PŚ w łyżwiarstwie szybkim. Kmiecik: Bródka mocny, drużyna też

W piątek w Berlinie Zbigniew Bródka ma potwierdzić powrót do formy, która czyni go kandydatem do medalu w Soczi. W sobotę zdobywca Pucharu Świata na 1500 m wspólnie z kolegami będzie walczył o olimpijską kwalifikację dla drużyny. - Podium igrzysk dla Bródki nie jest wydumane, a drużyna uzyska prawo startu w Soczi - mówi trener męskiej kadry panczenistów, Wiesław Kmiecik.

Łukasz Jachimiak: Po nieco słabszym początku sezonu Zbigniew Bródka był trzeci w Astanie. Jego pierwsze podium w tej edycji Pucharu Świata jest dowodem, że wrócił do formy, którą prezentował poprzedniej zimy?

Wiesław Kmiecik: Nie mogę powiedzieć, że to był jego udany bieg. Na prostej krzyżówkowej nie za każdym razem wychodził mu krok, wejścia w wiraże były opóźnione, to miało wpływ na prędkość. Było trochę błędów. Cieszy, że mimo to uzyskał czas o 0,7 s lepszy niż przed rokiem na tym samym torze. No i zajął trzecie miejsce. A im bliżej igrzysk, tym cenniejsze są pozycje na podium. Będzie coraz lepiej, bo Zbyszek wyeliminuje błędy. Choć oczywiście rywale też będą coraz mocniejsi.

Który z nich wygląda na najgroźniejszego?

- Największy postęp od poprzedniego sezonu zrobił zwycięzca z Astany, czyli Denis Juskow. Widać, że na igrzyskach w swoim kraju mistrz świata będzie chciał walczyć o złoto.

Z kim będzie walczył najmocniej?

- Na pewno m.in. ze Zbyszkiem. To jest realny cel. Kilka miesięcy temu w Soczi odbyły się mistrzostwa świata, a Bródka był w nich piąty i szósty. Jak się mocno trenuje i udanie startuje, uzyskując świetne wyniki w rywalizacji z mocnymi konkurentami, to nie ma wyjścia - jest się jednym z faworytów. W Astanie obsada była najmocniejsza. Zbyszek pokonał m.in. Shaniego Davisa, czyli rekordzistę świata na 1500 metrów [również dwukrotnego wicemistrza olimpijskiego na tym dystansie i dwukrotnego mistrza olimpijskiego na 1000 m]. Oczywiście kandydatów do medalu jest w tej konkurencji 10, ale my mamy zwycięzcę Pucharu Świata, więc nasze mówienie i myślenie o podium nie jest wydumane.

Z kolanem lidera naszej kadry już wszystko dobrze?

- Problem jest za nami, Zbyszek jest w coraz lepszej dyspozycji. Nie byłoby całej historii, gdyby po zażyciu lekarstwa odpoczął trzy dni. Niestety, przeszarżował, w efekcie w kolanie zebrał się płyn i w końcowej fazie przygotowań do sezonu przez trzy tygodnie mógł trenować tylko lekko. Takie odpuszczenie treningu odbiło się na jego formie. Ale to już za nami.

Bródka zdrowy, Jan Szymański też, a więc koniec kłopotów?

- W drodze z Astany do Berlina zaginęły nasze bagaże, mieliśmy więc poślizg w podróży. Wszystko przez to, że z Astany do Kijowa dolecieliśmy o godzinę i 20 minut później, niż powinniśmy, i mieliśmy tylko 20 minut do odlotu do Warszawy. My zdążyliśmy, ale nasze bagaże nie zostały przeniesione i nie wyleciały z Kijowa. Kiedyś łyżwy można było wozić w bagażu podręcznym, ale w dzisiejszym świecie uznano, że z nimi na pokładzie stanowilibyśmy zagrożenie terrorystyczne. Cóż, to są uroki życia na walizkach. Nie mamy toru w kraju, dlatego musimy tak gonić.

Dogonicie miejsce dające drużynie prawo startu na igrzyskach?

- W Berlinie drużyna wystartuje w pełnym składzie, będzie dobrze. Dużo straciliśmy w Salt Lake City [Bródka, Konrad Niedźwiedzki i Roland Cieślak zastępujący chorego Szymańskiego zajęli dziesiąte miejsce], ale te małe komplikacje nie mogą nam przeszkodzić w wejściu w "szóstkę". Musimy uzyskać prawo startu na igrzyskach. Dla medalistów mistrzostw świata [brąz w Soczi] to oczywisty cel.

A jaki cel stawia pan Niedźwiedzkiemu?

- W jego przypadku cały czas czujemy niedosyt. Kręci się koło podium, teraz był piąty w Astanie, w zeszłym sezonie był już czwarty. Dobrze, że go mamy. To specjalista od 1000 m. Bródka na tym dystansie w Astanie był 11. Ale i on na 1000 m też się będzie liczył. W Soczi właśnie na 1000 m był piąty, a na 1500 m - szósty. To pokrewne dystanse. Każdy z naszych chłopaków się na nich liczy i może myśleć o pudle. W obu konkurencjach jest 10 zawodników, z których każdy może wygrać, a ja się cieszę, że w obu "dziesiątkach" mamy swoich zawodników.

Dzięki transmisjom w sportowych kanałach Polsatu kibice mają wreszcie pojęcie o tym, jak wygląda rywalizacja Polaków ze światową czołówką.

- To bardzo fajna sprawa, w zeszłym sezonie była tragedia, bo osiągaliśmy sukcesy, a mało kto o nich wiedział. Szkoda tylko, że te kanały Polsatu nie mają takiego zasięgu jak telewizja publiczna, ale liczymy, że po Soczi i ona się nami mocniej zainteresuje. Wiemy, że będzie z nami w Berlinie i pokaże materiały w sporcie po głównych wydaniach Wiadomości. Dobre i to, musimy się postarać, żeby było nas za co chwalić.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.