Horngacher jak Nawałka w Lechu? W jego współpracy z Niemcami pojawiły się pierwsze zgrzyty

Stefan Horngacher został nowym trenerem reprezentacji Niemiec, ale już na starcie przygotowań widać, że jego praca będzie różnić się od tego, co Austriak robił w reprezentacji Polski. Związek Horngachera z niemiecką maszyną może wydawać się niemal idealny, ale od początku widać małe zgrzyty. Głównym celem dla Austriaka jest wygranie Turnieju Czterech Skoczni przez niemieckiego skoczka, a to nie udało się od 18 lat.
Zobacz wideo

Horngacher wchodzi do niemieckiego sytemu szkolenia w bardzo trudnym momencie, bo Werner Schuster w ostatnich latach wygrał właściwie wszystko poza Turniejem Czterech Skoczni, a gdyby Horngacherowi nie udało się wygrać świąteczno-noworocznego cyklu już w pierwszym sezonie, to zostanie to po prostu potraktowane jak porażka. – Wszyscy Niemcy marzą o tym, żeby po 18 latach znowu wygrać Turniej Czterech Skoczni – to będzie główne zadanie Horngachera – mówił nam niedawno Martin Schmitt.

W skokach narciarskich trenerzy pracują dużo dłużej niż na przykład w piłce nożnej, ale wejście Horngachera do niemieckiej kadry można porównać do przejęcia Lecha Poznań przez Adama Nawałkę, tam również presja była ogromna, a oczekiwania jeszcze większe. Tutaj mamy najlepszego trenera ostatnich lat w skokach narciarskich i najlepiej zorganizowaną skokową machinę na świecie. Koktajl wydaje się idealny, ale już po miesiącu pracy Horngachera widać, że Austriak w dużym stopniu musiał przebudować to, co doskonale działało w reprezentacji Polski.

Niemcy nadal na urlopach

Przez ostatnie trzy lata Stefan Horngacher przyzwyczaił do tego, że nasza kadra rozpoczyna treningi tuż po zakończeniu sezonu, na luźniejsze traktowanie mógł liczyć np. Kamil Stoch. Tymczasem miesiąc po zakończeniu sezonu skoków niemieccy skoczkowie nadal są na wakacjach i dopiero w przyszłym tygodniu spotkają się na pierwszym obozie szkoleniowym na którym będzie Horngacher.

Pierwszy kontakt z Horngacherem był dla polskich skoczków małym szokiem, bo gdy Austriak przekazał, że treningi będą się rozpoczynać kilka dni po zakończeniu sezonu, nasi zawodnicy zaczęli kręcić nosem. Odpowiedź Horngachera była jednoznaczna. – Możecie jechać na wakacje, ale potem już nie macie po co wracać – mówił na początku. Widać, że w przypadku Niemców schemat przygotowań został nieco bardziej zliberalizowany i gdy polscy skoczkowie są już po etapie roztrenowania i rozjechali się na mini wakacje, to Niemcy dopiero teraz zaczynają jakiekolwiek przygotowania.

Tarcia od początku. Horngacher bez swoich współpracowników

- Były tarcia. Jestem ciekawy na ile Niemcy pozwolą mu działać, tak jak pozwolili mu działać Polacy. Jeśli Horngacher coś mówił, to u nas było to święte i wszystko było natychmiast realizowane. To może być taki punkt zapalny w Niemczech – mówi nam Sebastian Szczęsny, komentator TVP.

Tarcia między Horngacherem, a niemiecką federacją zaczęły się już w trakcie negocjacji umowy. O ile w kwestiach finansowych Horngacher dogadał się bardzo szybko i wszystko było jasne praktycznie od zawodów Pucharu Świata w Oberstdorfie na początku lutego, to potem przyszedł czas na długie i niezwykle trudne negocjacje dotyczące kształtu sztabów szkoleniowych i budżetów dla niemieckiej kadry. Horngacher umówił się ze związkiem, że do mistrzostw świata da odpowiedź, czy zostaje z naszą kadrą, bo miał wówczas znać ostateczną ofertę ze strony Niemców. Okazało się jednak, że ta tylko w kilkunastu procentach spełniała jego oczekiwania. Niemcy nie zgodzili się m.in. na zatrudnienie profesora Haralda Pernitscha (odpowiedzialny z przygotowanie fizyczne), specjalistę od sprzętu Mathiassa Prodingera, czyli niezwykle bliskich i zaufanych współpracowników z reprezentacji Polski. W Niemczech myślano raczej o daniu szansy trenerom, którzy przez ostatnie lata pracowali nieco z tyłu.

Horngacher chciał również, by jego asystentem został Michal Doleżal, ale ten nawet nie pomyślał o zostawieniu reprezentacji Polski. W rezultacie okazało się, że Horngacher idzie do Niemiec bez żadnego współpracownika, z którym pracował przez ostatnie trzy lata, a to oni byli odpowiedzialni za mnóstwo ciężkiej pracy, której na co dzień się po prostu nie widzi. - Stefan mówił, że praca w Niemczech to większy kontakt z rodziną, ale mimo wszystko wydaje mi się, że większy kontakt z rodziną miał właśnie pracując w Polsce. Z tego względu, że u nas mógł zostawić wytyczne i plan i wracać do Niemiec. W PZN-ie nikt mu z tego względu nie robił wyrzutów, natomiast w Niemczech tak nie będzie – twierdzi Sebastian Szczęsny.  Horngacher będzie głową całego systemu i jego zadaniem będzie także doglądanie kadr regionalnych i mnóstwo tzw. pracy koordynatorskiej.

Polsce dał sprzęt, Niemcy już go mają

Eksplozja formy polskich skoczków w sezonie 2016/2017 nie była przypadkowa. Nasi zawodnicy przez lata pracy Łukasza Kruczka dysponowali odpowiednią bazą siłową, ale u niektórych pojawiły się braki w technice. W ostatnich dwóch sezonach Łukasza Kruczka świat odjechał nam jednak w kwestiach technicznych. Horngacher dostał odpowiednie fundusze i współpracowników, którzy byli w stanie przygotować odpowiednie kombinezony, buty i narty. Właśnie wtedy pojawiły się tzw. "czekoladki", których nasi zawodnicy używali przez kolejne trzy lata. Takiego przeskoku technologicznego w Niemczech na pewno nie będzie, bo ekipa Wernera Schustera dysponowała sprzętem porównywalnym do tego używanego przez Polaków. - W Niemczech tego problemu nie ma, ale tym bardziej trzeba się będzie wykazać fachem trenerskim. Wydaje mi się jednak, że Horngacher ma odpowiednie przygotowanie. Poza tym on sam jest typem trenera poszukującego i jestem przekonany, że już teraz jakiś nowinki są przygotowywane. Materiał ludzki wydaje się być podobny. Stefan ma bardzo klasowych skoczków, ale też sporo młodych. To będzie bardzo ciekawe wyzwanie dla trenera. Ja osobiście żałuje tylko tego, że nie będzie miał okazji na realizacje polskich wyzwań. Jak kiedyś rozmawialiśmy, to mówił, że jego celem jest wyciągnięcie Maćka Kota z kryzysu i doprowadzenie Jakuba Wolnego do tego najwyższego poziomu. Tutaj się niestety nie przekonamy, jak skuteczny byłby w tych kwestiach - analizuje Sebastian Szczęsny.

Niemcy nie pozwolą na ignorowanie mediów

Stefan Horngacher przyzwyczaił również do tego, że polskie media traktowane są jak zło konieczne. Tymczasem w reprezentacji Niemiec obecność mediów jest zdecydowanie większa, a przykładowo telewizja ma prawo rozmawiania ze skoczkami nawet po pierwszej serii, co w Polsce było po prostu nie do pomyślenia. W rozmowach z Polskim Związkiem Narciarskim wspominał o potrzebie wprowadzenia rzecznika prasowego kadry, ale nie po to, by pomagać mediom w komunikacji z zawodnikami, a po prostu, by to rzecznik przejął konieczność odpowiedzi na większość pytań. - Najbardziej banalny przykład, z którym Stefan będzie sobie musiał poradzić to media. W Niemczech skoczkowie mają obowiązek rozmowy z mediami w każdej sytuacji, np. po pierwszej serii. Stefan ma niezwykle mocny charakter, zawsze stawiający na swoim i rzadko dopuszczający do jakiejkolwiek dyskusji. Oczywiście dyskusja jak w przypadku jakiejś analizy skoków, czy poprawiania błędów, ale jeśli chodzi o układ pracy i wyznaczanie jakiegoś kierunku, to Horngacher zawsze stawiał na swoim – zauważa komentator TVP.  

Horngacher sterował Polakami, teraz zderzył się ze ścianą

Dziesiątki skoczni, mnóstwo wykwalifikowanych trenerów i system szkolenia współtworzony przez samego Horngachera. Austriacki trener wrócił do pracy z Niemcami, ale widać, że nie będzie to praca polegająca na ustępstwach względem trenera. Horngacher w przekonywaniu PZN-u do inwestycji bywał zwykle nieprzyjemny, zdarzało mu się także uciekać do szantażu. Po prostu wymagał. Polski Związek Narciarski godził się na większość zmian proponowanych przez Austriaka, bo po prostu mu ufał, a jego decyzje broniły także wyniki. W Niemczech jest zupełnie inaczej i to Horngacher musiał się dostosować do związku.

Potencjał ludzki w Niemczech jest jednak ogromny. Najstarszym zawodnikiem jest 31-letni Severin Freund. Markus Eisenbichler ma 29 lat, Richard Freitag wkrótce skończy 28 lat, a Stefan Leyhe 27. Niemcy mają także zaledwie 23-letniego Andreasa Wellingera, który już jest mistrzem olimpijskim. Zostali ostatnio także drużynowymi mistrzami świata juniorów w Lahti, a świetnie na imprezie wyglądał 18-letni Luca Roth, duży potencjał ma także 18-letni Philip Raimund i 20-letni Constantin Schmid, a to nie wszyscy skoczkowie pokazujący się w Pucharze Świata. Widać po prostu, że w przypadku pracy dla Niemiec, Horngacher mógłby zbierać owoce systemu skoków, który sam współtworzył w latach 2006-2016. W Polsce trafił jednak na grupę ukształtowanych profesjonalistów, którym wystarczyło dać wskazówki, w Niemczech trzeba będzie postawić na bardziej organiczną pracę.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.