Oni uratują polskie skoki. "Są naszą największą szansą na przyszłość"

Jan Habdas i Adam Niżnik mają odpowiednio szesnaście i siedemnaście lat. Właśnie skończyli starty na Zimowych Igrzysk Olimpijskich Młodzieży w Lozannie, gdzie temu drugiemu udało się zająć siódme miejsce i pojedzie na zawody Pucharu Świata w Zakopanem. Wraz z Habdasem są określani jako nadzieje polskich skoków. - Regularnie poprawiają swoje wyniki. Są młodzi, ale uważamy ich za naszą największą szansę na przyszłość - mówi Sport.pl trener kadry juniorów, Wojciech Topór.

W ostatnich dniach dużo mówi się o kryzysie zaplecza polskich skoków narciarskich. Problem istnieje, ale nikt nie podejmuje się tematu tych, którzy faktycznie mogą się stać zastępcami naszych najbardziej utytułowanych zawodników, a wymienia nazwiska, które kibice słyszą już od paru lat.

Adam Małysz komentuje formę Kubackiego. "Jego skoki są wyśmienite"

Zobacz wideo

Janek i Adam

Jan Habdas był już często porównywany do Kamila Stocha i Adama Małysza. Ma mieć podobną skalę talentu, a Apoloniusz Tajner dla sport.onet.pl przekonywał, że inni elementów, które on już wykorzystuje w swoich skokach, uczą się latami. W wieku dwunastu lat po sukcesach w LOTOS Cup został wyróżniony przez legendarnego Hannu Lepistoe. W 2017 roku w Lahti odbywały się mistrzostwa świata i fiński trener wraz ze swoim klubem Lahti Ski Club przyznali mu symboliczną nagrodę – 100 euro. Wybrali zawodnika wyróżniającego się spośród innych, mającego ich zdaniem największy talent. - Od małego widziałem się stojącego gdzieś na podium. Marzę o wyjeździe na igrzyska – mówił Sport.pl Habdas, który w sierpniu na skoczni w Wiśle-Malince wywalczył swoje pierwsze punkty Letniego Pucharu Kontynentalnego. Więcej ma w cyklu FIS Cup, w którym na co dzień startuje.

Tam tuż za podium klasyfikacji generalnej obecnego sezonu jest Adam Niżnik. Mieszkaniec Zakopanego, fan FC Barcelony i pechowiec, którego rozwój mogła zatrzymać groźna kontuzja. Trzy lata temu nie mógł trenować ze względu na przesunięcie się dysku w kręgosłupie. - Wywierał tak duży nacisk na jego nerwy, że potrzebna była przerwa w skakaniu – mówił dla sport.onet.pl Andrzej Gąsienica, trener kadry Tatrzańskiego Związku Narciarskiego. Maciej Maciusiak, szkoleniowiec narodowej kadry B nazywał go „perełeczką”, na którą trzeba uważać. Niżnik zebrał już sporo doświadczenia – wystąpił w konkursie drużynowym mistrzostw świata juniorów w Lahti w styczniu zeszłego roku, gdzie wraz z kolegami zajął szóste miejsce. W listopadzie debiutował w kwalifikacjach do zawodów Pucharu Świata w Wiśle, przez które jednak nie przebrnął.

Przetarcie w Lozannie

W zeszły czwartek w Polskim Komitecie Olimpijskim Niżnik i Habdas pojawili się na pierwszym w swoim życiu ślubowaniu olimpijskim. Co prawda, przed Zimowym Igrzyskami Olimpijskimi Młodzieży w Lozannie, a nie tymi prawdziwymi, ale potraktowali je jako świetne przetarcie przed spełnianiem swoich marzeń. - Do każdych zawodów trzeba podejść tak samo: z uśmiechem na twarzy i walką. Starać się tak samo na mistrzostwach świata juniorów oraz młodzieżowych igrzyskach, jak na krajowym LOTOS Cupie – opisywał Adam Niżnik. - To dla mnie wielkie wyróżnienie, że pojadę na wydarzenie, które praktycznie nie różni się od tych właściwych igrzysk, ale chcę walczyć i pokazywać się z najlepszej strony cały czas – przekonywał młody zawodnik.

- To nie przypadek, że do reprezentowania Polski wybraliśmy akurat tych dwóch zawodników – przyznał trener kadry juniorów, Wojciech Topór. - Oczywiście żałujemy, że nie mogło ich być więcej, ale takie obostrzenia ma każdy kraj. A Janka i Adama uważamy za naszą największą szansę na przyszłość. Nie zgodzę się, że w Polsce nie ma zaplecza w skokach narciarskich. Z mojego punktu widzenia wśród juniorów, zawodnicy po prostu muszą dorosnąć. Rozwijają się, a wielu z nich po raz pierwszy zapunktowało w FIS Cupie. Do tego inni regularnie poprawiają swoje wyniki na innych szczeblach – wskazywał szkoleniowiec. W Lozannie Niżnikowi udało się zająć siódme miejsce w rywalizacji na normalnym obiekcie, co zaowocowało powołaniem przez Michala Doleżala na zawody Pucharu Świata w Zakopanem. Nieco mniej doświadczony Habdas był dwudziesty trzeci i w tym samym czasie będzie rywalizował o kolejne punkty w cyklu FIS Cup podczas zawodów w niemieckim Rastbuechl.

Celem mistrzostwa świata juniorów

Igrzyska w Lozannie pokazały młodym skoczkom kawałek seniorskiego świata sportu, do którego dążą. Jednak ich cele pozostają juniorskie. - Dążymy do jak najlepszej dyspozycji na mistrzostwa świata w Oberwiesenthal – potwierdził Topór. - Mamy jeszcze parę niewiadomych, co do składu, który tam pojedzie, ale musimy wybrać piątkę zawodników w najlepszej formie. Już w zeszłym roku trochę źle czułem się, gdy zamiast mojego kadrowicza, musiałem powołać kogoś spoza niej, bo był po prostu lepszy. Podjąłem tę trudną decyzję i wiem, że jeśli teraz będzie podobnie, zrobię tak samo – zapowiedział trener.

W Niemczech podopieczni Topora będą chcieli nawiązać do wcześniejszych polskich sukcesów podczas MŚJ. W marcu powalczą o pierwsze medale dla naszego kraju od sześciu lat, gdy z Predazzo udało się przywieźć dwa złote krążki. Polacy triumfowali w drużynie, a indywidualnie najlepszym okazał się Jakub Wolny. Za rok juniorski czempionat zawita do Polski, a skoczkowie będą rywalizować na obecnie modernizowanej Średniej Krokwi w Zakopanem. Wtedy okaże się, jak duży potencjał faktycznie tkwi w zawodnikach, którym wróży się wielką przyszłość w kolejnych latach startów. Jeśli wykorzystają swój potencjał, bicie na alarm w polskich skokach może być niepotrzebne. Jednak na słowa warto na razie uważać. Obecnie tym opisującym Niżnika i Habdasa, a także resztę juniorów powinna być „nadzieja”.

Więcej o:
Copyright © Agora SA