Do koszmarnego upadku japońskiego skoczka doszło w czasie konkursu w ramach 62. HBC Cup w Sapporo. Yumu Harada wykorzystał bardzo dobre warunki i poleciał aż 144 metry, Niestety, nie był w stanie dobrze wylądować, bo po prostu wgniotło go w zeskok. O tym, że kontuzja może być bardzo groźna świadczyło już to, że zawodnik nie wyszedł nawet na dekorację - co zauważył profil localSJresults na Twitterze.
Warto przy tym zauważyć, że poprzedniej zimy Kamil Stoch ustał w Sapporo skok na 148,5 metra. Polak miał jednak sprzyjający wiatr pod narty na całej długości zeskoku, dzięki czemu podmuchy z przodu "trzymały go w powietrzu" i pozwoliły na łagodne podejście do lądowania.
Niestety, we wtorek potwierdziły się najgorsze przypuszczenia dotyczące kontuzji Harady. - Przeszedłem dzisiaj badanie. Diagnoza wykazała zerwanie więzadeł krzyżowych w kolanie - napisał Japończyk na swoim Instagramie. Oznacza to, że teraz czeka go minimum pół roku przerwy od treningów, choć w przypadku skoczków narciarskich przerwa może wynosić nawet rok.
W ostatnich latach skoki narciarskie stały się niezwykle niebezpiecznym sportem, bo liczba zerwanych więzadeł krzyżowych jest wręcz szokująca. Oprócz wspomnianych Niemców na liście są m.in. Thomas Aasen Maarkeng, Andreas Wellinger, Anders Fannemel, David Siegel, Robert Kranjec, Keneth Gangnes (trzykrotnie!) Gregor Schlierenzauer, Manuel Poppinger, Ville Larinto czy Janne Happonen. Nie licząc już kontuzjowanych w ten sposób kobiet czy juniorów. Dlaczego tak się dzieje można przeczytać w tekście Piotra Majchrzaka.