Kamil Stoch pierwszy raz tak szczerze o odejściu Horngachera. Wcale nie było tak różowo

Kamil Stoch wkrótce stanie przed szansą na pobicie własnego rekordu w Pucharze Świata. Polak opowiada, że latem zmienił te elementy, które źle funkcjonowały ostatniej zimy. Lider polskich skoków pierwszy raz mówi też otwarcie o zamieszaniu z odejściem Stefana Horngachera.

Kamil Stoch pierwszy raz wypowiedział się o zamieszaniu spowodowanym przez Stefana Horngachera, który długo nie chciał ogłosić, czy zostanie w reprezentacji Polski. - My jako grupa mocno to odczuliśmy. Koniec sezonu był bardziej na przetrwanie niż z nastawieniem na rywalizację. To było dosyć przykre. Przynajmniej dla mnie, bo zawsze chcę rywalizować na najwyższym poziomie i zawsze chcę dobrze skakać. A wtedy nie mogłem z siebie nic więcej wydobyć. Mam nadzieję, że ten sezon będzie zupełnie inny. Teraz czuję się dobrze. Jako grupa jesteśmy na bardzo dobrym poziomie. Wszystko mamy poukładane. Mamy też najlepszy sztab, jaki tylko możemy sobie wymarzyć - powiedział otwarcie Stoch.

Zobacz wideo

Stefan Horngacher wprowadził polskie skoki na światowy poziom. Przez pierwsze 2,5 roku współpraca układała się wzorowo, ale ostatni okres to nieco gorsza atmosfera spowodowana zamieszaniem z odejściem trenera do Niemiec. W trzecim sezonie skoczkowie popełniali także coraz więcej błędów, a rady Austriaka nie działały już tak dobrze jak w pierwszych dwóch latach. Wówczas sytuacja w grupie robiła się mocno napięta. I choć skoczkowie starali się bagatelizować problem i w mediach podkreślali, że to na nich nie wpływa, to po kilku miesiącach przyznają, że nie dało się przejść obok tego obojętnie.

Stoch poprawił największy mankament?

W poprzednim sezonie Kamil Stoch cały czas był w bardzo dobrej formie, ale tylko dwa razy udało mu się wygrać konkurs Pucharu Świata. Skończył sezon na trzecim miejscu. Przez całą zimę Stoch zmagał się jednak z drobnymi problemami w powietrzu, przez które tracił prędkość i nie był w stanie podjąć realnej walki z Ryoyu Kobayashim. Ale i tak dziewięć razy stawał na podium i wywalczył tytuł wicemistrza świata.

Polak przeanalizował problemy z poprzedniego sezonu. - To wszystko zamyka się w takie błędne koło. Zaczęło się od problemów z techniką, głównie z pozycją najazdową. Przez to traciłem bardzo dużo prędkości na progu. Potem odbicie było albo za bardzo w górę albo za bardzo do przodu. Przez to musiałem później "czekać w powietrzu" i traciłem całą prędkość w locie. Gdzieś to się wszystko pogubiło - podkreśla. 

Stoch poprawił największy mankament?

Latem nasz najlepszy skoczek pracował nad poprawą pozycji dojazdowej, która ma zwiększyć prędkość najazdową, a także przełożyć się potem na odbicie i sam lot. - To było coś, co musiałem poprawić. Prędkości były coraz słabsze. Traciłem już po 1,5 km/h do najlepszych. Za bardzo utrudniałem sobie rywalizację z nimi, bo to tak jakbym skakał z trzech belek niżej. Obecnie te prędkości są w miarę dobre. Wiadomo, że ja nigdy nie będę jeździł najszybciej. Może się czasami tak zdarzyć, że te prędkości będą w okolicach tych najlepszych. Zazwyczaj powinienem się jednak kręcić w okolicach średniej. To jest mój cel zadaniowy na zimę. Dzięki temu będę mógł mieć większy margines błędu - mówi Kamil Stoch.

Kamil Stoch już wkrótce rozpocznie 17. sezon zimowego Pucharu Świata. Skoczek z Zębu ma już ponad 32 lata i coraz trudniej będzie mu walczyć o zwycięstwo w całym sezonie. Gdyby jednak w sezonie 2019/2020 udała mu się ta sztuka, to o dwa lata pobiłby swój własny rekord. Gdy w marcu 2018 roku odbierał Kryształową Kulę, robił to jako najstarszy skoczek w historii Pucharu Świata. Miał wówczas 30 lat i 304 dni.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.