We wtorek w Seefeld odbyły się pierwsze treningi skoczków przed piątkowym konkursem na obiekcie normalnym (HS 109). Dobrze spisali się Polacy. W sobotę i niedzielę podopiecznym Stefana Horngachera nie szło w Innsbrucku, a w Seefeld od początku dają nadzieję na lepsze wyniki.
- Widać, że chłopców puściło, już na pierwszym treningu w Seefeld zaczęli skakać na swoim normalnym poziomie, na lekko, swobodnie. Powinno być dobrze – ocenia Tajner.
Prezes Polskiego Związku Narciarskiego uważa, że pomogły rozmowy, do jakich doszło po zawodach na dużej skoczni w Innsbrucku. Zaraz po niedzielnej „drużynówce” na Bergisel dyrektor sportowy PZN-u Adam Małysz naciskał na Horngachera, by ten podjął decyzję o swojej przyszłości i poinformował sztab oraz zawodników czy w przyszłym sezonie nadal będzie prowadził polską kadrę, czy przyjmie ofertę objęcia kadry Niemiec.
Z Horngacherem rozmawiał Małysz. Później doszło też do rozmowy w gronie Małysz, Tajner, Horngacher. Austriacki trener przekazał prezesowi i dyrektorowi, że wciąż się waha. Tłumaczył, że gdyby miał się kierować sercem, zostałby w Polsce, ale rozum podpowiada mu przyjęcie oferty z Niemiec.
- On prosi, żeby jeszcze dać mu czas, więc czekamy – mówi Tajner. I prosi, żebyśmy wszyscy czekali spokojnie. Jeszcze w poniedziałek prezes chciał, by trener decyzję o swojej przyszłości podjął przed piątkowym konkursem w Seefeld. Ale zmienił zdanie. - Poprosiłem Horngachera, żeby porozmawiał z zawodnikami i ze sztabem. Takie spotkanie odbyło się w poniedziałek. Po atmosferze widać, że pomogło to, co Horngacher powiedział zawodnikom. Uspokoił sytuację – mówi Tajner. – Dlatego apeluję o to, żeby zamieszanie było już jak najmniejsze – dodaje.
Horngacher o swojej przyszłości ma poinformować na koniec MŚ w Seefeld.