Ostatni weekend Pucharu Świata przed mistrzostwami dał nam:
I niedosyt. - To był dobry konkurs, ale nie świetny. Dawid nie skakał optymalnie, Kamil nie skakał perfekcyjnie – mówi nam Stefan Horngacher. Trener, jak zwykle, znajduje coś do poprawienia. To dla nas zima ciągłego poszukiwania doskonałości. Nie wystarcza nam już nawet robiąca przecież wielkie wrażenie liczba 24 polskich podiów w 26 konkursach rozegranych od połowy listopada do ostatniej niedzieli. Dla porównania: Japończycy mają podiów 18 (aż 16 wyskakał fenomenalny Ryoyu Kobayashi), Niemcy 13, Austriacy 12, Norwegowie sześć.
Filozofią Horngachera nie jest spoczywanie na laurach, tylko dążenie do perfekcji. I jego kadra chce tę perfekcję osiągnąć w kluczowym momencie sezonu.
Jak to zrobić? Spokojnie, krok po krok. Sztab szkoleniowy zadbał o to, by na miejscu mistrzostw ekipa była już w poniedziałek, po niespecjalnie męczącej podróży z Willingen. Zawodnicy mieszkają w apartamentach w pięknym i pięknie położonym hotelu. Nie brakuje im niczego, na miejscu mają odpowiednie warunki do treningu i piękne okoliczności przyrody, by się zrelaksować, choćby tylko podziwiając widoki.
We wtorek ludzie Horngachera trochę trenowali, trochę odpoczywali i już trochę tęsknili za skakaniem.
- Nie chcę się wypowiadać za trenera, to pytanie powinno być skierowane do sztabu szkoleniowego. Ja jestem tylko prostym zawodnikiem od wykonywania poleceń. Ale wydaje mi się, że nie ma sensu zbytnio szarżować. Skoków mamy wystarczającą ilość, skocznię znamy bardzo dobrze, nawet niedawno na niej skakaliśmy [w trakcie Turnieju Czterech Skoczni]. Bardziej trzeba szukać świeżości, czystej głowy, a przede wszystkim chęci, radości skakania.
- Raczej tak. Mam nadzieję, że się pojawimy.
- Oczywiście. Nie ma znaczenia czy jest koniec sezonu, czy początek. Lubię robić to, co robię, skakanie na nartach sprawia mi dużo radości.
Tak wyglądał fragment rozmowy z Kamilem Stochem. Trener pytany o plany na najbliższe dni potwierdził przypuszczenia Stocha – w środę skaczemy, a po treningach decydujemy, co z czwartkiem. Możliwe, że wtedy odpuścimy, by wrócić na Bergisel na piątkowe kwalifikacje.
W treningach na dużej skoczni w Innsbrucku zobaczymy w sumie 72 zawodników. Pojawi się Węgier, będą Ukraińcy, Estończycy, Amerykanie z Patrickiem Gąsienicą, czyli synem byłego reprezentanta Polski, Alberta Gąsienicy. Zobaczymy też Mico Ahonena, 17-letniego syna legendy skoków, Jannego Ahonena. Do kwalifikacji zgłoszonych zostanie zapewne 61 skoczków, bo łatwo policzyć, że prawie każda ekipa będzie musiała okroić swój skład. Nasza o jednego zawodnika.
Przed rozpoczęciem treningów wydaje się, że odpadnie Stefan Hula. Jakub Wolny ma zdecydowanie lepszy sezon, nawet jeśli ciągle jeszcze skacze w kratkę. Oby tylko w skakaniu na dobrym poziomie nie przeszkodziła mu choroba. - Jest trochę przeziębiony, ale trochę, nie mocno – mówił we wtorek Horngacher, mając nadzieję, że Wolny już w środę będzie skakał. Prawdopodobnie lada chwila opuści też izolatkę w hotelu kadry i wprowadzi się do pokoju, który zajmują Piotr Żyła i Dawid Kubacki.
Żyła odgrażał się, że będzie ten pokój „burzył”, potężnym dźwiękiem gitary elektrycznej. Kubacki zapowiadał, że w razie czego będzie umiał wykręcić korki. Na koncert czas ma przyjść później. Przygotowani jesteśmy dobrze. Bo choć nie ma w kadrze gitarzysty Macieja Kota, to jego gitarę przejął Żyła, który ma teraz dwa instrumenty. Dwie własne gitaty przywiózł do Seefeld Horngacher. – Czy ćwiczymy „Mazurka Dąbrowskiego”? Rozpędzamy się, grając metal. A hymn to się już zna na pamięć – podsumowuje Żyła.