We wtorek w pierwszych treningach na skoczni HS 109 w Seefeld Hula miał 12. i 15. Wynik. W środę najstarszy z polskich skoczków zajął w treningach 12. i piąte miejsce (brakowało kilku czołowych zawodników, ale to i tak dobre rezultaty). Chwilę po wieczornych skokach trener Stefan Horngacher podał skład Polaków na czwartkowe kwalifikacje do piątkowego konkursu.
Hula wygrał rywalizację o miejsce z Jakubem Wolnym, który startował w indywidualnych zawodach w Innsbrucku. Jeszcze ważniejsze jest to, że Hula skacze bardzo pewnie. A przecież w niedzielę był bliski płaczu po tym jak słabo wypadł w „drużynówce”, którą Polska skończyła na czwartym miejscu.
Stefan Hula: Pierwszy skok był mocno spóźniony na progu i w powietrzu musiałem mocno walczyć o jak najlepszą odległość. A drugi był czystszy. Czystszy, taki dobry skok.
- To znaczy, że się da. Myślę, że wszystkim nam ta skocznia pasuje. Nikt na nią nie narzeka. I oby tak było dalej.
- Ha, ha, oj nie, nie jest podobna. Ale nie ukrywam, że trochę skoków na Średniej Krokwi w pewnym stopniu mogło pomóc się teraz dostosować do tego obiektu.
- To już jest przetrawione. Trzeba to było przyjąć na klatę. Sezon się nie kończy, trzeba się starać walczyć dalej. Nikt tu nie złożył broni, nikt się nie poddał. Wszyscy – zawodnicy, sztab – jesteśmy dobrze nastawieni. I jesteśmy w dobrej formie. Na Bergisel nam nie siedziało, nie ma co ukrywać.
- Trudno żebym nie był podłamany. To był konkurs, w którym walczyliśmy o wyższe cele, a skończyło się, jak się skończyło. Takie życie sportowca. Nie rozmyślałem później nad tym. Z trenerami się po zawodach pogadało, jasne. Trzeba było się pozbierać, no i tyle. Żadnego sekretu tu nie ma.
- Na tych treningach, na których sobie spokojnie skakałem [na Średniej Krokwi, podczas Pucharu Świata w Lahti] niektóre skoki były na bardzo fajnym poziomie.
- Szkoda, ale co zrobić.