PŚ w Planicy. Czy Kamil Stoch może dolecieć do Małej Kryształowej Kuli? A czy to ważne?

Nie wygrywa, nie wskakuje na podium, nie pomaga drużynie, jest w kryzysie. I co z tego? Kamil Stoch cały czas jest wielkim mistrzem. Stać go na przeskoczenie problemów i takie loty w Planicy, które dadzą Małą Kryształową Kulę. Ale jeśli jej nie zdobędzie, nie przestanie być zdecydowanie najlepszym, najrówniejszym skoczkiem świata. W czwartek o godz. 9 treningi, o 11 kwalifikacje. Transmisja w Eurosporcie, relacja na żywo w Sport.pl.

Zepsuł skok w Oslo i Polska spadła z pierwszego miejsca na czwarte. Miał dopiero 25. notę drużynówki w Vikersundzie, więc straciliśmy pewne wydawałoby się trzecie miejsce na rzecz Austrii. Indywidualnie w konkursach turnieju Raw Air był 13. (w Oslo), czwarty (Lillehammer), 17. (Trondheim) i 12. Kryzys? Tak. Kamil Stoch po mistrzostwach świata spisuje się wyraźnie gorzej niż przed nimi i w trakcie ich trwania. Więcej: Kamil Stoch ma najgorszy czas od trzech lat, czyli odkąd trenerem polskiej kadry jest Stefan Horngacher.

Zobacz wideo

Kobayashi ucieka, Kraft goni. A obaj wyglądają lepiej

Wnioski? Kamilowi Stochowi będzie trudno wywalczyć Małą Kryształową Kulę za loty. Szkoda. Tego trofeum nigdy nie zdobył, a teraz rysowała się duża szansa, bo po trzech z sześciu konkursów był liderem mini cyklu. Już nie jest, przed dwoma indywidualnymi startami zaplanowanymi na pożegnanie sezonu w Planicy jest trzeci. Ma o 20 punktów mniej niż Ryoyu Kobayashi, który prowadzi, o cztery punkty mniej od zajmującego drugie miejsce Markusa Eisenbichlera i tylko o 11 punktów więcej od będącego na czwartej pozycji Stefana Krafta. A zwłaszcza Kobayashi i Kraft wyglądają w tej chwili na lepiej dysponowanych od naszego wicemistrza świata w lotach.

Oczywiście skreślać Stocha nie wolno. Planicę uwielbia. Ustanowił tam wspaniały rekord skoczni, osiągając 251,5 m. Na Letalnicy odniósł trzy ze swych 33 pucharowych zwycięstw w karierze. Dodać należy jeszcze i to, że po Raw Air miał chwilę odpoczynku, swoje błędy mógł przemyśleć albo przeciwnie: mógł się przestać zadręczać. Między Vikersundem a Planicą naprawdę sporo mogło się zmienić. W każdym razie, jakby nie było, będzie dobrze. Kamil Stoch nie jest maszyną, chociaż długimi momentami każdego z trzech ostatnich sezonów wyglądał jak ktoś zaprogramowany na wygrywanie. Ale gorszy czas w końcu musiał przyjść i dla niego, to po prostu trzeba zrozumieć.

Liczby mówią więcej niż słowa

Zrozumieć będzie łatwiej, kiedy będziemy mieli więcej danych.

Wymieńmy sobie w kolejności pierwszą „dziesiątkę” klasyfikacji generalnej Pucharu Świata.

Ryoyu Kobayashi, Stefan Krat, Kamil Stoch, Piotr Żyła, Robert Johansson, Dawid Kubacki, Johann Andre Forfang, Markus Eisenbichler, Timi Zajc, Karl Geiger. Łatwe.

A teraz wykonajmy zadanie trudniejsze – spójrzmy na tych zawodników szerzej, zastanówmy się, jak długo są w elicie elity, jaką mają regularność, jak wypadają na przestrzeni powiedzmy tych trzech sezonów, które Stoch przeskakał pod wodzą Horngachera, czyli szkoleniowca, u którego w Pucharze Świata wygrał najwięcej.

Stoch 4128 punktów (18 zwycięstw)

Kraft 3863 (12 zwycięstw)

Johansson 2217 (2)

Eisenbichler 2181 (0)

Kobayashi 2092 (12)

Żyła 2058 (0)

Kubacki 1890 (1)

Forfang 1846 (2)

Geiger 1496 (2)

Zajc 826 (1)

Dodać warto jeszcze kilku zawodników, którym nie idzie w tym sezonie, ale w dwóch poprzednich szło.
Andreas Wellinger 2344 (2)

Daniel Andre Tande 2291 (4)

Richard Freitag 1885 (3)

Cel na Planicę: dobra zabawa

Gdybyśmy chcieli wskazać najlepszego na świecie skoczka ostatnich lat, wybór byłby oczywisty – Stoch. Decydowałyby nie tylko punkty z Pucharu Świata. Przez ten czas trzeci obecnie zawodnik klasyfikacji generalnej PŚ indywidualnie zdobył: złoto igrzysk olimpijskich, srebro MŚ, srebro MŚ w lotach i wygrał dwa Turnieje Czterech Skoczni. Już przed Planicą Stoch zapewnił sobie miejsce na podium w „generalce” tego sezonu. Poprzednią zimę wygrał, jeszcze wcześniejszą skończył na drugim miejscu, teraz będzie w najgorszym wypadku trzeci. Żaden inny skoczek nie ma obecnie takiej serii.

Zawodnikiem numer dwa jest w ostatnich latach Kraft. Austriak nie błyszczał na igrzyskach, nie wygrał TCS-u, ale zdobył indywidualnie dwa złota i brąz MŚ, a w Pucharze Świata jako jedyny zgromadził tyle punktów, że od Stocha nie dzieli go przepaść.

Za tą dwójką należałoby klasyfikować Wellingera. Mistrz i wicemistrz olimpijski oraz dwukrotny wicemistrz świata w Pucharze Świata wywalczył prawie o dwa razy mniej punktów od Stocha. A gdybyśmy stworzyli klasyfikację PŚ za trzy sezony, Niemiec byłby skoczkiem numer trzy. Wielka różnica między „jedynką” a „trójką” świetnie pokazuje, jak udane dla tej „jedynki” były trzy ostatnie zimy. Zadyszka z kilkunastu ostatnich dni nie ma znaczenia. Finisz sezonu w Planicy nie ma znaczenia. Jasne – byłoby pięknie, gdyby Stoch się odnalazł i odleciał rywalom w walce o Małą Kryształową Kulę. Ale on naprawdę już nic nie musi. Niech się po prostu dobrze bawi. To najważniejsze. Przede wszystkim na to zasłużył.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.