Stefan Horngacher pożegnał polskich skoczków w gorszym stylu niż oni pożegnali Austriaka

Stefan Horngacher zdecydował się na odejście z reprezentacji Polski. Decyzję o odejściu odwlekał do ostatniego dnia Pucharu Świata w skokach narciarskich. Można się tylko zastanawiać, dlaczego trwało to tak długo, skoro już w lutym wszyscy wiedzieli jak zakończy się cała saga. Horngacher i jego kadra mają za sobą trzy fantastyczne lata. Niestety ostatnio pojawiła się nich niepotrzebna rysa. Skoczkowie pożegnali Horngachera w znacznie lepszym stylu niż on pożegnał skoczków.
Zobacz wideo

Zawodnicy zaproszą Horngachera jeszcze raz do Polski

Gdy tuż przed zawodami w Oberstdorfie Werner Schuster ogłosił, że po sezonie 2018/2019 kończy swoją przygodę z reprezentacją Niemiec stało się jasne, że pierwszym kandydatem na to stanowisko będzie Stefan Horngacher, który w trzy lata stał się najbardziej pożądanym szkoleniowcem w skokach narciarskich. Od początku lutego każdy zdawał sobie sprawę, że Horngacher odejdzie, ale nikt nie mógł tego oficjalnie powiedzieć, bo Austriak trzymał wszystkich w niepewności. W pewnym momencie można było nawet odnieść wrażenie, że sam Horngacher zaczął chełpić się tym, jak bardzo wszyscy go potrzebują, a zwodzenie obu krajów sprawiało mu nieskrywaną przyjemność.

Tymczasem niepewność związana z odejściem Horngachera udzieliła się samym skoczkom, którzy chcieli na przykład przygotować coś wyjątkowego na jego pożegnanie. Brak oficjalnych informacji sprawił jednak, że w Planicy zostało przygotowane małe podziękowanie, ale na większą uroczystość zawodnicy będą chcieli zaprosić Horngachera do Polski już po zakończeniu obecnego sezonu.

49-latek doprowadził reprezentację Polski do wielu sukcesów, jak choćby wygranie dwóch Pucharu Narodów, drużynowy brązowy medal igrzysk olimpijskich w koreańskim Pjongczangu, czy drużynowy medal mistrzostw świata w lotach. Za jego kadencji Kamil Stoch sięgnął także po złoty medal igrzysk, Puchar Świata i dwa razy z rzędu wygrał Turniej Czterech Skoczni. Wielką zasługą austriackiego szkoleniowca było również doprowadzenie takich skoczków, jak Piotr Żyła czy Dawid Kubacki do ścisłej światowej czołówki, a najlepszym potwierdzeniem tej tezy są ich miejsce w klasyfikacji generalnej Pucharu Świata, bo Stoch skończył sezon trzeci, Piotr Żyła czwarty, a Dawid Kubacki piąty. Jednak pożegnanie pozostawia pewien niesmak.

Pożegnanie w średnim stylu

Gdy przed rokiem Horngacher przyjeżdżał do Planicy był wstępnie umówiony na dwuletni kontrakt. Niestety, na ostatnich rozmowach stwierdził, że podpisze tylko roczną umowę. Tym samym postawił PZN w bardzo trudnej sytuacji, bo opinia publiczna domagała się przedłużenia kontraktu z Austriakiem, a ten zapewnił sobie panowanie nad sytuacją i możliwość ewentualnej zmiany pracy po kolejnym sezonie, bo dobrze wiedział, że zwolnić może się miejsce w kadrze Niemiec. Pozycja Horngachera była na tyle silna, że PZN zgodził się nawet na odłożenie oficjalnej decyzji do mistrzostw świata i właśnie w hotelu polskiej kadry miało dojść do ostatecznego spotkania Stefana Horngachera, Adama Małysza i Apoloniusza Tajnera. Ostatecznie do niego nie doszło, tak jak do wielu innych.

Horngacher najpierw obiecał, że decyzję o odejściu przekaże przynajmniej pół roku wcześniej, potem że trzy miesiące. Sezon 2018/2019 rozpoczęliśmy jednak z obietnicą oficjalnych decyzji na mistrzostwach świata w Seefeld, ale gdy negocjacje Horngachera z Niemcami zaczęły się przeciągać, to on sam też trzymał PZN w niepewności.

Niepewność skończyła się tuż przed Planicą, gdy okazało się, że negocjacje z Niemcami zakończyły się porozumieniem. Mimo wszystko styl rozstawania się z naszą kadrą pozostawia wiele do życzenia i trzeba przyznać, że polscy skoczkowie pożegnali Horngachera po prostu ładniej niż on to zrobił z nimi.

Stefan Horngacher wiele zawdzięcza Polsce

Bez wątpienia reprezentacja Polski dużo zawdzięcza Horngacherowi, ale Austriak mnóstwo zawdzięcza też polskim zawodnikom, bo zaczynała przylegać do niego łatka wiecznego asystenta, który jest świetnym pomocnikiem, ale jego marzeniem było samodzielne prowadzenie kadr. Szkoleniowiec w Polsce trafił jednak na grupę profesjonalistów, którzy już przed jego przyjściem potrafili osiągać sukcesy. Horngacher odpowiednio ukierunkował trening i potrafił dotrzeć do głów naszych skoczków, przeprowadził również rewolucję technologiczną, która sprawiła, że Polska zaczęła dysponować najlepszym możliwym sprzętem. Wcześniej były w tym bardzo duże rezerwy.

Gdy w sezonie 2016/2017 biało-czerwoni wygrali pierwszy konkurs drużynowy w Klingenthal w hotelu zapanowała niezwykła atmosfera. Wszyscy oszaleli z radości. Wszyscy, ale nie Horngacher, który z surowym spojrzeniem stwierdził, że takie zwycięstwo nie powinno być wybrykiem, a jedynie pierwszą wygraną z wielu. Tak też się stało.

Miejmy jednak nadzieję, że następca też będzie potrafił wycisnąć maksimum z naszych skoczków i umiejętnie będzie wprowadzać młodych do stawki Pucharu Świata. Przed nim jednak niezwykle trudne zadanie, bo ostatnie trzy lata to pasmo niekończących się sukcesów. I choć sezon 2018/2019 paradoksalnie mógł być lepszy, bo zarówno Kamil Stoch, jak i Piotr Żyła oraz Dawid Kubacki skakali mocno w kratkę, to i tak Polska skończyła go na pierwszym miejscu Pucharu Narodów, a w dodatku biało-czerwoni aż 20 razy meldowali się na podium. Zadaniem nowego trenera będzie dotarcie do głów takich skoczków, jak choćby Jakub Wolny, Maciej Kot czy Paweł Wąsek, którzy mogą stanowić o sile kadry jeszcze przez wiele lat.

Więcej o:
Copyright © Agora SA