Dla Klemensa Murańki weekend w Wiśle był kolejnym krokiem na przód. Najpierw Polak dobrze spisywał się w seriach treningowych, a następnie w niedzielę awansował do drugiej serii konkursu indywidualnego. Lepsze skoki to zasługa głównie zrzuconych kilogramów. – Schudłem sześć kilogramów i od razu to przekłada się na odległości. Tyle zrzucić, to dla skoczka bardzo wiele – mówił pod skocznią im. Adama Małysza brązowy medalista MŚ w Falun.
Dojście do obecnej wagi dla Murańki oznaczało masę wyrzeczeń. – To bardzo duży wysiłek. Nawet wtedy, jak miałem te sześć kilogramów więcej i szedłbym po Krupówkach, to ludzie by mówili mi, że jestem chudy, a teraz mam jeszcze te sześć kilogramów mniej. Jak widać, skoki rządzą się swoimi prawami. Tak naprawdę u mnie nie było z czego zbijać tych kilogramów, a jednak musiałem. Żeby osiągnąć taki cel, musiałem się katować – tłumaczył Murańka. Więcej o sportach zimowych na sportsinwinter.pl.
W sobotę Sport.pl rozmawiał z Maciejem Maciusiakiem. Trener kadry B polskich skoczków także odniósł się do wagi Murańki i jego zmiany podejścia do skoków. - Klemens schudł 6 kilogramów od sezonu zimowego. W zimie skoki nawet go nie cieszyły. Wszystko robił na siłę. Wiele zmieniło się dopiero po konkursach w Stanach Zjednoczonych. Klimek dostał trzy dni na przemyślenie i podjęcie decyzji, czy chce skakać dalej. Stwierdziliśmy, że dalej tak się bawić nie będziemy, bo po prostu to nie miało sensu. Podjął decyzję, że skacze dalej i zmienił się o 180 stopni. Cieszę się, że słowa przeszły w czyny - mówił Maciusiak.
Szkoleniowiec dodał, że waga Murańki była pod kontrolą. - Sześć kilogramów mniej od lutego. Wszystko było robione systematycznie i zawodnik miał kolejne określone cele. Wszystkie testy pokazują, że jak się nie przesadzi ze zbijaniem wagi, to siła i moc wzrastają.