Janne Vaatainen: Tak i nie. Ryoyu dołączył do naszej drużyny cztery lata temu, a wcześniej przez dwa-trzy lata go obserwowałem. Czyli miałem w sumie dużo czasu, żeby zauważyć, jaki on ma potencjał. Spodziewałem się, że w końcu będzie jednym z najlepszych skoczków Pucharu Świata. Czekałem tylko na moment, kiedy się przebije do czołówki. Ale kiedy ktoś dominuje w sezonie tak jak teraz Ryoyu, to zawsze jest to zaskakujące, wyjątkowe. Jest to więc niespodzianka nawet dla mnie.
- Nie chodzi o to, że nie chcę już z nim pracować. Ale byłem w tym samym zespole przez osiem lat. To było osiem cudownych lat, naprawdę bardzo mi się to wszystko podobało. Pracowałem z Ryoyu, z Noriakim Kasaim, z Yuki Ito. Ale czuję już potrzebę zmiany. I kulturowej, i takiej związanej ze skokami. Przyszedł czas, żeby znaleźć coś nowego i czegoś nowego się nauczyć. Czuję, że jeśli chcę pozostać w skokach, to właśnie teraz muszę się zdecydować na zmiany.
- Ha, ha, ha.
- Tak słyszałem plotki. Ale przecież mnie nie ma w Pucharze Świata już prawie od 10 lat.
- Oczywiście, że chciałbym pracować z jedną z najlepszych drużyn w Pucharze Świata. Ale analizując wszystko, dochodzę do wniosku, że bycie głównym trenerem w tym momencie nie jest dla mnie priorytetem.
- Nie znam ich na tyle dobrze, żeby móc powiedzieć, czy to by było trudne, czy nie.
- Dobrze wiedzieć. To zawsze pomaga, kiedy trafi się na takich zawodników. Ale przez ostatnich 15 lat pracowałem z bardzo wieloma zawodnikami, więc poznałem różne typy sportowców i ludzi. Niektórzy byli łatwiejsi we współpracy, inni, powiedzmy, że mniej łatwi.
- Nie chcę tego komentować.
- Tak, to było trudne wyzwanie. Ale to był też naprawdę dobry czas. Praca z Harrim, choć niełatwa, była również bardzo satysfakcjonująca.
- Cóż, chcąc być z tobą szczerym, muszę powiedzieć, że Ryoyu nie jest najciężej trenującym sportowcem świata.
- W sezonie było lepiej. Generalnie takie jego podejście ma oczywiście złe strony. Ale ma i dobre. Generalnie on robi to, co konieczne. I nic więcej.
- Miyahira jest dobrym trenerem, więc jeśli nie ma większych problemów, to nie ma sensu zakłócać harmonii widocznej w skokach Ryoyu. W sumie im mniej było naszego kontaktu, tym lepiej - tak to widziałem. Ale oczywiście zawsze w razie potrzeby Ryoyu się do mnie odzywał. Wysyłał mi pytania, nagrywał wideo, a ja mu pomagałem.
- Tak, w Seefeld.
- Nie, po pierwszym treningu w Seefeld. Tamten trening nie był dla niego dobry, a jeszcze w Innsbrucku jego skoki były w porządku. Wydawało się, że w Seefeld wszystko idzie nawet jeszcze lepiej.
- Ryoyu doskonale wie, co się wtedy stało, to jasne, że miał pecha. Ale w niektórych wcześniejszych konkursach sezonu miał sporo szczęścia. Na pewno patrząc na całą zimę, on nie ma powodów do narzekań.
- Oczywiście bardzo dbam o zagadnienia techniczne czy o przygotowanie siłowy, ale najważniejszy jest dla mnie rozwój sportowca, z którym pracuję. Chcę, żeby skoczek rozumiał to co robi, po co rywalizuje, dlaczego cały czas dąży do poprawiania się. Bardzo się staram z każdego wydobyć jego potencjał.
- Bez wątpliwości technologia ma wielkie znaczenie we współczesnych skokach. To ona wprowadziła skoki w erę nowoczesności. Ja niestety nie jestem specjalistą od kombinezonów, nart czy wiązań. Zdecydowanie powinienem się tego nauczyć.
- Z Japonii dostałem ciekawą ofertę, a bardzo chciałem poznać japońską kulturę. Chciałem zrozumieć, dlaczego mówi się, że jest ona taka trudna dla obcokrajowców.
- Co jakiś czas ktoś pytał, jakie są moje plany, co zamierzam. A ja byłem bardzo zaangażowany w pracę tutaj. Teraz jest inaczej. Mój dom jest w Sapporo i w Sapporo pozostanie, ale jestem gotów pracować w Europie i mieć dwa domy.
- Tak, moja żona jest Japonką, tu ją poznałem. Ale jeśli będę pracował w Europie, oczywiste będzie to, że będę musiał dużo podróżować i w Japonii będę rzadko. Przygotowałem się na to.
- Moja sytuacja może się różnie rozwinąć, ale w tym momencie wyobrażam sobie, że chcąc wrócić do międzynarodowych skoków na najwyższym poziomie po dziewięcioletniej przerwie, od takiej pracy czułbym się lepiej jako jedna z osób sztabu niż jako główny trener. U was Stefan Horngacher na 100 procent odejdzie?
- Nie będzie łatwo zastąpić go na stanowisku. Jakich macie kandydatów?
- To ciekawa opcja! Znam Michala, razem skakaliśmy.
- Kolegowaliśmy się, jak z wieloma innymi skoczkami. A później wiele razy rozmawialiśmy, gdy pracował dla czeskiej telewizji. To bardzo dobry człowiek.
- Ha, ha, nie wiem, zobaczymy. A jak wygląda sytuacja waszej kadry B? Jak wam się wiedzie w Pucharze Kontynentalnym?
- Z czego to wynika? Chyba macie w szkoleniu wielu juniorów?
- Naprawdę macie takie problemy? A jak było na przykład 20 lat temu?
- Zainteresowanie skokami ciągle jest u was ogromne?
- Wow, to daje podstawę do wszystkiego!
- Może w Planicy?
- Nigdy nie wiadomo.