Skoki narciarskie. Polacy pobili swój własny rekord. Takiej przewagi nie mieliśmy nigdy. Świetna reakcja Horngachera po skoku Wolnego

W grudniu 2016 roku Polska po raz pierwszy w historii wygrała drużynowy konkurs Pucharu Świata w skokach. Wówczas w Klingenthal w pierwszym takim konkursie pod wodzą Stefana Horngachera byliśmy aż o 41,5 pkt lepsi od Niemców, którzy zajęli drugie miejsce. W piątek w Willingen podopieczni austriackiego supertrenera drugim Niemcom odlecieli jeszcze dwa razy dalej. Kilka dni przed startem mistrzostw świata nasz zespół pokazał, że ma niewyczerpany potencjał.
Zobacz wideo

Tydzień temu w Lahti Polska nie zmieściła się na podium trzeciego w sezonie konkursu drużynowego. Po słabych skokach Jakuba Wolnego zajęliśmy dopiero czwarte miejsce. To był trzeci drużynowy start pod wodzą Horngachera, który nie dał Polakom miejsca w najlepszej trójce. Trzeci z 20, licząc zawody Pucharu Świata i imprezy rangi mistrzowskiej.

Teraz ta sama czwórka, którą trener wystawił do zawodów w Lahti, w Willingen bawiła się w loty narciarskie, podczas gdy rywale prezentowali tylko skoki.

Wolny osiągając 140,5 i 141,5 m był indywidualnie najlepszym zawodnikiem konkursu. Piotr Żyła, z imponującym lotem na 146 m w pierwszej serii, miał drugą notę. Trzeci w nieoficjalnej klasyfikacji był Kamil Stoch, a 10. – Dawid Kubacki.

Do tej pory naszym idealnym startem drużynowym był ten pierwszy pod wodzą Horngachera, z Klingenthal. Tam na 41,5 pkt przewagi nad drugimi Niemcami złożyły się przede wszystkim świetne wyniki Macieja Kota i Stocha, którzy indywidualnie mieli dwie najwyższe noty (10. wynik miał Żyła, a 12. Kubacki). O tamtym konkursie Horngacher zawsze mówi, że był bardzo ważny, bo po nim nasi zawodnicy uwierzyli w swoje wielkie możliwości.

Znaczenie zwycięstwa w Willingen też jest ogromne. Odniesione w tak imponującym stylu, z takim popisem Wolnego, chyba zamyka dwie kwestie:

- czy mamy czterech bardzo mocnych zawodników do drużyny, czy tylko trzech

- czy jesteśmy faworytem do zdobycia złota w konkursie drużynowym na MŚ w Seefeld, który odbędzie się już 24 lutego w Innsbrucku

Horngacher już wie, że przygotował swoich skoczków optymalnie. Znów, jak na poprzednie wielkie imprezy. A może nawet tym razem jeszcze lepiej? Z MŚ w Lahti w 2017 roku wróciliśmy ze złotem drużyny i brązem Żyły. Z MŚ w lotach w 2018 roku przywieźliśmy srebro Stocha i brąz drużyny, a z igrzysk olimpijskich w Pjongczangu – złoto Stocha oraz brąz drużyny. Teraz nasze apetyty są jeszcze większe.

Sezon, o którym przez pewien czas wielu mówiło „gorszy”, dał już 22 polskie podia w 24 konkursach PŚ. I pięć zwycięstw. A tym więcej jest sukcesów, im bliżej jest start imprezy głównej. To nie przypadek.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.