Soczi 2014. Jak zostać mistrzem? Przezwyciężyć strach

- Sportowca niszczą trzy mentalne trucizny: przekonanie o doskonałości, nadmierne oczekiwania i porównywanie się do innych. Najważniejszą umiejętnością herosów jest zdolność koncentracji - mówi prof. Rich Gordin, przygotowujący reprezentację USA do igrzysk w Soczi

Igrzyska Putina - książka Wacka Radziwinowicza ?

 

Prof. Gordin jest amerykańskim psychologiem, który odpowiadał za przygotowanie mentalne amerykańskich reprezentacji do siedmiu zimowych i letnich igrzysk olimpijskich. Kilka razy gościł w Polsce, gdzie był jednym z wykładowców projektu "SIOKO" (Silna i Odporna Kadra Olimpijska).

Przemysław Iwańczyk: Amerykańscy sportowcy potrzebują wsparcia psychicznego? Przecież to urodzeni ludzie sukcesu.

Rich Gordin: Wszyscy sportowcy - czy to Amerykanie, czy inna nacja - potrzebują specjalistycznych ćwiczeń wpływających na psychikę. Zawodnicy spędzający długie godziny nad treningiem techniki swojej dyscypliny, przygotowaniu do konkretnych imprez, aklimatyzacji w nowych warunkach czy wreszcie w poszukiwaniu odpowiedniego dla siebie czasu i miejsca do regeneracji, muszą pamiętać o równie ważnej sprawie. Treningu mentalnym, który wprowadza sportowców w następny wymiar ich samoświadomości, kształcenia, nadaje treningowi wymiar systemowy.

Oczywiście są tacy, którzy na własną rękę umieją znaleźć ten balans, inni potrzebują wsparcia coacha i uważam, że tacy uczą się szybciej i w bardziej uporządkowany sposób. Natomiast wszyscy wielcy sportowcy - i to jest warunek konieczny - muszą opanować umiejętności umysłowe: spokój, koncentrację, wyobraźnię, rozmowę z samym sobą czy w kolejnym kroku tzw. wstępne przygotowanie do konkurowania z rywalami.

Musi pan mieć bardzo trudne zadanie. Będę upierał się, że Amerykanie są mistrzami psychicznego podejścia do sportu, ale na ogół to ludzie pod tym względem idealni. Da się pracować z kimś, kto doszedł do ściany?

- Muszę pana rozczarować, bo nie ma zawodników doskonałych, także od strony psychologicznej. W rzeczywistości każdego profesjonalnego sportowca trawią trzy trucizny: przekonanie o doskonałości, nadmierne oczekiwania i porównywanie się do innych. To błędne podejście, tak jak błędne jest stwierdzenie, że wszyscy amerykańscy sportowcy są mistrzami podejścia psychicznego do sprawy. Nad tym należy nieustająco pracować, bo odpowiednie podejście ma zmienić parametry psychiczne, a przez to przełożyć się na poprawę zdolności fizycznych w treningu. Jest ścisły związek między tymi sferami.

Wyobraźmy sobie sportowca światowej klasy. Dostaje go pan w swoje ręce i...

- Najpierw muszę dowiedzieć się od zawodnika, czego ode mnie oczekuje, jaką rolę mam odegrać w jego sztabie. Staram się słuchać, wyciągać wnioski i dowiedzieć, co jeszcze możemy poprawić. W rozmowie z jego trenerem muszę przekazać, jak bardzo zamierzam ingerować w ich codzienną pracę, wyjaśniam również rolę psychologa sportowego w ogóle. W tym zawodzie nie ma szybkich, gotowych rozwiązań.

Następnie pracuję z zawodnikiem twarzą w twarz, później regularnie kontaktujemy się telefonicznie, mailowo, używamy też Skype'a, kiedy zawodnicy podróżują po świecie, rozgrywając swoje zawody. Choćbym chciał, nie mogę być z każdym na miejscu, ale chcę mieć kontakt z nimi w trakcie ważnych dla nich wydarzeń. W przypadku przedstawicieli sportowców zimowych spotykam się z nimi często w Park City w stanie Utah, gdzie odbywały się zimowe igrzyska w 2002 r.

Generalnie jednak dostarczam sportowcom narzędzi, z których oni powinni nieustająco korzystać. Nie chcę i nie będę mówił o konkretnych przypadkach, generalnie celem mojej pracy jest wypracowanie najważniejszych umiejętności psychicznych - zdolności do koncentracji i skupienia. Bez tego niemożliwa jest ani moja dalsza praca, ani doprowadzenie sportowca na szczyt.

Niezwykle istotny w tej układance jest też główny trener odpowiadający za sportowca. On także, nie tylko sam zawodnik, musi chcieć pomocy psychologa. Tacy właśnie szkoleniowcy, otwarci na pomoc z zewnątrz, chcą dla swoich sportowców jak najlepiej, kierują się ich interesem. Takich trenerów darzę największym szacunkiem. Są jednak i tacy, którzy nie są otwarci. Wtedy nie ma szans, bym zdołał pomóc.

W jakim wieku należy rozpocząć pracę nad psychiką sportowca? Czy możliwe jest zastosowanie pana metod już od wczesnych lat?

- To bardzo ważne, by kształtować tę sferę już od najmłodszych lat. Dzieci z natury są pełne radości i pasji, ich umiejętności koncentracji są wysoko rozwinięte. Jest jeszcze jedna bardzo ważna sprawa - u młodych ludzi występuje poczucie "czystego sportu", nieobarczonego tym, co w sporcie złe. Dopiero z wiekiem, a już na pewno jako dorośli, tracimy zdolność do wykonywania pewnych zadanych przez psychologów ćwiczeń. Wynika to z innego postrzegania sportu, można powiedzieć, że ta dziecięca chłonność pewnych nawyków ulega erozji.

Psychologowie twierdzą, że ich praca jest niezbędna, by wychować mistrza. Odpowie mi pan serio, na ile forma sportowca to przygotowanie do zawodów, talent, szczęście, a na ile predyspozycje mentalne?

- Zadał pan bardzo kontrowersyjne pytanie, to w ogóle temat do dyskusji, bo każdy uważa co innego, nawet wśród nas, psychologów, są różne szacunki. Zazwyczaj mówią one, że sport we wszelkich aspektach to 95 proc., a 5 proc. to przygotowanie psychiczne. Niewiele, prawda? Wyobraźmy sobie teraz, że na najważniejszych zawodach, np. igrzyskach olimpijskich, wszyscy rywale te 95 proc. wytrenowali perfekcyjnie. Co zdecyduje? No właśnie te 5 proc. psychicznego nastawienia. Powiem więcej, na najwyższym poziomie ten element może wziąć górę nad resztą.

Sportowiec musi nie tylko w siebie wierzyć, ale i też przełamywać barierę strachu. Weźmy narciarzy alpejskich - jak przełamać w nich lęk przed niebezpiecznym zjazdem?

- Strach jest tylko percepcją! Celem nie jest więc uniknięcie strachu, bo to naturalne, że przychodzi, ale jego opanowanie. Stojąc twarzą w twarz ze swoimi obawami, musimy je wpierw zidentyfikować, nazwać, przekonać, czy naprawdę one nas paraliżują. Później następuje proces przezwyciężania tego strachu i to jest tak naprawdę klucz do wszelkiego sukcesu.

Mówił pan o obawie niebezpieczeństwa, ale nie jest to coś, co najbardziej trapi zawodników ze szczytu. Bardziej niż kontuzji, zranienia, wypadku obawiają się porażki. Są i tacy, którzy w niewytłumaczalny sposób odczuwają lęk przed sukcesem, zmianami. Dotyczy to wszystkich, nie tylko tych, którzy uprawiają sporty niebezpieczne. Sport na ryzyko. Dlatego najpierw trzeba zdiagnozować problem, przełamać lęk, a najlepiej - co staram się robić - wykorzystać go, by zaliczyć jeszcze lepszy start w zawodach. To jest możliwe z punktu widzenia psychologii.

Zatrzymajmy się jednak przy niebezpieczeństwach. Igrzyska w Soczi niosą wielkie ryzyko np. zamachów terrorystycznych. To nie jest teraz bezpieczny kraj.

- W ogóle nie ma o tym mowy. Zawodnicy będą skoncentrowani tylko na swoich startach i moja to rola, by tak było. Jeśli ktokolwiek będzie zainteresowany bezpieczeństwem, to tylko rodziny sportowców mieszkających poza tzw. strefami olimpijskimi. Wierzę jednak, że rosyjski rząd robi wszystko, co możliwe, byśmy wszyscy czuli się w Soczi bezpieczne.

Woli pan pracować z utalentowanym sportowcem, ale leniwym, czy lepiej przygotować solidnego zawodnika, który do wszystkiego doszedł ciężką pracą?

- Chcesz mi kogoś polecić? Poproszę tylko o sportowców z wielką chęcią do pracy, nawet jeśli mają mniej talentu. Nie można nauczyć, wyćwiczyć czegoś takiego jak "serce do pracy". Najlepsza definicja zawodnika, a usłyszałem kiedyś taką, to: "nieugaszony w swej pracowitości, z sercem do wygrywania". Jeden z amerykańskich trenerów powiedział mi kiedyś, że 80 proc. sportowców chce wygrywać, 20 proc. nienawidzi przegrywać, ale 100 proc. z nich nie wyobraża sobie, że wypada z topowej grupy reprezentantów kraju. Są różne powody, dla których ludzie są gotowi do wszelkich poświęceń, ale tylko tacy jadą z nami na igrzyska. Co z tego, że widziałem wielu utalentowanych ludzi, skoro przepadli, bo nie mieli serca. Cokolwiek przez to serce rozumiesz.

Czy dla psychologów stanowi różnicę praca ze sportowcami przed igrzyskami zimowymi i letnimi?

- Nie ma wielkich różnic, jestem kimś, kto ma zmieniać sportowców niezależnie od dyscypliny, jaką uprawiają. Jeśli jest jakakolwiek różnica, to tylko dla mnie - po miesiącach pracy w ciepłych warunkach muszę przyzwyczaić się do stania na mrozie.

Był pan na kilku wykładach w Polsce, rozmawiał z zawodnikami, ich trenerami. Jakie są najważniejsze problemy naszych sportowców?

- Polscy sportowcy są tacy sami jak ich rywale na całym świecie. Jestem natomiast pod wielkim wrażeniem, jak Polacy wykorzystują dane im możliwości, jak bardzo są zdeterminowani, by realizować swoje marzenia. Spędziłem w Polsce pół roku, biorąc udział w projekcie SIOKO, i jeszcze jedna rzecz rzuciła mi się w oczy - świetny personel medyczny oraz zaplecze psychologiczne, by zapewnić polskim sportowcom jak najlepszą opiekę.

Zapytam pana jeszcze o polski przypadek sprzed kilku dni. Jak wytłumaczyć, że najlepsza polska tenisistka wygrywa w Australian Open z Wiktorią Azarenką, a nazajutrz dostaje zdecydowane lanie od niżej notowanej Dominiki Cibulkovej?

- To proste: oczekiwania. Im wyższe, a po wygranej z Azarenką, były na bardzo wysokim poziomie, tym większe ryzyko słabszego występu. Nie zwyciężyła Radwańska, ale ciśnienie, by powtórzyć świetny występ następnego dnia. Do tego właśnie potrzebny jest psycholog sportu, by takich sytuacji unikać.

Stadiony na Soczi 2014 - po co i za ile? Kliknij, aby obejrzeć galerię!

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.