Co z Sylwestrem TVP w Zakopanem? "Nie boję się prezesa Kurskiego"

- Sylwester na Wielkiej Krokwi? Jeszcze nic nie jest przesądzone. Jest szereg ograniczeń, na teren skoczni wejdzie maksymalnie 20 tysięcy ludzi - mówi w rozmowie ze Sport.pl zarządca obiektu, Sebastian Danikiewicz. Czy - jak twierdzą lokalne media - dyrektor zakopiańskiego COS-u chciałby się sprzeciwić Telewizji Polskiej, ale boi się narazić jej dyrektorowi, Jackowi Kurskiemu?

Łukasz Jachimiak: Wybiera się Pan na Sylwestra organizowanego na Wielkiej Krokwi przez TVP i Zakopane?

Sebastian Danikiewicz: Pod warunkiem, że impreza na Wielkiej Krokwi się odbędzie. Jeszcze nic nie jest przesądzone. Umowę muszą podpisać miasto Zakopane i Telewizja Polska, czyli organizatorzy. To jest warunek realizacji przedsięwzięcia. Zakopane i TVP muszą się dogadać. Jeżeli to zrobią, jeżeli burmistrz uzna, że Wielka Krokiew spełnia wymogi bezpieczeństwa i jest dobrym obiektem na taką imprezę, to COS, zarządca obiektu, jest przygotowany na imprezę masową. Dowodem jest coroczna organizacja Pucharu Świata.

Zobacz wideo, w którym Kamil Stoch ocenia przygotowania do nowego sezonu pod wodzą nowego trenera:

Zobacz wideo

Tylko że Puchar Świata to impreza jednak mniejsza niż Sylwester.

- Jest szereg różnych ograniczeń, które spowodują, że na Sylwestra na Wielkiej Krokwi na pewno nie zmieści się taka liczba widzów jak na konkursy Pucharu Świata.

Na PŚ wchodzi po 25 tysięcy kibiców, a rok temu zakopiański Sylwester na Równi Krupowej ściągnął - według różnych danych - od 60 do 90 tysięcy widzów. Organizatorzy na pewno nie będą chcieli wprowadzić na Wielką Krokiew podobnego tłumu?

- Realnie na Sylwestra na skocznię może wejść maksymalnie 20 tysięcy ludzi. Więcej się nie zmieści. Jesteśmy w stanie zaproponować wyłącznie sektory dolne, czyli B i C, bez trybun górnych. Czyli nie ma możliwości, żeby weszło więcej niż 20 tysięcy ludzi.

Ale scena ma zostać zbudowana na zeskoku i tam mają zostać wpuszczeni ludzie. Czy jako zarządca skoczni zalecił Pan, żeby tego nie robić?

- W pierwszej kolejności trzeba podkreślić, że jeżeli dojdzie do Sylwestra na Wielkiej Krokwi, to obiekt będzie już w pełni przygotowany do Pucharu Świata [zawody odbędą się od 24 do 26 stycznia]. Czyli na całej skoczni będzie leżała duża ilość śniegu. Taka, która zabezpieczy nas przed ewentualnymi roztopami.

To znaczy, że grubość pokrywy śnieżnej będzie znacznie większa niż 30 cm wymagane przepisami Międzynarodowej Federacji Narciarskiej?

- Będzie zdecydowanie więcej niż 30 cm śniegu. Ten śnieg będzie zabezpieczony. Jest szereg wariantów, które technicznie będziemy chcieli zrobić. To jest wyłożenie geowłókniny i mat gumowych oraz zastosowanie jeszcze innych zabezpieczeń. Poza tym trzeba wiedzieć, że gdyby do sylwestrowej imprezy na skoczni doszło, to scena będzie usytuowana w końcowej części wybiegu i że na pewno duża liczba ludzi nie będzie na wybieg wpuszczona. Publiczność mogłaby wejść tylko na część trawiastą. Część igelitowa, czyli ta, w której Wielka Krokiew zaczyna zmieniać swój kąt, byłaby zabezpieczona, tam stałaby ochrona i pilnowałaby, żeby ludzie tam nie wchodzili.

Sprzątanie po imprezie byłoby na głowie COS-u czy firmy wynajętej przez organizatorów?

- Wszystkie kwestie związane z obiektem są po stronie telewizji. My oddajemy obiekt przygotowany dla sportowców i taki obiekt musimy odebrać. Jest gwarancja TVP, że wszystkie te kwestie zostaną stosownie zabezpieczone. Ale chciałbym jeszcze raz podkreślić, że nie dostałem oficjalnej, pisemnej informacji, że Telewizja Polska porozumiała się z miastem Zakopane i że Sylwester na Wielkiej Krokwi się odbędzie. Taki dokument powinienem dostać, więc skoro go nie mam, to uważam, że sprawa nie jest jeszcze przesądzona.

A jaki dokument Pan podpisał jako dyrektor zakopiańskiego COS-u?

- Zwykłą umowę wynajmu obiektu na organizację tego typu przedsięwzięcia. W tej umowie z TVP są zapisy, które regulują warunki odbycia się imprezy. A jeśli TVP nie dogada się z Zakopanem, to nasza umowa będzie nieważna.

COS zarobi na wynajmie Wielkiej Krokwi na Sylwestra, tak jak zarabia na udostępnianiu jej choćby zagranicznym kadrom skoczków?

- W umowie jest zapis o jej poufności. Szczegóły będę mógł podać tylko jeśli Telewizja Polska wyrazi na to zgodę. Mogę jedynie potwierdzić, że taka umowa jest, że określa warunki wynajmu skoczni, ale wejdzie w życie tylko jeśli miasto Zakopane i Telewizja Polska podpiszą oddzielną umowę.

To prawda, że jako zarządca skoczni wolałby Pan, żeby Sylwestra na niej nie organizowano, ale nie chce się Pan narazić politykom Prawa i Sprawiedliwości? Zacytuję "Tygodnik Podhalański": "Sylwester pod Krokwią może być przestępstwem Obok są gawry niedźwiedzi, jeśli zostaną wybudzone i nie przeżyją zimy będzie to przestępstwo To szaleństwo mógłby zatrzymać dyr COS ale podobno kandyduje na minis. sportu z Solidarnej Polski Nie sprzeciwi się Kurskiemu" [pisownia oryginalna].

- "Tygodnik Podhalański" nie trafił, dziennikarz który to napisał się nie przygotował. Ja nie jestem politykiem, nigdy się nią nie zajmowałem. Osoba, o której dziennikarz napisał to dyrektor Centralnego Ośrodka Sportu, a nie ja, ja jestem dyrektorem OPO [Ośrodek Przygotowań Olimpijskich] w Zakopanem. Faktem jest, że pan dyrektor Mariusz Kałużny od wtorkowego ślubowania jest posłem i od tego dnia nie jest już dyrektorem Centralnego Ośrodka Sportu. Ktoś napisał coś, mimo że za bardzo się nie orientował o co chodzi. Ewentualny strach przed prezesem Kurskim na pewno nie mnie się tyczy.

Nie spałby Pan spokojniej, gdyby jednak Sylwestra na Wielkiej Krokwi nie było? Kilka dni po imprezie na skocznię ma przyjechać kontroler z ramienia Międzynarodowej Federacji Narciarskiej, chyba więc istnieje obawa czy między 1 a 5 stycznia teren uda się idealnie wysprzątać i naprawić ewentualne szkody.

- Uważam, że da się to zrobić, tak jak się daje po Pucharach Świata. Natomiast delegat FIS-u przede wszystkim będzie badał kwestię sportową. Dlatego my musimy zabezpieczyć skocznię, a TVP musi uważać, żeby nie zostało zniszczone nic, co jest ważne z punktu widzenia sportu. Generalnie nie podchodziłbym do sprawy tak, że na Sylwestrze będzie dużo więcej strat niż na Pucharach Świata. Na zawodach też jest szereg rzeczy, z którymi musimy sobie poradzić.

Ale kibice nie wchodzą na zeskok, a po Sylwestrze może się okazać, że trudno będzie z niego wyzbierać potłuczone szkło i to, co zostanie z petard.

- Pirotechniki chyba nie będzie, bo skoro nie było na Równi Krupowej, to czemu miałaby być u nas? Na Równi Krupowej w strefę pod sceną też nie można było wchodzić z alkoholem, ze szklanymi butelkami. Firma ochroniarska musi tego dopilnować. Jeżeli nie dopilnuje i z tego powodu będą straty, to będzie za to ponosiła odpowiedzialność.

Wie Pan, o ile głośniejszy będzie Sylwester od Pucharów Świata? Pytam, pamiętając o ponad 20 tysiącach ludzi podpisanych już pod protestem przeciw imprezie, która - według ekologów - wybudzi niedźwiedzie śpiące w Tatrzańskim Parku Narodowym.

- Nie znam się na tym i nie wiem o jakiej głośności mówimy. Trzeba zapytać organizatora czy nagłośnienie będzie dużo mocniejsze od tego, które jest na Pucharach Świata. To są pytania nie do COS-u. My musimy pilnować, żeby obiekt nie ucierpiał i żeby sportowo był przygotowany. Żeby mieć gwarancję, że w styczniu będzie można na Wielkiej Krokwi skakać, już w grudniu ją naśnieżymy i w pełni przygotujemy. Jesteśmy cały czas w kontakcie z Polskim Związkiem Narciarskim, umówiliśmy się, że jeszcze przed świętami Bożego Narodzenia zawodnicy będą skakali na Wielkiej Krokwi. A telewizja do zastanych warunków będzie się musiała dostosować.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.