Pierwsze zwycięstwo i trzecie podium - nieźle jak na fakt, że za nami dopiero sześć konkursów sezonu. Wygrana w Klingenthal przyszła w bardzo dobrym momencie. Bo podia były u siebie, w Wiśle, na inaugurację. A później przyszły gorsze starty w Kuusamo i w Niżnym Tagile. Tam w dwóch z trzech konkursów nie mieliśmy żadnego Polaka w czołowej dziesiątce.
W sobotę nasi skakali tak, że gdyby był to konkurs indywidualny, w Top 10 mielibyśmy Kubackiego na miejscu drugim, Żyłę na miejscu czwartym i Wolnego na siódmym. Stoch miał 13. notę. W sumie dało to naszej drużynie bardzo pewne zwycięstwo. Druga Austria była gorsza o 25 punktów, a trzecia Japonia aż o 57,7 pkt.
W niedzielę o godz. 16 konkurs indywidualny. Relacja na żywo na Sport.pl
Grzegorz Sobczyk: Dziękuję bardzo. Najważniejsze było zachowanie spokoju. Kto oglądał poprzednie konkursy, ten wie, jaka była loteria. O drużynówce w Klingenthal też nie można powiedzieć, że była rozegrana w spokojnych warunkach. Tylko że teraz na loterii mieliśmy trochę więcej szczęścia. Jako trenerzy bardzo wierzyliśmy w to, co robiliśmy z zawodnikami przez kilka miesięcy. Wiedzieliśmy, jak dobrze oni są przygotowani. Potrzebowaliśmy tylko spokojnych zawodów, żeby to udowodnić.
- Faktycznie. Jesteśmy na dobrym poziomie i w końcu potrafiliśmy to pokazać. To ważne, że nie było jak w Niżnym Tagile, gdzie jeden za wiatr dostawał -18 pkt, a drugi jechał chwilę po nim i miał na przykład +4. Tam przy niskim rozbiegu ten co miał +4 nic nie mógł zrobić, nawet Superman by nie przeleciał buli. Tam było trudno normalnie rywalizować, a w Klingenthal całkiem sprawiedliwie nie było, ale dość równo. Właśnie takiego konkursu potrzebowaliśmy, żeby pokazać, w jakim miejscu jesteśmy.
- To nie jest tak, że my działamy w jakiś szalony sposób. Zawsze mamy ze sobą dużo kombinezonów. Na miejscu analizujemy sytuację i decydujemy, co wybrać. Na sobotę rzeczywiście wybraliśmy czarny materiał, więc Zbyszek Klimowski i Andrzej Zapotoczny musieli popracować nad kombinezonami. Ale nie jest powiedziane, że już teraz będziemy skakali tylko w tych czarnych. Nawet nie wiem, czy w niedzielę na nie postawimy. Trzeba wszystko obejrzeć, przeanalizować i dopiero działać.
- To nie jest tak. Bele materiału zawsze mamy w samochodzie, wszędzie je ze sobą wozimy. A Andrzej i Zbyszek rzeczywiście nocami nie śpią, żeby zrobić kombinezony po tym, jak już zdecydujemy, że chcemy nowe i z którego materiału. Nie jest tak, że ktoś przedwczoraj zarwał noc, żeby przywieźć materiał i ktoś później w panice szył. Materiały mamy od dawna przygotowane i spokojnie decydujemy czy już zmieniamy kombinezony, czy jeszcze nowych nie szyjemy.
- Tak, to jest ten materiał.
- Do głównych imprez jeszcze jest trochę czasu, więc ciągle się różne rzeczy testuje. Jeżeli się nie przetestuje w zawodach, to w życiu nie będziemy wiedzieli na pewno, który materiał jest dobry. W lecie nie da się wszystkiego sprawdzić, trzeba to robić zimą. A wiatr utrudnia sprawę. Zakłóca testy i kombinezonów, i nart, i zapięć, bo człowiek nie jest w stanie do końca ocenić czy zawodnik trochę gorzej skoczył, czy warunki były tak niekorzystne, że nie dało się odlecieć.
- Widzieliśmy te zdjęcia, ale nie dostaliśmy wiązań do ręki. I tak byśmy ich teraz, w zimie nie przetestowali. I podejrzewam, że nikt aż tak nie zaryzykuje. Ale fajnie, że następna firma wchodzi na rynek z zapięciami. To zwiększy ogólną jakość, będzie lepszy wybór.
- Będziemy reagować, mamy czas. Naprawdę jeszcze nie wiemy, kto w czym będzie chciał skakać. Na przykład Dawid Kubacki w drużynówce w nowym kombinezonie skakał dopiero w drugiej serii. Pogadamy o odczuciach, zrobimy analizę i wtedy wszystko się okaże.
- Na pewno cała grupa się cieszy, ale wszyscy wiedzą, że jeszcze dużo pracy przed nami. To dopiero początek sezonu, nie możemy odpłynąć, na pewno szampanów nie otwieramy, tylko pracujemy dalej.