Piotr Żyła spadł o 22 miejsca w loteryjnym konkursie PŚ. "No weź to wytłumacz"

- Wyobraź sobie kibica, który siedzi przed telewizorem, je kotlecika schabowego i słyszy, że my super skaczemy, ale zajmujemy miejsca około 15. Do tego wygrywa jakiś Yukiya Sato, a Norwegowie najlepszego zawodnika mają na 12. miejscu. No weź to wytłumacz - mówi Jakub Kot po sobotnim konkursie PŚ w skokach w Niżnym Tagile.

Kubacki piąty, Stoch dziewiąty, Żyła 24. i Maciej Kot 27. - w sobotę w Niżnym Tagile zapunktowało czterech Polaków. Pierwszy z rosyjskich konkursów wygrał Yukiya Sato, wyprzedzając Karla Geigera i Philippa Aschenwalda. W niedzielę o godz. 14.00 kwalifikacje, a o 15.30 drugi konkurs. Relacje na żywo na Sport.pl, transmisje w Eurosporcie.

Łukasz Jachimiak: Co Cię najbardziej zaskoczyło w sobotnim konkursie w Niżnym Tagile: spadek Piotra Żyły z miejsca drugiego na 24., brak Norwegów w dziesiątce, to że wygrał Yukiya Sato, czy jeszcze coś innego?

Jakub Kot: Biorąc pod uwagę jak skoki zaczynają wyglądać, to już chyba trudno być zdziwionym, co by się nie wydarzyło. Albo inaczej: wszystko jest zaskakujące. Patrząc na ostatnie konkursy, na historię zawodów w Niżnym Tagile, biorąc pod uwagę wypowiedź Johanna Andre Forfanga, który mówił, że skacze na swojej ulubionej skoczni, byłem pewny, że Norwegowie będą rządzili. Spodziewałem się, że nawet jak jednego wiatr wykosi, to trzech innych wejdzie na podium. Byłem tego pewny, bo w serii próbnej najlepsi byli dwaj Norwegowie, bo w kwalifikacjach najlepsi byli dwaj Norwegowie, a tu nagle po pierwszej serii ani jednego Norwega w czołówce i po drugiej serii też ani jednego Norwega w czołówce. To na pewno wielka, negatywna niespodzianka. Z Piotrkiem Żyłą historia też jest niefajna, bo drugie miejsce było bardzo dobre, można było walczyć o zwycięstwo, a mały błąd Piotrka w połączeniu z trudnymi warunkami skończył się bardzo dużym spadkiem. Błąd Piotrka był, Michał Doleżal o tym mówił. A jak są niskie belki startowe i niskie prędkości, to w trudnych warunkach nie da się odlecieć. Żadne rekompensaty nic wtedy nie dadzą. Ale podkreślmy, że u Piotrka był nie tylko pech, że on sam też popełnił błąd. Idźmy dalej: na plus wypadł Peter Prevc.

Mimo że spadł z pierwszego miejsca na ósme?

- Tak. A jeszcze bardziej na plus trzeba zapisać występ Gregora Schlierenzauera. Jego czwarte miejsce i gest radości po drugim skoku - to dobrze było zobaczyć. Skoki potrzebują jeszcze i Schlierenzauera, i Prevca, i Żyły na pierwszym miejscu. Pytałeś o Sato - kto by pomyślał, że on wygra? Nikt. Nawet po pierwszej serii, w której wypadł nieźle [był siódmy]. Niespodzianek mamy tak dużo, że jest mega ciekawie. To jest duży plus, że jest ciekawie.

Podkreśliłeś, że Żyła stracił drugie miejsce nie tylko przez pecha, ale o Kamilu Stochu chyba trzeba powiedzieć, że znów trafił bardzo źle i przez to nie mógł zrobić więcej? W pierwszej serii miał trzecie najgorsze warunki ze wszystkich 50 zawodników. W drugiej rundzie przesunął się z miejsca 17. na dziewiąte, ale mówił, że lepszy skok miał w pierwszej serii, tylko warunki nie pozwoliły mu polecieć daleko.

- Tak samo było z Kubą Wolnym w piątek, w treningach. Mówił, że lepszy skok miał w pierwszej serii, w której miał 52. miejsce, niż w drugiej, gdy zajął miejsce 12. Skok technicznie to jest jedna rzecz, a wynik w metrach to druga rzecz.

Wytłumacz to kibicom.

- Oczywiście, że kibic ocenia wyniki. Patrzy, że ktoś był 15. , a ktoś 25. i uważa, że dużo tych zawodników dzieliło. Biorąc pod uwagę przeliczniki za wiatr i punkty za bramki realia są takie, że kibicom trudno się odnaleźć. A co do pechowców, to Kamil nim był, ale też co ma powiedzieć Daniel Andre Tande? Jest w takiej formie, że mógł wygrać trzeci z rzędu konkurs, tymczasem lider Pucharu Świata jako jedyny dostał wiatr w plecy i skończył zawody na 21. miejscu. Jeśli chodzi o drużyny, to dla nich kluczowe jest, żeby w takich warunkach mieć trzech-czterech mocnych zawodników. My mamy tak, że jak wytnie Kamila, to może skoczyć Dawid Kubacki, a jak wytnie Dawida, to może Piotrek Żyła. U Norwegów jest tak, że jeżeli wytnie im jednego, to też mają kolejnych dwóch. Chociaż w sobotę w Niżnym wycięło Tandego, Johansson się przewrócił w pierwszej serii, Forfanga też wycięło i zostali z niczym. W takich sytuacjach widać, jak trudno być ekspertem. My sobie opowiadamy jak powinno być, pokazujemy, jacy to jesteśmy mądrzy, a nagle wygrywa Sato, Schlierenzauer jest blisko podium, a Żyła spada z miejsca drugiego na 24. I jak to skomentować?

Chyba tak, że jeśli pogoda się nie zlituje, to skoki stracą część widzów. Ci mniej cierpliwi się wkurzą.

- To prawda. No bo wyobraź sobie kibica, który siedzi przed telewizorem, je kotlecika schabowego i słyszy, że my super skaczemy, ale zajmujemy miejsca około 15. Do tego wygrywa jakiś Yukiya Sato, który na pewno nie jest faworytem, a faworyci, Norwegowie, którzy mieli wszystko wygrać, najlepszego zawodnika mają na 12. miejscu. No weź to wytłumacz. Nie umiem tego zrobić. Tak jak mówisz - dopóki nie będzie konkursu z niewielkimi ruchami powietrza, to trudno jest wyciągać wnioski.

Jesteś spokojny o naszych skoczków? O to, że się nie zdenerwują, nie zniecierpliwią przez kilka z rzędu konkursów, w których trudno pokazać prawdziwą formę?

- Wiadomo, że zawodnik ma cierpliwość, ale jej granice są nadszarpywane. Po to jest współpraca z psychologiem, czy z trenerem mentalnym, czy codzienna praca ze sztabem szkoleniowym, żeby zachować spokój. Jeżeli oglądasz swoje skoki na wideo, robisz analizę i widzisz, że większych błędów nie popełniasz, jeśli trener utwierdza Cię, że warunki utrudniły ci zadanie, to wiesz, że jesteś mocny i że przyjdzie dzień, kiedy to pokażesz. Przykład Piotrka jest dobry. Skacząc swoje i mając trochę szczęścia w pierwszej serii był w czołówce. W drugiej serii stało się, co się stało, ale sądzę, że to Piotrkowi nie zaszkodzi. Nasi skoczowie mają cierpliwość, bo są doświadczeni. Jakiś 15-latek zacząłby się wściekać, ale nie zawodnicy, którzy tyle już skaczą. Oni widzą, jak wszystko wygląda. Bądźmy o nich spokojni. Wszystko jest okej. Nie odstajemy sprzętowo, a pojedyncze serie pokazują, że już możemy być w czołówce. Z rozliczaniem poczekajmy chociaż do Turnieju Czterech Skoczni. Teraz zachowajmy spokój.

Będzie o to łatwiej, gdy zatrzymamy się przy tym co powiedziałeś o wynikach uzyskiwanych przez Polaków w pojedynczych seriach. W Niżnym Tagile Stoch był najlepszy w pierwszym treningu, Żyła był drugi w pierwszej serii konkursu, a Kubacki miał trzeci wynik drugiej serii. Czyli kiedy nie przeszkadzają warunki, to już każdy z nich pokazuje potencjał. A skoro tak, to nie panikujmy, że są nieprzygotowani, że odszedł Stefan Horngacher i z Michałem Doleżalem świetnych wyników nie będzie, itd.

- Tak to jest, że przyjdzie jeden gorszy konkurs i się zaczyna. Wiem, że już się niektórzy zastanawiają czy Dodo to dobry wybór, czy aby nie mamy gorszych kombinezonów itp. To skoczkom nie jest potrzebne. Oni muszą się skupić na swojej pracy. Wiedzą, że jest okej, choć nie jest super. My mamy potencjał, możemy być lepsi, tylko musimy być spokojni. Nerwy są najgorszym doradcą. Jeżeli już na początku grudnia mielibyśmy mówić, że złe były przygotowania, że zaspaliśmy, to na pewno popełnilibyśmy wielki błąd. Za nami dopiero trzy indywidualne konkursy, do tego wszystkie rozegrane w anormalnych warunkach. Zaczekajmy i bądźmy spokojni. Na pewno nasi zawodnicy zachowują cierpliwość. Pewnie nie wszyscy taką samą, bo np. Maciek Kot ma trudniej niż Kamil, Dawid czy Piotrek. On zajmuje miejsca tylko w trzeciej dziesiątce. Dobrze, że te miejsca są, bo lepiej mieć punkt czy dwa niż nie mieć, ale jego cierpliwość może być trochę nadszarpnięta, on może myśleć "Kurczę, już chciałbym więcej, np. być w piętnastce". Ale Dawid, Kamil i Piotrek mają w poszczególnych skokach takie bodźce, jakich potrzebują. Wiedzą, że jak się wszystko uspokoi, to będzie dobrze. Doleżal powiedział po sobocie w Niżnym Tagile, że to na co czekamy na pewno przyjdzie. I tak będzie, to tylko kwestia czasu.

Zobacz wideo
Więcej o:
Copyright © Agora SA