Świat zachwycił się żartem Piotra Żyły. Sprawdzamy jakość nowej broni polskich skoczków

Kibice i eksperci przez ostatni miesiąc mówili o nowych białych butach polskich skoczków, a żarty Piotra Żyły o tym, że mogą dać nam nawet dodatkowe 7-8 metrów niektórzy potraktowali za pewnik. Prawda jest jednak taka, że buty ani nie dadzą nam dodatkowych ośmiu metrów, ani nawet pięciu. Właściwie to nie będą też tylko białe. Dadzą nam jednak coś zupełnie innego. Coś, o czym rywale mogą tylko marzyć, czyli komfort i spokój. Tyle i aż tyle. Na razie też zupełnie za darmo.

Polscy skoczkowie w ostatnich letnich konkursach pokazali nie tylko świetną formę, ale wśród rywali furorę  zrobiły nasze nowe buty, których teraz zazdrości nam cały świat. Narosło wokół nich sporo legend, dlatego trzeba uporządkować fakty i odpowiedzieć na pytanie, co dadzą nam nowe i niekoniecznie białe buty. I dlaczego w tych butach nie skaczą Dawid Kubacki i młody talent Paweł Wąsek. 

Zobacz wideo

W ostatnich latach nowinki technologiczne w zakresie kombinezonów, nart czy wiązań poszły tak daleko, że właściwie dzisiaj nie jesteśmy już w stanie wymyślić nic spektakularnego. Oczywiście, zmieniają się rodzaje materiałów do kombinezonów i w tym sezonie już praktycznie każda drużyna będzie skakać w matowych strojach, które w czasie igrzysk w Pjongczangu wprowadzili Norwegowie, ale takiego przełomu jak zakrzywione wiązania Simona Ammanna nie było i długo nie będzie.

Nasze białe buty nie muszą być białe. Co zmieniają kolory?

Latem jako pierwszy buty firmy Nagaba na arenie międzynarodowej testował Stefan Hula. Pozostali biało-czerwoni wyciągnęli je jednak dopiero w Hinzenbach. Niektórym mogło się wydawać, że to nowa wersja Raasów, bo na ten sezon niemiecka firma też przygotowała białe buty (skacze w nich np. Gregor Schlierenzauer), ale nasze obuwie było jednak inne i wówczas nie było jeszcze na nim nawet loga producenta.

Buty polskich skoczkówButy polskich skoczków screen TVP Sport

Białe buty były po prostu testowane, ale zawodnicy szybko zdali sobie sprawę, że choć wyglądają stylowo, to trudno będzie je utrzymać w dobrym stanie, bo po prostu szybko będą się brudzić. Właśnie dlatego firma Nagaba postanowiła przygotować spersonalizowane buty także pod względem kolorystyki. Okazało się jednak, że podobnie jak w przypadku kombinezonów, kolory także mają znaczenie. - Widzimy, że materiały w poszczególnych barwach są inne w samej strukturze. Czasem są to jubilerskie różnice, ale widać, że przy konstrukcji buta, a także przy samych skokach  jest to bardzo istotne. Materiały, które mają np. jakieś wzory czy wytłoczenia z reguły są bardziej miękkie. Z kolei jednolite, gładkie kolory są same w sobie bardziej ścisłe i to powoduje, że but jest sztywniejszy. Tutaj też wychodziliśmy naprzeciw oczekiwaniom skoczków i dopasowywaliśmy te materiały do ich potrzeb. Jak ktoś lubi bardziej miękkie buty to automatycznie dobierało się pod niego taki materiał - mówi Sport.pl Ewa Nagaba. Właśnie dlatego zawodnicy postanowili nieco stonować.

Jakie kolory dla zawodników? Kubacki rezygnuje

Przykładowo Maciej Kot jeszcze niedawno testował srebrne buty ze wstawkami imitującymi karbon. Z kolei Kamil Stoch postawił na tradycję i również wybrał buty w kolorach biało-czerwonych. - Sama do końca nie wiem, w których kolorach skoczkowie będą skakać, bo testowali naprawdę różne buty. Jedne bardziej stonowane, inne bardziej wystrzałowe. Wiem, że jeszcze niedawno były ostatnie próby na skoczni. Dla zawodników kolorowe buty są też dość nowe, a nie wszyscy lubią skakać w takich całkiem nowych, więc może się okazać, że ktoś będzie startował w butach, w których wcześniej trenował - twierdzi Ewa Nagaba. Kadra B skakała z kolei w czarnych butach. W oczy mogły się zaś rzucać tylko buty Stefana Huli, bo ten skakał w jednolitych niebieskich barwach, z czerwonym logo firmy. 

W kadrze B z nowych butów w kwalifikacjach zrezygnował Paweł Wąsek (czeka na kolejną parę butów), zaś w kadrze A Dawid Kubacki. Mistrz świata testował je nawet w drugim treningu w Wiśle, ale mimo wszystko podjął decyzję, że będzie dalej skakał w starych.  - Nie ma nakazu, że trzeba skakać w naszych butach i każdy skoczek sam podejmuje decyzje. Dawid dostał buty jako jeden z ostatnich, dlatego miał nieco mniej na testowanie - tłumaczy producentka. 

Te same buty od 20 lat

Od lat nic jednak nie zmienia się w zakresie samej konstrukcji butów narciarskich. W przeszłości z butami kombinował Simon Ammann, który chciał wprowadzić karbonowe obuwie. Manuel Fettner jako jedyny przez wiele lat skakał w butach plastikowych, ale nikt nie potrafił wprowadzić zmian na tak szeroką skale jak Polacy - Buty dalej wyglądają mniej więcej tak samo jak dwadzieścia lat temu - powiedział w rozmowie z kurier.at dyrektor austriackich skoków - Mario Stecher. I dodaje, że Austria też miała własne projekty, ale nie znalazła odpowiedniej firmy, bo było to niezwykle trudne. Polska wykonała jednak milowy krok by tego dokonać. I największa w tym zasługa Adama Małysza.

W świecie skoków narciarskich wszyscy uzależnieni byli praktycznie tylko od jednej firmy, która dostarczała obuwie - firmy Rass. Często jednak buty zamawiane u niemieckiego producenta nie były dokładnie takie, jak chcieli nasi skoczkowie, bo trudno o wielką dokładność przy masowej produkcji. Dodatkowo obuwie zostawało się z reguły raz na pół roku. - Buty zostały stworzone po to, byśmy nie musieli czekać pół roku na firmę Raas, która dostarczała nam obuwie. Zawsze trzeba było od razu zamawiać raz trzy pary butów, żeby być przygotowanym na cały sezon. Często zdarzało się, że dostawaliśmy po prostu złe buty. My chcemy stworzyć dobre buty, a jeśli będą wystarczająco dobre, to będziemy próbować jakichś innowacji, żeby były jeszcze lepsze i może najlepsze na świecie - mówi Adam Małysz.

Na razie więc nasze buty są po prostu przyzwoite. Nie przeszkadzają w oddawaniu skoków i to jest najważniejsze. Pytany przez nas Kamil Stoch o to, czy jest sens o nich rozmawiać. -Najważniejsze, że mamy sprzęt na najwyższym poziomie, który jest dostarczany nam na czas, co było dla nas kluczowe. Buty same jednak nie skoczą, więc musimy dać z siebie wszystko, a wówczas sprzęt może tylko pomóc - powiedział Kamil Stoch. Z prywatnych rozmów ze skoczkami można jednak usłyszeć, że faktycznie dają małą przewagę, szczególnie w drugiej fazie lotu. Nie jest to jednak nic, co miałoby odmienić rywalizację w świecie skoków, ale poprawki będziemy dopiero wprowadzać. 

Buty polskich skoczkówButy polskich skoczków screen TVP Sport

Nie wpływa na to także dyskwalifikacja Tomasza Pilcha, który został wyrzucony z kwalifikacji za zbyt długie (o 0,5 centymetra obuwie). Nie mógł w to uwierzyć trener, Maciej Maciusiak, bo doskonale wiedział, że buty są po prostu dobrze wymierzone i jeszcze w hotelu but był sprawdzany tą samą maszynką, którą dysponuje FIS. Tomasz Pilch stwierdził jednak, że kontroler zbyt mocno docisnął maszynkę do ścianki buta materiału. - Zaczęliśmy w piątek wieczorem mierzyć i każdemu, kto przychodził również dawaliśmy maszynkę. I było te pół centymetra różnicy od tego co zmierzył kontroler. W sobotę pójdziemy też do kontrolera Seppa Gratzera, żeby to dokładnie sprawdzić. Wiadomo, że maszynka jest tak zrobiona, że jak ktoś ją przyciśnie dwoma rękami to buty też są miękkie. Te pół centymetra zawsze można znaleźć. - mówi trener kadry B, Maciej Maciusiak. W październiku PZN dostał oficjalną zgodę od FIS-u na używanie nowych butów, ale można mieć pewność, że sędziowie po prostu będą się im teraz baczniej przyglądać

Co naprawdę dadzą nam buty? Na pewno nie 10 metrów, nie pięć i nawet nie trzy

Chociaż buty Polaków są prawdziwą rewolucją na rynku skoków narciarskich i pokazują jak bardzo nasza reprezentacja wyprzedziła inne kraje, to między bajki można włożyć słowa Piotra Żyły, który w czasie dnia medialnego kadry powiedział, że buty mogą dawać nawet 8-10 metrów przewagi w powietrzu. Zostało to tylko powiedziane w formie żartu, ale nie wszyscy dobrze odczytali intencje polskiego skoczka. Lawina tekstów z tym cytatem zalała nie tylko polski, ale i zagraniczny Internet.

Największą przewagę polskie buty mogą nam dać jednak np. w drugiej części sezonu, gdy buty naszych rywali zaczną się zużywać i niekoniecznie będą mieć oni kolejną tak dobrą parę - bo z tym naprawdę często zdarzają się problemy. A skoczkowie startują w "tych najlepszych" tak długo jak się da, mimo że może to grozić gorszą kontrolą nart w powietrzu, a nawet dyskwalifikacją za zbyt duże buty. Przeżył to np. Aleksander Zniszczoł w Sapporo w 2015 roku. W konkursie zajął 10. miejsce, ale buty rozbiły się na tyle, że były po prostu nie zgodne z regulaminem, a skoczek został przesunięty na koniec stawki. Teraz mamy zaś dysponować sprzętem na swoje zawołanie i od ręki. 

Dzięki temu unikniemy też takiej sytuacji, jak w marcu 2017, gdy Kamil Stoch miał duże problemy w powietrzu w pierwszych dwóch konkursach Raw Air, bo jego buty już się mocno zużyły i Polak nie był w stanie dobrze kontrolować nart. Firma Raas bardzo spóźniła się dostarczeniem nowej pary. Ale gdy buty dotarły do Krakowa, to prawdopodobnie jedną z ciekawszych przygód życia przeżył działacz Polskiego Związku Narciarskiego, który zupełnie nieprzygotowany gnał przez całą Europę, by najszybciej zawieźć buty Stochowi. Skończyło się wielkim sukcesem, bo Stoch dostał je tuż przed wyjściem z szatni, a konkurs... wygrał.

Darmowy projekt w fazie testów

Mimo że skoczkowie mają już po kilka par butów to projekt nadal znajduje się w fazie testów. Apoloniusz Tajner w rozmowie z Łukaszem Jachimiakem podkreślił nawet, że PZN za to nie płaci. - Na razie produkcję butów specjalnie dla nas firma finansuje z pieniędzy, które pozyskała z jakiegoś grantu na badania. Jak już utworzą produkcję po zakończeniu badań, to będziemy płacić. Ale koszt będzie podobny jak za buty Rassa, czyli te niemieckie, w których skacze cały świat. A my będziemy mogli ciągle realizować swoje nowe pomysły i dostawać kolejne buty w kilkanaście dni, zamiast czekać pół roku. Nie będzie już tak, że my coś wymyślimy i zaraz cały świat będzie to miał. Jesteśmy bardzo zadowoleni, bo nasze buty już są jak mercedes przy zwykłym samochodzie. I na razie to jest mercedes za darmo - mówi. 

 - Projekt opierał się na kilku filarach - współpraca z krapkowickim starostwem i Powiatowym Urzędem Pracy w Krapkowicach oraz OCRG i parkiem naukowo-technologicznym. Adam Małysz otworzył nam wiele drzwi. - tłumaczyła Sport.pl Ewa Nagaba.

Prezes PZN wspominał prawdopodobnie o sytuacji, gdy nasza kadra wpadła na pomysł usztywnienia pięty w bucie, zaproponowała go Raasowi, ale kilka miesięcy później nasze usprawnienie znalazło się także w butach naszych rywali. - Dla nas jest to nowa sytuacja. Oglądanie skoków już nigdy nie będzie takie samo. My wychodzimy z dziwnego założenia, że nigdy nie jesteśmy zadowoleni. Oczywiście ten projekt jest jeszcze w fazie testów, ale skoczkowie chcieli już skakać w tych butach. Niemniej jednak my cały czas nad nimi pracujemy. To nie jest tak, że buty zostały zrobione i my spokojnie siedzimy w fotelu. Właściwie teraz produkujemy kolejne egzemplarze, bo mamy pomysły, żeby coś zmienić, poprawić. W bucie jest naprawdę bardzo dużo do zrobienia i widać, że jedna para różni się od drugiej. Czasami trzeba zrobić trzy kroki do przodu, ale też dwa do tyłu - stwierdziła Ewa Nagaba. 

O butach powiedziane zostało już sporo i niekoniecznie prawdziwych rzeczy. Ważne by w tej kwestii trzymać się faktów i uniknąć sytuacji, w której sama kadra nie narobi sobie zamieszania zbyt dużymi kombinacjami - o czym niedawno mówił Kamil Stoch.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.