Odważna decyzja Doleżala. Dotrzymał słowa z wiosny. Zburzył beton Horngachera

Michal Doleżal oddelegował trzech najsłabszych zawodników z kadry A i zastąpił ich skoczkami z kadry Macieja Maciusiaka. Za kadencji Stefana Horngachera taka sytuacja nigdy się nie zdarzyła, choć kilka razy Austriak powinien dać szansę choćby dwóm skoczkom w jednym momencie. Czech z kolei potwierdził, że jego słowa z wiosennych przygotowań nie były bajkami dla mediów, a roszady wśród zawodników i sztabów trenerskich występują także zimą.

Michal Doleżal zdecydował, że trzech jego zawodników zostanie zastąpionych przez trzech zawodników z kadry Macieja Maciusiaka. W Pucharze Świata, oprócz naszej najlepszej trójki, wystąpią także: Klemens Murańka, Aleksander Zniszczoł i Andrzej Stękała. W Pucharze Kontynentalnym w Planicy pojawią się za to: Maciej Kot i Stefan Hula z kadry A. Dojdzie także do małych roszad w sztabach szkoleniowych. W tym wideo więcej o zmianach:

Zobacz wideo

Takiej decyzji Stefan Horngacher nie podjął nigdy w swojej pracy z reprezentacją Polski. Austriak mocno ufał swoim metodom i stworzył naturalną barierę między pierwszą a drugą kadrą. Za kadencji Austriaka skoczkowie z kadry B pojawiali się w składach na Puchary Świata właściwie tylko w momencie, gdy Polska poszerzała swój limit do siedmiu zawodników lub gdy mieliśmy możliwość wystawienia grupy krajowej. Instytucja wycofania skoczka do treningu lub Pucharu Kontynentalnego właściwie nie istniała, choć nie da się ukryć, że przydałaby się szczególnie w ostatnim sezonie Austriaka.

Doleżal dotrzymał słowa z wiosny

Michal Doleżal od początku swojej przygody z reprezentacją wprowadził jednak zupełnie nową współpracę między kadrami. W czasie letnich przygotowań kadry wymieniały się zawodnikami i trenerami. Doleżal wiedział, że musi dać sygnał rezerwowym do cięższej pracy, a ta może zostać nagrodzona. Młodzi przez trzy poprzednie lata wiedzieli, że właściwie i tak nie mają żadnych szans na częstsze wyjazdy na Puchar Świata. Wielu również przez to zakończyło kariery. 

Wiosną wiele mówiło się o współpracy między grupami. Prawdziwy test miał jednak przyjść w zimowym Pucharze Świata i wydaje się, że Doleżal nie zapomniał o swoich założeniach. Czech po połowie sezonu zdecydował się oddelegować trzech najsłabszych zawodników, a zastąpiła ich trójka z kadry B, która w Pucharze Kontynentalnym skakała ostatnio bardzo porządnie. Ale zarówno Stękała, jak i Zniszczoł spalili się przy starcie w Zakopanem. Z kolei Maciej Kot i Stefan Hula zostali teraz oddani Maciejowi Maciusiakowi, który kilka razy przywracał już ich do formy. - Troszkę przeciągnęliśmy ich starty, bo chcieliśmy dać skoczkom więcej zaufania. Maciej Maciusiak jest jednak bardzo dobrym trenerem. Popracują z nim trochę inaczej i może uda mu się ich odbudować. Nowy trener popatrzy też nieco z boku na ich problemy - powiedział Michal Dolezal. 

I dodał: - Jestem pewny w niemal 100 procentach, że problemy Jakuba, Stefana i Maćka to kwestia psychiki. Oni potrafią naprawdę skakać. Jeśli pokażą to, co na treningach, zrobią to automatycznie, będzie dobrze. Ale sami sobie w tym przeszkadzają.

Kadra pierwszy raz w tym sezonie mocno się podzieli, bo z Jakubem Wolnym na treningach w Szczyrku zostanie Grzegorz Sobczyk (asystent Doleżala), a dyrektor skoków i kombinacji - Adam Małysz pojedzie do Planicy razem z kadrą B, gdzie będzie towarzyszył sztabowi szkoleniowemu. W Japonii jest z kolei asystent Maciusiaka - Radek Żidek, który w Sapporo został razem z Klemensem Murańką po weekendowym Pucharze Kontynentalnym.

Jak Horngacher dawał szansę rezerwowym? 

W pierwszym sezonie Horngachera właściwie na wszystkie zawody jeździli: Hula, Kot, Kubacki, Stoch i Żyła. A do Turnieju Czterech Skoczni także Klemens Murańka (wówczas kadra A). Wtedy limit siódmego zawodnika uzupełniał Aleksander Zniszczoł z kadry B. Przed Turniejem Czterech Skoczni limit spadł do sześciu skoczków, a Murańka i Zniszczoł trafili do COC. Na Puchary Świata zaczął jednak jeździć Jan Ziobro i pozostał tam już do końca sezonu.

Sezon później z limitem skoczków było dużo gorzej, bo praktycznie przez większość sezonu mieliśmy tylko sześciu skoczków. I choć 17-letni wówczas Tomasz Pilch powiększył limit do siedmiu skoczków na Turniej Czterech Skoczni, to wystartował tylko w dwóch konkursach. Kadra A skakała świetnie i była zabetonowana tak, że właściwie nikt nie mógł do niej dołączyć, a coraz częściej mówiło się o "żelaznej szóstce Horngachera". Nawet Maciej Kot, który zaliczył pierwszy sezon załamania formy i pod koniec zimy złapał poważniejszą zadyszkę, nie mógł liczyć na odpuszczenie jakiegoś weekendu i zmianę przez zawodnika z kadry B.

Kot i Hula nie skaczą gorzej niż u Horngachera. Wolny problemem Doleżala

Największy kamyczek do ogródka Horngachera można wrzucić jednak za sezon 2018/2019. Dziś narzekamy, że tylko trzech Polaków regularnie punktuje w Pucharze Świata, ale sezon temu było ich właściwie tylko czterech. Największym minusem dla Michala Doleżala jest więc obecnie tylko dyspozycja Jakuba Wolnego, który zaliczył regres formy względem poprzedniego sezonu. Ale jeśli popatrzymy na Hulę czy Kota, to oni nie skaczą wcale gorzej niż za Horngachera. Ba, Kot już po trzech weekendach tego sezonu zgromadził więcej punktów w PŚ niż rok wcześniej. Z kolei Stefan Hula po połowie sezonu ma mniej więcej połowę dorobku z poprzedniego roku. Horngacher zaś w ostatnim sezonie do końca sezonu woził na Puchary Świata dołującego i rzadko punktującego Stefana Hulę, a Maciej Kot został wycofany dopiero po 16 konkursach, mimo że punktował w nich tylko pięć razy. Wówczas jego miejsce zajął 18-letni Paweł Wąsek - i to była właściwie jedna dłuższa prawdziwa szansa dla zawodnika z drugiej drużyny. 

Rezerwowi nie mieli takiej szansy od dawna

Wydaje się, że po Sapporo najbliżej powrotu do składu kadry A może być Jakub Wolny, który uwielbia większe skocznie, a przecież przed nami konkursy w Willingen czy loty narciarskie, na których Wolny czuje się najlepiej. Doleżal zresztą też twierdzi, że jego najłatwiej będzie przywrócić do formy. 

Dużo trudniej o powrót do Pucharu Świata może być Maciejowi Kotowi czy Stefanowi Huli, którym przydałoby się kilka tygodni skoków pod okiem innego szkoleniowca. Przy tym przydałyby się także dobre lub bardzo dobre starty w Pucharze Kontynentalnym. Murańka, Zniszczoł czy Stękała mają więc teraz szansę, której polscy skoczkowie z kadry B nie dostali od ostatniego sezonu Łukasza Kruczka, czyli od sezonu 2015/2016. Bardzo możliwe, że Doleżal obdarzy ich zaufaniem na przestrzeni większej liczby konkursów, dzięki czemu nie będą musieli tak mocno stresować się pozostaniem w kadrze, a to nigdy nie służy dalekim skokom.

Kiedyś zmiana pokoleniowa w polskich skokach musi się dokonać, a jeśli starsi Kot czy Hula i tak nie punktują, to może warto do końca sezonu zaufać tym nieco młodszym. Oni swojej realnej i dłuższej szansy dawno nie mieli. 

Więcej o:
Copyright © Agora SA