Sprzętowa rzeź w Kuusamo! Seria dyskwalifikacji. Doleżal to przewidział

Polscy skoczkowie nie zachwycili w Kuusamo. Wygrał Daniel Andre Tande, a sędziowie zdyskwalifikowali aż trzech innych Norwegów. Wyzerowano wynik drugiego Mariusa Lindvika, a w pierwszej serii - Johanna Andre Forfanga i Roberta Johanssona, którzy polecieli niezwykle daleko. Niezgodny z przepisami strój miał też trzeci w konkursie Peter Prevc. - Norwegowie chyba myślą, że jak dwóch zawodników im zdyskwalifikują, ale jeden wygra, to będzie dobrze - mówił kilka miesięcy temu Michal Doleżal.

Szok. W sumie z konkursu w Kuusamo wyrzucono aż pięciu skoczków ze ścisłej czołówki! Sepp Gratzer szalał i po pierwszej i po drugiej serii. Zdyskwalifikował trzech Norwegów i dwóch Słoweńców, bo karę w drugiej serii dostał także 10. Anże Semenić.

Zobacz wideo

Dyskwalifikacje z pierwszej serii też były znaczące, bo Robert Johansson i Johann Andre Forfang mieli wyniki dające szanse na zwycięstwo! Johansson 138 metrów, Forfang 137 m. Do gry wszedł jednak kontroler sprzętu i po kilku minutach przesunął obu skoczków na ostatnie miejsca.

Nowe, magiczne kombinezony Norwegów

Jeszcze przed zawodami w Wiśle norweska stacja NRK cytowała norweskich skoczków, którzy przyznawali, że białe stroje są naprawdę bardzo dobre i pomagają w powietrzu. I są nawet "lepsze niż myśleli". Norwegowie chcieli w ten sposób odwrócić uwagę od butów reprezentacji Polski, która zaskoczyła konkurentów. Okazało się jednak, że kombinezony tym razem były magiczne głównie jeśli chodzi o moc znikania - skoczków z listy wyników. Warto tu jednak zauważyć, że Marius Lindvik skakał w innym - czarnym stroju, a też dostał dyskwalifikację. 

Norwegowie znowu testują cierpliwość?

W przeszłości wielokrotnie zdarzało się już, że norwescy skoczkowie w treningach i seriach próbnych startowali w większych kombinezonach, które ułatwiały dłuższe skoki. W ten sposób chcieli wywrzeć presję na swoich rywalach i pokazać, że są mocni. W zawodach zakładali już jednak regulaminowe kombinezony, a wyniki z reguły nie były tak okazałe. Teraz może być podobnie, a Aleksander Stoeckl kolejny raz po prostu testował cierpliwość Seppa Gratzera.  Austriacki trener nie boi się zaryzykować, o czym opowiadał Michal Doleżal w rozmowie z Łukaszem Jachimiakiem.

- Norwegowie chyba tak myślą, że jak dwóch zawodników im zdyskwalifikują, ale jeden wygra, to będzie dobrze. Myślę, że taka jest ich idea. Ja czuję w Polsce tak dużą odpowiedzialność, że bardzo nie chcę przeżywać żadnych dyskwalifikacji. Kiedy Piotra zdyskwalifikowali, to bardzo źle się czułem. Uważałem, że to się stało przeze mnie, brałem pełną odpowiedzialność. Taki jestem. Ale pewnie, że jedziemy na limicie. Tylko, że wymyśliliśmy coś, dzięki czemu jadąc na limicie i tak wszystko mamy przepisowe. Dzięki temu i sprzęt jest najlepszy, i nie mamy dyskwalifikacji - mówił szkoleniowiec naszej kadry.

Jury przewróciło klasyfikację. Ale dlaczego?

Nie wiadomo jednak, czym spowodowana była dyskwalifikacja Norwegów. Tym, że stroje były zbyt obszerne, czy tym, że miały np. przykład złą przepuszczalność powietrza. A to właśnie ten drugi aspekt można sprawdzić tuż po wylądowaniu (specjalną maszynką, której koszt to około 15 tys. euro). Maciej Maciusiak zdradził nam, że w Wiśle Sepp Gratzer bardzo skupił się na butach Polaków i sprawdzał je w każdy możliwy sposób, nawet ten nieujęty w przepisach. Wówczas skończyło się na dyskwalifikacji Tomasza Pilcha, choć nikt tak naprawdę nie wiedział dlaczego. Tym razem skupił się na kombinezonach i mocno pogroził palcem wszystkim skoczkom. 

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.