Znamy prognozę pogody na konkurs drużynowy. Skoczkowie muszą uważać

W Wiśle sprawdzają się prognozy dotyczące wiatru, a od rana w centrum miasta czuć podmuchy wiatru, które zgodnie z modelem ICM mają wynosić średnio około 5 m/s, a maksymalnie nawet 10 m/s. Organizatorzy znowu muszą liczyć na pomoc siatek przeciwwiatrowych, ale na skoczni wiatr jest mniejszy.  Zmienił się za to stan zeskoku, który w sobotę jest dużo twardszy. FIS, który przejął dowodzenie stanem technicznym nie zdecydował się jednak używać ratraka.  Skoczkowie muszą więc bardzo uważać, bo to do czego się przyzwyczaili w piątek, w sobote będzie zupełnie inne.

W sobotę skoczkowie rozpoczynają sezon i będą rywalizować w zawodach drużynowych. Początek zawodów zaplanowano na godzinę 16, a godzinę wcześniej ma rozpocząć się seria próbna. Pierwszy dzień może jednak upłynąć na walce z pogodą.

Sobota przywitała wszystkich niemal bezchmurnym niebem, ale też zauważalnymi podmuchami wiatru. W centrum Wisły wiatr regularnie wieje z prędkością około 4-5 m/s, ale na skoczni jest dużo ciszej. Dodatkowo wiatr nadal wieje z kierunków południowych, więc oznacza to, że skoczkom pomogą wiatrołapy zamontowane na górze zeskoku. 

Najwięcej problemów organizatorom może dostarczyć znowu zeskok. O ile w piątek przed południem skocznia była przygotowana bardzo dobrze, to nie ma co się dziwić, że po blisko 250 skokach zeskok zaczął się kruszyć, a do w tzw. przejścia zaczął zjeżdżać śnieg i tworzyły się małe muldy. - Było miękko, ale nie było to niebezpieczne - mówi nam Maciej Maciusiak, trener kadry B.  Kamil Stoch również mówił o stanie zeskoku:

Zobacz wideo

Zeskok zmienił strukturę przez mróz. Skoczkowie znowu muszą uważać

W piątek zobaczyliśmy pięć upadków, ale w wykonaniu czterech skoczków (dwa upadki Markusa Lindvika). Upadł też Thomas Aasen Markeng i był blisko upadku w kolejnych dwóch skokach, co pokazuje, ze po prostu słabo u niego z jazda na nartach. Kto wie czy Norwegom nie przeszkodziło również to, że mają już za sobą skoki na śniegu i poczuli się zbyt pewnie. Warto dodać, że Lindvik upadał także w czasie treningu w Norwegii.

W nocy z piątku na sobotę w Wiśle pojawił się mróz, co oznacza, że zeskok zmienił konsystencję i teraz jest zdecydowanie twardszy. Przypomina więc ten sprzed roku. Delegat techniczny Sandro Peritile, który w tym momencie jest odpowiedzialny za kwestie bezpieczeństwa nie zdecydował się na użycie ratraku, który mógłby zmiękczyć śnieg.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.