Zawody w skokach są niezgodne z regulaminem! Fatalna organizacja MŚ w Seefeld

Mimo że mistrzostwa świata odbywają się w Seefeld, to do niedzieli część zawodów odbywa się w austriackim Innsbrucku, znanym choćby z Turnieju Czterech Skoczni. W Austrii trwają jednak mistrzostwa w udawaniu. Wszyscy udają, że w Innsbrucku żadnych zawodów nie ma, a FIS udaje, że przepisy skoków narciarskich mają jakiekolwiek znaczenie.
Zobacz wideo

Seefeld czy Innsbruck?

Na początku należy zauważyć, że mistrzostwa w 2019 roku organizuje małe austriackie miasteczko Seefeld, które leży około 30 kilometrów od Innsbrucku i mniej więcej 400 metrów wyżej. Nie ma tam jednak dużego obiektu do skoków narciarskich, a jest jedynie normalna skocznia, właśnie dlatego konkurencje na dużej skoczni odbywają się w pobliskim Innsbrucku. Wszystkie oficjalne protokoły konkursów na skoczni Bergisel podają, że znajduje się ona nie w Innsbrucku, ale… właśnie w Seefeld. To bardzo ciekawy zabieg zważywszy na to, że do tej pory mistrzostwa świata już dwa razy odbywały się jednocześnie w dwóch miastach i zawsze było to w Austrii. W 1985 roku to właśnie Seefeld i Innsbruck jako pierwsze zorganizowały wspólnie mistrzostwa, a w 1999 roku Ramsau organizowało czempionat wraz z Bischofshofen. Wiele osób podkreśla jednak, że impreza jest fatalnie zorganizowana, a Austriacy na każdym kroku próbują ukrywać fakt przeprowadzania zawodów w dwóch różnych miastach. Na początku mistrzostw dziennikarze słyszeli na przykład, że z centrum Innsbrucku można dojechać na skocznię, oddaloną o około dwa kilometry, ale tylko przez… Seefeld, bo przecież tylko tam się odbywają mistrzostwa.

Przepisy też się nie zgadzają

Przepisy skoków narciarskich dostępne na stronach FIS-u mówią wyraźnie, że konkursy mistrzostw świata mają odbywać się na skoczniach dużych i normalnych, ale różnica między rozmiarami obiektów powinna wynosić przynajmniej 25 metrów.

Screen przepisówScreen przepisów FIS

Tymczasem skocznia Bergisel ma HS130, a skocznia w Seefeld, na której odbędą się zawody w przyszłym tygodniu, ma rozmiar skoczni usytuowany na 109 metrze, co oznacza, że różnica między skoczniami wynosi zaledwie 21 metrów, czyli mniej niż pozwala na to regulamin. FIS jednak nic sobie z tego nie robi i po prostu nie widzi żadnego problemu w stanowionych przez siebie przepisach, nie pokuszono się nawet o zmianę tego przepisu. Większego wpływu na same mistrzostwa to nie ma, ale pokazuje po prostu bylejakość FIS-u.

Skocznia Bergisel jest jedna z dwóch najmniejszych w Pucharze Świata, zaś skocznia olimpijska w Seefeld to największy obiekt zaliczany do skoczni normalnych. Przepisy FIS-u mówią, że skocznią normalną jest obiekt o punkcie K usytuowanym między 75 a 99 metrem, a jego HS wynosi od 85 do 109 metrów, czyli Seefeld znajduje się po prostu na granicy uznawania skoczni za normalną.

Najpierw na dużej = medal Małysza

Regulamin FIS-u rekomenduje również, by na mistrzostwach świata najpierw odbywały się konkursy na skoczni normalnej, a dopiero potem konkurs na skoczni dużej i rywalizacja drużynowa. Tymczasem w Seefeld znowu wszystko zostało odwrócone. Przede wszystkim ze względów logistycznych, bo od poniedziałku wszystkie konkurencje będą odbywać się tylko w Seefeld. Co ciekawe, w XXI wieku mistrzostwa, które rozpoczynały się od dużej skoczni, czyli Lahti w 2001 roku, w Predazzo w 2003 i w Sapporo w 2007 łączy jeden mianownik i jest nim złoty medal Adama Małysza na tej imprezie.

Miejmy nadzieję, że i tym razem przełoży się to na medal, któregoś z Polaków. O ile w konkursie indywidualnym w Innsbrucku żaden z Polaków nie zdołał zdobyć medalu, to może uda się to w konkursie drużynowym, bo Polacy będą bronić tytułu mistrzów świata.  Początek rywalizacji o godzinie 14.45. Relacja w Sport.pl, transmisja w Eurosporcie.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.