Kamil Stoch może pobić swój własny rekord. Zmiana trenera wyjdzie na dobre? "Przydało się odświeżenie wizji"

Kamil Stoch wkrótce stanie przed szansą na pobicie własnego rekordu Pucharu Świata. Polak zapowiada, że latem wprowadził zmiany elementów, które źle funkcjonowały ostatniej zimy. Stoch jest również przekonany, że zmiana trenera może dać nowy impuls naszej kadrze. - Przydało się odświeżenie pewnej wizji. Kilka elementów zostało dodanych, a z innych zrezygnowaliśmy- zauważa skoczek.
Zobacz wideo

Kamil Stoch już wkrótce rozpocznie swój 17. sezon zimowego Pucharu Świata. Skoczek z Zębu ma już 32 lata i coraz trudniej będzie mu walczyć o zwycięstwo w całym sezonie. Gdyby jednak w sezonie 2019/2020 udała mu się ta sztuka, to o dwa lata... pobiłby swój własny rekord. Gdy w marcu 2018 roku odbierał Kryształową Kulę, robił to jako najstarszy skoczek w historii Pucharu Świata. Miał wówczas 30 lat i 304 dni.

- Jeśli zdrowie pozwoli to chcę znów walczyć o Puchar Świata - śmiał się Stoch łapiąc z kręgosłup. - Nie no żartuje, wszystko jest w porządku. Nie czuje żadnych dolegliwości. Mogę w pełni pracować i to jest dla mnie bardzo ważne. Jeśli chodzi o mój poziom sportowy, to pokaże tylko czas. Ja mogę Wam obiecywać dużo rzeczy, ale dopiero zimą wszystko zobaczymy - mówił Stoch w czasie gali stulecia PZN.

Skoczek w plebiscycie stulecia PZN przegrał walkę z Adamem Małyszem, a rozstrzygnięcie interesowało chyba wszystkich. - Myślałem, że to Kamil wygra ten plebiscyt, ale głosy rozłożyły się inaczej. Może głosujący wzięli pod uwagę też to, że Kamil jeszcze dalej może zdobywać tytuły i jego historia nie jest zakończona - mówił w sobotę Adam Małysz.

Zmiany w treningu szansą na długowieczność?

W ostatnich latach skoki narciarskie zmieniają się pod kątem treningu i starszym zawodnikom nieco łatwiej jest utrzymywać odpowiedni poziom, jeśli tylko mają odpowiednią technikę. - W ostatnich latach zmieniła się koncepcja treningu. Zmienia się także sprzęt i profile skoczni. Teraz można latać dalej, ale lądować bezpieczniej. Trening również jest inny niż kiedyś. Dawniej robiło się albo trening siłowy albo samą technikę. Teraz kładzie się nacisk na połączenie obu tych kwestii. Są mniejsze obciążenia niż kiedyś, ale wszystko wykonuje się dokładniej technicznie i przy większej liczbie powtórzeń - analizował najbardziej utytułowany polski skoczek.

Nowa wersja Kamila Stocha

Kamil Stoch zapowiada, że zimą powinniśmy zobaczyć skoczka w "wersji 2.0". 32-latek poświęcił lato na szlifowanie kwestii, które źle funkcjonowały zimą. - To był bardzo dobry i owocny czas. W tym czasie wprowadziliśmy wiele nowych ustaleń. Ułożyłem też wiele elementów. Można powiedzieć, że tego lata wdrożyłem kilka nowych projektów w swoje skoki. Zostały one nieco przebudowane. Zaczynając od pozycji dojazdowej, bo to jest kluczowa kwestia, z której wynikają inne rzeczy. Z tym jest najwięcej problemów, bo jeśli masz wpojone miliony powtórzeń, to potem trudno jest to wyeliminować. Cieszę się jednak z tego, że trener Michał (Doleżal - przyp red.) miał dla mnie jasną wizję skoków, a ja się z tym praktycznie od razu oswoiłem. Dlatego też nie było trudno wdrażać tych elementów, trudniej było to zakodować - twierdzi Stoch.

Zmiana trenera wyjdzie na dobre?

Stefan Horngacher wprowadził polskie skoki na światowy poziom. Przez pierwsze 2,5 roku współpraca układała się wzorowo, ale ostatni okres to nieco gorsza atmosfera spowodowana zamieszaniem z odejściem trenera do Niemiec. W trzecim sezonie skoczkowie popełniali także coraz więcej błędów, a rady Austriaka nie działały już tak dobrze jak w pierwszych dwóch latach.  - Nowy trener to nowy bodziec, ale u nas wiele się nie zmieniło, bo system działał perfekcyjnie. Przydało się odświeżenie pewnej wizji. Kilka elementów zostało dodanych, z innych zrezygnowaliśmy. To jest coś, co trzeba robić, żeby nie wkradła się żadna monotonia. Dla mnie, starszego zawodnika ważne jest również to, żeby mieć nad czym pracować. Mieć jakiś kolejny cel - stwierdził Kamil Stoch.

I dodał: - Nie było żadnej obawy w związku z przyjściem nowego trenera. Sam byłem w szoku, że byłem  tak spokojny. Pewnie dlatego, że Michal Doleżal miał bardzo duży udział w tym co działo się w poprzednich latach. To także tyczy się Grześka Sobczyka. To również jest niesamowity człowiek jeśli chodzi o wiedzę trenerską. Pracuje ze mną już od bardzo dawna. A wiadomo, że powiew świeżości w osobie nowego kapitana to jest coś co czasem powinno się zdarzyć .

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.