Justyna Kowalczyk drąży skałę

Przy okazji wręczenia nagród akcji ?Bieg na igrzyska? złota medalistka igrzysk olimpijskich i mistrzostw świata po raz kolejny upomniała się o trasę treningową.

- Kropla drąży skałę. Z trenerem Aleksandrem Wierietielnym powtarzamy to o tej trasie do znudzenia i wierzę, że w końcu się uda - uśmiechała się czołowa biegaczka narciarska świata. - Dzieciaki, nie tylko ja, potrzebują przynajmniej pięciokilometrowej, porządnej, zamkniętej dla ruchu trasy nartorolkowej. Powinna mieć odpowiedni profil, podbiegi i zjazdy. Nie każdy może spędzać ponad 300 dni w roku za domem i trenować za granicą. Dla tych dzieciaków to wręcz niemożliwe. Kiedy chcę potrenować w Polsce, mam do dyspozycji piękne Tatry i wspaniale wyposażone siłownie. Trasa w Zakopanem liczy 1700 m i jest bardziej rekreacyjna niż wyczynowa. W Dusznikach jest trasa dla biatlonistów, ale to wciąż za mało wobec potrzeb. Na tych trasach nie przygotuje się mistrza olimpijskiego czy świata. Nawet mistrza świata juniorów nie da rady wychować. Na nich można wytrenować jedynie mistrza Polski.

W czwartej edycji programu "Bieg na igrzyska" brało udział średnio 300 dzieci w każdym starcie - biegały m.in. w Tomaszowie Lubelskim, Dusznikach, Ustrzykach, Wiśle, Zakopanem i na Polanie Jakuszyckiej. "Bieg na igrzyska" przypomina akcję "Szukamy następców mistrza" - w 2004 roku, po sukcesach Adama Małysza, powstał program wyszukiwania talentów i szkolenia młodych skoczków narciarskich. Z niego wyrośli m.in. Maciej Kot i Dawid Kubacki, czyli brązowi medaliści ostatnich MŚ w Predazzo. Ale wraz z programem w Wiśle i Szczyrku powstały skocznie, na których trenują kadry A, B i C w skokach. Tras do biegania i trenowania na nartach i nartorolkach w Polsce brakuje. Zimą Kowalczyk chciała potrenować w Zakopanem, ale trasa była zamknięta i nieprzygotowana.

- Dzieciaki marzą o wynikach skrojonych na moje, ten program to świetna rzecz, one mają talent, nie mają gdzie trenować. Cieszę się, że akcja trwa już czwarty rok, ale proszę o więcej - mówiła Kowalczyk, ambasador "Biegu na igrzyska". - Jak ktoś daje rękę, to chce się także wziąć łokieć. Jeśli będą mieli gdzie trenować, osiągną wyniki na światowym poziomie. Mamy piękne Tatry i siłownie, ale tylko tym się świata nie podbije. Biegi to ciężka praca i mnóstwo wyrzeczeń.

Pobyt w Warszawie Kowalczyk wykorzystała nie tylko do promocji akcji, ale też w niedzielę wystartowała w Warsaw Orlen Marathon. Biegła na 10 km i przez pierwsze trzy dotrzymywała kroku Kenijczykom. Później biegła swoim tempem (kilometr pokonywała średnio 3 min i 36 s). Wśród kobiet zajęła 18. miejsce. - Fajna sprawa, ale bardzo kontuzjogenna. Mięśnie biegaczki narciarskiej są bardziej delikatne niż biegaczki. Dla moich mięśni takie "tłuczenie" po asfalcie jest bolesne i trudne do przeżycia. W poniedziałek rano odwiedziłam klinikę, w której rok temu miałam operację kolana. Na szczęście wszystko jest w porządku, ale na razie w takich zabawach nie będę już brała udziału - uśmiechała się Kowalczyk.

Polska biegaczka ma za sobą niespełna miesiąc wakacji. Od zakończenia sezonu w szwedzkim Falun, gdzie w połowie marca odebrała czwartą w karierze Kryształową Kulę za Puchar Świata, praktycznie w ogóle nie trenowała, tylko odpoczywała fizycznie i psychicznie. Ostatnio była w sanatorium, w jednym z polskich uzdrowisk. - Laba kończy się w połowie maja, na pierwszy obóz jedziemy do Sierra Nevada. Tak zdecydowaliśmy z trenerem Wierietielnym. Mieliśmy zacząć w Ramsau, ale kilkanaście dni temu postanowiliśmy zamienić Austrię na Hiszpanię. Uznaliśmy Sierra za lepszą opcję - zakończyła Kowalczyk.

Sezon olimpijski rozpoczyna się 29 listopada w Kuusamo, choć oficjalnego programu, zatwierdzonego przez FIS, jeszcze nie ma. We wstępnym kalendarzu zaplanowane są starty w Jakuszycach (18 stycznia sprint łyżwą, a 19 bieg na 10 km klasykiem ze startu wspólnego). Igrzyska w Soczi potrwają od 7 do 23 lutego.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.