Stefan Horngacher odmienił swoich skoczków. Życiowa forma! "Jesteśmy najlepsi"

Sezon trwa półtora miesiąca, a on jeszcze nic nie wygrał. Ale za dwa dni może dać Niemcom zwycięstwo, na które czekają od 18 lat. Były trener polskich skoczków, Stefan Horngacher, pomógł uzyskać życiową formę Karlowi Geigerowi, a i innych zawodników niemieckiej kadry ewidentnie przygotował na trwający Turniej Czterech Skoczni, czyli pierwszą z dwóch głównych imprez sezonu. W sobotę o godz. 14 konkurs w Innsbrucku. Relacja na żywo na Sport.pl.

To się wydarzyło na miesiąc przed igrzyskami w Salt Lake City, znaczy w sportowej prehistorii. W styczniu 2002 roku Sven Hannawald wygrał 50. Turniej Czterech Skoczni. Ryoyu Kobayashi, który prowadzi w połowie 68. Turnieju miał wtedy sześć lat. Zajmujący drugie miejsce Geiger był dziewięcio-, a trzeci Dawid Kubacki 12-latkiem.

Zobacz wideo

Wygrywali wszystko, tylko nie to

- Wierzę, że on to zrobi. Wygląda na najstabilniejszego ze wszystkich - mówi Hannawald. On czeka i Niemcy czekają już bardzo długo. Po jego wielkim triumfie siedem edycji Turnieju wygrali Austriacy, trzy Finowie, po dwie Norwegowie i Polacy, po jednej Czesi, Słoweńcy i Japończycy, a Niemcy uzbierali przez te lata zaledwie pięć miejsc na podium.

To nie tak, że od 2002 roku niemieckie skoki przeżywały chude lata. Sukcesów odniosły mnóstwo, zwłaszcza za trwającej 11 lat kadencji Wernera Schustera. Austriacki trener w latach 2008-2019 poprowadził Niemców m.in. do złota igrzysk olimpijskich 2014 i MŚ 2019 w drużynie, indywidualnie mistrzami świata zostawali szkoleni przez niego Severin Freund i Markus Eisenbichler, a olimpijskie złoto zdobył Andreas Wellinger. Na długiej liście triumfów brakuje tylko Złotego Orła za wygranie Turnieju Czterech Skoczni.

Trzeci orzeł Horngachera w zaledwie cztery lata?

Horngacher w trzech ostatnich latach zdobył go dwa razy z Kamilem Stochem. I z Polski do Niemiec przeniósł się m.in. po to, by podobny sukces zanotować z kimś z ekipy współgospodarzy Turnieju.

Po drugich miejscach w Oberstdorfie i Garmisch-Partenkirchen Geiger traci do Kobayashiego tylko 6,3 pkt. Mało, ale rok temu na półmetku Kobayashi miał jeszcze mniejszą przewagę - tylko 2,3 pkt - nad Markusem Eisenbichlerem. Mimo to w austriackiej części imprezy Japończyk nie dał Niemcowi żadnych szans. Tylko że dzisiejszy Geiger to nie ubiegłoroczny Eisenbichler. Markus zaczynał TCS z zaledwie dwoma miejscami w Top 10 po siedmiu indywidualnych konkursach rozegranych przed Turniejem. Karl od początku tej zimy jest tak regularny i tak mocny, jak nigdy. Od Wisły do Engelbergu zajmował w zawodach następujące miejsca: 7., 7., 2., 6., 5., 3., 4. Teraz, w ramach Turnieju, doszły drugie miejsca w Oberstdorfie i Ga-Pa. W sumie przez niecałe półtora miesiąca Geiger wyskakał sobie cztery miejsca na podium Pucharu Świata. Wcześniej przez siedem sezonów doskoczył do Top 3 tylko trzy razy.

Geiger robi wyjątkowe rzeczy

On wielki postęp zrobił rok temu, gdy w Engelbergu i Willingen odniósł pierwsze i drugie zwycięstwo w karierze i gdy w Innsbrucku został wicemistrzem świata. Ale wtedy zdarzało mu się jeszcze starty udane przeplatać takimi, które nie dawały awansu do drugiej serii. Ostatnią zimę skończył mając rekordowe 765 punktów Pucharze Świata, a teraz, po jednej trzeciej sezonu już jest niedaleko tego rekordu, ma 507 punktów. Wtedy był 10. skoczkiem generalki, teraz jest wiceliderem, który i w Turnieju Czterech Skoczni, i w Pucharze Świata jest tylko o krok za Kobayashim.

- Według mnie Karl był najlepszy w Nowy Rok w Ga-Pa. W wynikach najwyżej był Marius Lindvik, ale moim zdaniem najlepiej skakał Geiger. On robi teraz wyjątkowe rzeczy - twierdzi Horngacher.

Była słaba czwórka, jest mocna piątka

- Ważne jest też to, że jesteśmy w Turnieju najlepsi jako zespół - dodaje austriacki trener.

Ma rację. Geiger jest na półmetku TCS-u drugi, szóste miejsce zajmuje Markus Eisenbichler, 12. jest Stephan Leyhe, 13. Constantin Schmid, a 14. Pius Paschke. W Top 15 poza pięcioma Niemcami najwięcej - trzech skoczków - mają Norwegowie.

To zaskakujące, bo aż do Turnieju Niemcom nie szło. W Pucharze Narodów zajmują dopiero piąte miejsce, w 11 konkursach rozegranych tej zimy (dziewięć indywidualnych i dwa zespołowe) na podium mieli tylko Geigera. W drużynówkach - czyli w tym, w czym za kadencji Horngachera Polacy byli najlepsi na świecie - zajęli dopiero piąte i szóste miejsce.

Nasz były trener przeżywał trudny początek w nowej pracy. Bywało, że przypominał o kontuzjach, które utrudniają mu zadanie (z ich powodu nie oglądamy Wellingera, Freunda i Daiva Siegla), ale raczej podkreślał, że po zmianach jakie wprowadził zawodnicy potrzebują trochę czasu. - Na to, co pokazujemy w Turnieju, ciężko pracowaliśmy już latem - tłumaczy teraz.

Że wreszcie zaskoczyło, najlepiej pokazuje przykład Eisenbichlera. W Pucharze Świata jest dopiero 25., a w Turnieju szósty. Przed Oberstdorfem był najwyżej na 15. miejscu w Klingenthal, a w aż czterech z siedmiu startów nie zdołał awansować do drugiej serii.

- Widzę, że nie tylko Geiger, ale cała niemiecka drużyna skacze coraz lepiej. Zobacz, że na Turniej pozbierał się Markus Eisenbichler, że bardzo ładnie wygląda Constantin Schmid, a Pius Paschke, który ma 30 lat, zalicza właśnie pierwszy sezon poważnego skakania w Pucharze Świata. To są efekty pracy Horngachera i jego sztabu - ocenił w rozmowie ze Sport.pl trener polskiej kadry B Maciej Maciusiak.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.