Biathlon. Rosyjscy zawodnicy wolą Ukrainę

Dwaj reprezentanci Rosji chcą występować w przyszłym sezonie dla Ukrainy - taka wiadomość wywołała burzę w rosyjskich mediach. "Zdrajcy", "Pijacy", "Miłośnicy słoniny i gorzały" - to najłagodniejsze komentarze na forach internetowych.

Biathlon to w Rosji jedna z najpopularniejszych dyscyplin zimowych. Większe zainteresowanie wywołują jedynie hokej i łyżwiarstwo figurowe. Dlatego informacja podana przez portal R-sport wywołała duży odzew. Najpierw było niedowierzanie, bo Rosjanie wątpili, że to może być prawda. Zmienili zdanie po oficjalnej wypowiedzi Wołodymira Brynzaka, szefa ukraińskiego związku biathlonowego, który potwierdził, że trwają negocjacje z dwoma sportowcami. - Nie chcę podawać ich nazwisk. Po co ludziom niszczyć życie? Jeszcze nie występowaliśmy w tej sprawie do rosyjskiej federacji, bo dopiero toczą się rozmowy - stwierdził Brynzak.

Ukraińskie media poinformowały, że reprezentanci Rosji sami się zgłosili. Zawodnicy rozmawiają w tej sprawie nie bezpośrednio ze związkiem, lecz z jednym z ukraińskich regionów, w którym działa szkoła biathlonowa. - Uważam, że wszystko rozstrzygnie się w najbliższym czasie, a wtedy zwrócimy się do rosyjskiej federacji o wydanie licencji. Obaj już latem mogą przygotowywać się do sezonu z naszą kadrą - podsumował Brynzak.

Szok w Rosji

Dla Rosjan ta informacja była szokująca. - To piorun, który w nas uderzył - komentowali na Twitterze kibice. Szefowie biathlonowego związku przyznali, że wiedzą o planach sportowców. Starają się umniejszyć rangę wydarzenia, twierdząc, że to nie są wybitni zawodnicy. Żaden z nich nie był uczestnikiem sztafety, która na igrzyskach w Soczi zdobyła złoty medal. - Nawet w swoich najlepszych czasach nie zaliczali się do ścisłej czołówki - mówił w mediach rzecznik prasowy federacji.

Szef ukraińskiej federacji zdradził, że jeden z zawodników był mistrzem Rosji, a drugi zdobywał medale na międzynarodowych imprezach.

"Miłośnicy słoniny i gorzały"

Nazwisk nie udało się jednak długo utrzymać w tajemnicy w tak gorącej politycznie sprawie. Chodzi o 28-letniego Władymira Siemakowa i o rok młodszego Aleksandra Żyrnyja. Pierwszy jest pięciokrotnym mistrzem kraju, ma ceniony w Rosji tytuł mistrza sportu międzynarodowej klasy. Urodził się w Iżewsku, a mieszka w Sarańsku, stolicy Mordowii. W 2010 roku został wicemistrzem Europy w sztafecie. Pochodzący z Ufy Żyrnyj największe sukcesy także odnosił w sztafecie, z którą dwa lata temu był trzeci w Europie. - Wie, gdzie się przenieść, żeby szybko schudnąć - komentowali kibice na rosyjskich forach. To najłagodniejsze określenie, bo inni wyzywali zawodników od zdrajców, pijaków i miłośników sała, czyli suszonej słoniny.

- Obaj mogą nam pomóc w osiągnięciu sukcesów na następnych igrzyskach olimpijskich w Korei - uważa Brynzak.

W środę informacja o przenosinach zawodników na Ukrainę spadła z czołówek gazet i portali. Zepchnął ją inny biathlonowy skandal: jeden z trenerów kobiecej reprezentacji Rosji opluł i uderzył w twarz dziennikarza telewizyjnego komentującego biathlon.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.