenie od Międzynarodowego Komitetu Olimpijskiego.
Teraz Norwegowie mogą "podpaść" MKOl po raz drugi. Złamią zasady olimpijskie, jeśli Jacobsen zdobędzie medal w sprincie. Trener Egil Kristiansen ogłosił, że Jacobsen mimo rodzinnej tragedii przystąpi do rywalizacji, ale nie weźmie udziału w obowiązkowej dla wszystkich medalistów konferencji prasowej. Nie chce bowiem odpowiadać na pytania dziennikarzy o zmarłego brata. - Musimy zrobić wszystko, by chronić Astrid - powiedział trener. Jacobsen od piątku jest pod opieką psychologa, który pomaga biegaczce w tej trudnej chwili.
W sobotę koleżanki Jacobsen wystartowały w biegu łączonym w żałobnych opaskach i - jak przyznały - był to dla nich dramatyczny bieg. Therese Johaug, która zakończyła rywalizację tuż za podium, popłakała się na mecie. Razem z nią w namiocie w przebieralni popłakały się Marit Bjoergen (zdobyła złoto), Heidi Weng (zajęła trzecie miejsce, druga była Charlotte Kalla) i Kristin Stoermer Steira.
- Jak mogę myśleć o nartach w takiej chwili? Sten Anders był naszym dobrym kolegą i od otrzymania tej strasznej wiadomości jesteśmy w szoku - powiedziała na konferencji Johaug. I przyznała, że łzy nie były efektem miejsca za podium, tylko dramatu koleżanki z reprezentacji.
Jacobsen podziękowała koleżankom za piękny gest na Twitterze. "Moje cudowne dziewczyny... Jesteście moją siłą na dobre i na złe. Dziękuję za żałobne opaski. Jestem wam dozgonnie wdzięczna" - napisała.