Soczi 2014. Zaczną olimpijczycy z luzem w biodrach

Kilkanaście lat temu byli niechciani, teraz biją rekordy oglądalności i rozpoczynają olimpijską rywalizację. W czwartek 6 lutego, na dzień przed ceremonią otwarcia igrzysk w Soczi, jako pierwsi do walki staną snowboardziści.

Cztery lata temu na igrzyskach olimpijskich w Vancouver amerykańscy hokeiści grali w fazie grupowej z Kanadyjczykami i pokonali ich 5:3. Ze swymi odwiecznymi rywalami spotkali się jeszcze raz - w finale (przegrali po dogrywce). Na tych samych igrzyskach pierwsze złote medale olimpijskie w karierze wywalczyli alpejczycy Bode Miller i ulubienica kolorowych pism oraz męskiej części kibiców Lindsey Vonn. Transmitująca igrzyska telewizja NBC miała też coś specjalnie dla kobiet, bo najlepszym łyżwiarzem figurowym został Evan Lysacek, pokonując wielkiego Rosjanina Jewgienija Pluszczenkę.

W Kanadzie sportowcy z USA wywalczyli najwięcej medali ze wszystkich reprezentacji - 37, w tym dziewięć złotych.

Amerykański sen

Najlepiej zapamiętanym mistrzem został Shaun White. Snowboardzista przez lata nazywany "latającym pomidorem" (z racji burzy czerwonych włosów wystających spod kasku, ale niedawno je ściął, bo znudził mu się ten przydomek) olimpijskie złoto w halfpipie wywalczył drugi raz z rzędu. Jego ewolucje w lodowej rynnie miały w USA oglądalność lepszą niż wszystkie inne wydarzenia z Vancouver.

White to człowiek, który pierwszego sponsora zdobył już w wieku siedmiu lat, a którego teraz wspierają m.in. Sony, Hewlett-Packard, Jeep i Motorola.

Ostatnia z wymienionych firm kosztem miliona dolarów zbudowała specjalnie dla niego treningową rynnę w Kolorado, w razie potrzeby w każdej chwili gwarantuje dostarczenie na nią świeżego śniegu, a samemu White'owi zapewnia transport helikopterem z - jak to zostało ujęte - każdego miejsca świata.

Ktoś, kogo przyzwyczajono do takich luksusów, z fanami komunikuje się w niestandardowy sposób. "Wyjechałem do Vancouver" - takim podpisem opatrzono zdjęcie cienia White'a na tle ośnieżonej góry cztery lata temu. Wielką fotografię powieszono na jednym z wieżowców na Times Square.

White, który we wrześniu skończy 28 lat, jest idolem nie dlatego, że ma w dorobku dwa olimpijskie złota. Dla jego rodaków dużo ważniejsze jest, że realizuje amerykański sen. On przeszedł drogę od pucybuta do milionera. Jako dziecko mieszkał w furgonetce, teraz jest najbogatszym sportowcem zimowych igrzysk. W 2007 r., a więc tuż po zdobyciu pierwszego złota igrzysk, w samych zawodach Burton (to też jego sponsor) Global Open Champion zgarnął 210 tys. dol. i nowiutkiego chevroleta corvette.

Wtedy był już sześciokrotnym mistrzem Winter X Games, czyli igrzysk sportów ekstremalnych, które w Stanach często mają lepszą oglądalność niż igrzyska olimpijskie.

Zła młodzież? Ale sponsorzy dobrzy

Dwie dekady temu, gdy trwała debata, czy snowboard zasługuje na miejsce w rodzinie sportów olimpijskich, nie brakowało w MKOl takich, którzy twierdzili, że to tylko amerykańska zabawa dla zmanierowanej młodzieży, a uważany za ojca nowożytnego ruchu olimpijskiego baron Pierre de Coubertin nie cieszyłby się, że taką zaproszono na najpoważniejszą ze sportowych imprez.

Argumentów przeciw już w debiucie snowboardu na igrzyskach dostarczył też Ross Rebagliati, który w 1998 r. w Nagano zdobył złoto w slalomie gigancie. Trzy dni później Kanadyjczyk stracił medal, bo test antydopingowy wykazał w jego organizmie obecność marihuany. Ostatecznie MKOl przegrał batalię z prawnikami sportowca, gdyż nie potrafił dowieść, że narkotyk pomógł zawodnikowi pokonać rywali. Medal wrócił do Rebagliatego, ale niesmak pozostał.

Dzisiejsi mistrzowie deski też uchodzą za nietykalnych, bo MKOl zorientował się już, że dzięki nim przyciąga przed telewizory młodych widzów. A ci są skarbem dla jego sponsorów.

To dlatego w Soczi w snowboardzie zostanie rozdanych aż dziesięć kompletów medali, choć 16 lat temu w Nagano rozegrano zaledwie cztery konkurencje.

O wartości gwiazd tego sportu przekonuje "Forbes", twierdząc, że White to najbogatszy ze wszystkich zimowych olimpijczyków.

Z samych umów sponsorskich Amerykanin ma 8-9 mln dol. rocznie. Zyski czerpie ze sprzedaży odzieży własnej marki i sygnowanego swoim nazwiskiem sprzętu snowboardowego, z udziału w popularnych programach telewizyjnych (wkrótce dostanie własny w NBC) i ze sprzedaży praw do tworzenia o sobie kolejnych filmów dokumentalnych oraz gier komputerowych.

Zamach na bossa

- Shaun jest największym bossem w naszym biznesie i chyba w całym sporcie zimowym. Chłopak wysoko postawił sobie cele i z tego, co widziałem powinien je luźno zrealizować - mówi o nim Michał Ligocki.

Nasz zawodnik specjalizujący się w halfpipie ćwiczył z White'em pod koniec stycznia. Wtedy Amerykanin wyjątkowo zrezygnował ze startu w X Games, chcąc w pełni poświęcić się pracy na dwa spektakularne sukcesy w Soczi. Do Rosji przyjechał, by jako pierwszy snowboardzista zdobyć na jednych igrzyskach dwa złote medale oraz jako pierwszy wygrać jedną konkurencję na trzecich igrzyskach z rzędu.

W środę, dokładnie na dzień przed rozpoczęciem rywalizacji w slopestyle'u i na dwa dni przed ceremonią otwarcia igrzysk, okazało się, że pierwszego celu White nie zrealizuje. Zrezygnował z przystąpienia do kwalifikacji slopestyle'u, a fanów uspokoił, że to nie przez wtorkowy upadek na treningu i zbicie nadgarstka. Tłumaczył, że sobotni finał tej konkurencji odbędzie się w tym samym czasie, co pierwszy trening halfpipe'u, a on chce się dobrze zapoznać z rynną, by nie zepsuć niczego w ulubionej konkurencji.

"Panie White. Łatwo znaleźć powody do rezygnacji z walki, kiedy myślisz, że nie dasz rady wygrać" - napisał na Twitterze Sebastien Toutant. 21-letni Kanadyjczyk, który debiutuje w igrzyskach, najwyraźniej poczuł, że przeżywa moment, w który może zaistnieć. Kilka dni temu rozbawił kibiców z całego świata, publikując zdjęcie przedstawiające instrukcję korzystania z olimpijskich sedesów. Na obrazku, który znalazł w Soczi (albo zażartował, że taki znalazł), zabrania się m.in. załatwiania fizjologicznych potrzeb w pozycji na skoczka narciarskiego i wędkowania w muszli klozetowej.

To było zabawne, atak na White'a już mniej. Ale ten atak jest znamienny - pokazuje, że snowboardziści to już nie są luźni goście z jednej paczki.

Igrzyska niszczą snowboard

Nad tym ubolewa Terje Haakonsen, który już w latach 90. twierdził, że igrzyska zabiją ducha dyscypliny. Norweg wiele razy był mistrzem świata i zwycięzcą różnych innych prestiżowych zawodów. O olimpijski medal nie zdecydował się walczyć, bo przede wszystkim nie mógł się pogodzić z tym, że MKOl prawa do prowadzenia dyscypliny powierzył Międzynarodowej Federacji Narciarskiej (FIS), a nie Międzynarodowej Federacji Snowboardowej (ISF). Norweg jest głosem tych, którzy twierdzą, że przez tę decyzję dyscyplina traci swój charakter, bo po pierwsze rządzą nią wpatrzeni w swoje konkurencje narciarze, a poza tym dała się zamknąć w karby olimpijskiej sztampy.

- Robi mi się niedobrze, kiedy czytam, że zawodnicy przygotowują się do igrzysk na replice toru do slopestyle'u w Austrii. Replika? Gdzie się podziała nasza kreatywność? Gdzie snowboardowa improwizacja? - pytał norweski mistrz niedawno na łamach "Snowboarder Magazine".

Haakonsen piekli się też, że w olimpijskim sezonie odwoływane są kolejne imprezy. I ma rację - tak jest, bo najlepsi są pochłonięci przygotowaniami do walki o olimpijskie laury i o kolejnych sponsorów.

Rozgrywany pod egidą FIS Puchar Świata dla wielu najlepszych zawodników nie ma znaczenia aż do czasu, kiedy trzeba w nim walczyć o olimpijskie kwalifikacje. White niedawno zrezygnował z X Games, za to w lutym ubiegłego roku wrócił do PŚ, choć wcześniej pokazał się w nim tylko cztery razy w życiu. Torah Bright, australijska mistrzyni olimpijska w halfpipie z Vancouver, o cyklu też przypomniała sobie w roku przedolimpijskim, po trzech latach nieobecności.

Kojonkoski docenia

Czy snowboard na igrzyskach staje się ważniejszy niż w swoim domu, czyli na X Games?

Pewne jest, że w Soczi ma być tak samo ekstremalny. O tym na własnej skórze przekonał się już nie tylko White. W poniedziałek na schody znajdujące się między przeszkodami na torze do slopestyle'u spadł Torstein Horgmo. Norweg, który miał walczyć o medal, igrzyska opuścił ze złamanym obojczykiem.

Przykrych upadków będzie pewnie więcej, bo MKOl już wie, że im trudniej, tym lepiej - w sensie oglądalności.

Pytany o stopień trudności trasy White przyznał, że miejscami jest niebezpieczna, ale bardziej otwartym tekstem o takich sprawach mówią raczej słabsi zawodnicy. Najlepszym pewnie nie wypada, skoro wszystkim są przedstawiani jako ludzie szczególnej odwagi. Amerykanka Kelly Clark, złota medalistka olimpijska z 2002 i brązowa z 2010 roku, lecąc myśliwcem F-18 ścigała się kiedyś z barierą dźwięku. A Enni Rukajärvi została niedawno bohaterką Miki Kojonkoskiego. - Ona jest odzwierciedleniem nowej kultury w sporcie. Mistrzostwo łączy z odwagą, świeżością, lekkością i energią - mówi były trener skoczków narciarskich, a obecnie szef Fińskiego Komitetu Olimpijskiego.

To m.in. jego decyzją 23-latka poniesie flagę swego kraju na ceremonii otwarcia igrzysk. Dawna potęga kojarzona z klasycznymi zimowymi dyscyplinami sportu otwiera się na olimpijczyków z luzem w biodrach? To kolejny znak czasu.

Relacje z najważniejszych zawodów w aplikacji Sport.pl Live na iOS , na Androida i Windows Phone

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.