Skoki narciarskie. Kamil Stoch jeszcze nie jest w swojej najlepszej formie. "Wybuch przed nami"

- Nic tylko klaskać. On zaczyna łapać szczyt formy, wybuch będzie za dwa tygodnie, na mistrzostwach świata - mówi Jan Szturc po niedzielnym popisie Kamila Stocha. Trzykrotny mistrz olimpijski wygrał w Lahti konkurs Pucharu Świata, mając notę aż o 17,2 pkt wyższą niż drugi Ryoyu Kobayashi. Trener, który odkrył talenty m.in. Adama Małysza i Piotra Żyły analizuje też błędy, jakie w Lahti popełniali Jakub Wolny i Dawid Kubacki. Według Szturca mimo niekorzystnych warunków obaj powinni spisać się dużo lepiej.
Zobacz wideo

Łukasz Jachimiak: Kamil Stoch wygrał drugi konkurs Pucharu  Świata z rzędu, w Lahti drugiego Ryoyu Kobayashiego wyprzedził aż o 17,2 punktu – chyba nie mogłoby być lepiej na 13 dni przed pierwszym konkursem mistrzostw świata? 

Jan Szturc: Kamil łapie swój rytm, w niedzielę w Lahti pokazał powtarzalność, jakiej nie miał jeszcze w sobotę. W konkursie drużynowym miał przecież bardzo dobry pierwszy skok, ale drugi był z błędami. A w niedzielę wszystkie jego skoki były perfekcyjne. Nic tylko klaskać. Dla Kamila mistrzostwa mogłyby się już zacząć. Ale planowane na przyszły tydzień konkursy w Willingen na pewno mu nie zaszkodzą. Tam się jeszcze utwierdzi w przekonaniu, że wypracował to, co chciał wypracować. Wspomnienia też ma dobre. Wygrywał tam, rok temu to stamtąd poleciał na igrzyska olimpijskie do Pjongczang, na których zdobył później złoto indywidualnie i brąz z kolegami.

Już widzimy szczyt formy Stocha czy jeszcze trochę rezerw Kamil ma?

- On jest na bardzo dobrej drodze, zaczyna łapać szczyt formy. Ale wybuch będzie za dwa tygodnie. Widzę, że ku temu wszystko zmierza. On od początku sezonu jest dobry, ale jednocześnie przez większość tej zimy się męczył. Teraz widać, że skoki sprawiają mu coraz większą radość. Kamil się cieszy, nabiera spokoju i przekonania, że jest dobrze. Moim zdaniem tort już prawie powstał, a w Seefeld Kamil sięgnie po wisienkę na ten tort.

O naszej drużynie chyba Pan tak nie powie? Jest potencjał na złoto, ale ciągle są też niemiłe niespodzianki. W sobotę bardzo słabe skoki Jakuba Wolnego sprawiły, że zajęliśmy dopiero czwarte miejsce w drużynówce, a w niedzielę niespodziewane kłopoty miał Dawid Kubacki, który w drugiej serii konkursu indywidualnego spadł z miejsca dziewiątego na 28.

- Niestety, jak się zrobi spory błąd, to przy niesprzyjających warunkach traci się szanse na nawet nie dobry, a przyzwoity skok. Myślę, że występ Kuby trzeba puścić w niepamięć. To jest jeszcze młody zawodnik, coś takiego ma prawo mu się zdarzyć. Na pewno zyskał cenne doświadczenie. W niedzielę spisał się już dużo lepiej [w sobotę skoczył tylko 112 i 106 m i w gronie 32 zawodników którzy wystąpili w obu seriach mił 25. notę, natomiast w niedzielę po skokach na 121,5 i 121 m zajął 14. miejsce], pewnie uplasował się w drugiej „dziesiątce”, pokazując, że taki jest jego poziom. Natomiast Dawid Kubacki w sobotę był bardzo dobry [indywidualnie miał czwarty wynik, był najlepszy z Polaków], w niedzielę oddał dobry skok w pierwszej serii, a w drugiej raz, że warunki trafiły mu się bardzo trudne, zaraz za progiem ściągało go do buli, a dwa, że popełnił błąd przy odbiciu. Spory błąd. Jedno z drugim dało taki efekt, że Dawid spadł na 103. metr i z pierwszej „dziesiątki” aż na 28. miejsce.

Kubacki chyba i w pierwszej serii w niedzielę wybił się nierówno? Szybko przechyliło go na jedną stronę nie tylko przez boczny podmuch?

- Tak, miał wahnięcia lewej narty nad bulą, tuż po wyjściu z progu. Kierunek odbicia nie był taki, jaki jest przy jego dobrych odbiciach. Dlatego zaraz za progiem wytracił prędkość, a w drugiej serii warunki go dobiły, wcisnęło go po prostu w zeskok. Miał pecha, ale zaznaczam, że przy dobrym odbiciu i w tych warunkach powinien dolecieć do 120. metra. Cóż, dobrze, że to się zdarzyło jeszcze przed mistrzostwami świata. Na pewno po wnikliwej analizie ze sztabem szkoleniowym Dawid te błędy wyeliminuje.

A jakie konkretnie błędy w skokach Wolnego zauważył Stefan Horngacher w sobotę?

- Kuba przedobrzył. Jego dojazd do progu w drużynówce był zbyt agresywny. Na taki mogą sobie pozwolić tylko ci, co mają bardzo mocne nogi i z takiej pozycji potrafią wstać.

Czyli Wolny za mocno uwierzył w siebie po szóstym miejscu, jakie kilka dni temu zajął w konkursie lotów w Oberstdorfie?

- Tak, troszeczkę przesadził. W niedzielę było widać, że jego dojazd jest już zdecydowanie bardziej stabilny. I od razu były efekty. Wszystko poszło w dobrym kierunku. Rewelacji nie było, bo były błędy przy odbiciu, zwłaszcza w drugiej serii. Ale to były małe błędy, nie jak te z soboty. Niedzielę można zdecydowanie zaliczyć Kubie na plus.

Na czym dokładnie polegał błąd Wolnego na dojeździe? Jeździł zbyt agresywnie, to znaczy za nisko na nogach i dlatego miał problem, żeby szybko wstać na progu i dobrze się odbić?

- Dokładnie chodzi o to, że zbyt agresywnie pracował kolanami, pchał je do przodu. Wtedy zawodnik zazwyczaj przechodzi przy odbiciu na palce, a to skraca odbicie, zaburza płynność. Właśnie to wszystko stało się Kubie. Widać, że Stefan Horngacher z Wolnym to przeanalizował i wyciągnęli wnioski.

Kto może sobie pozwolić na tak agresywny dojazd na progu?

- Ostatnio naprawdę dobrze w taki sposób jeździł Peter Prevc kilka lat temu, gdy był w szczycie formy. A wcześniej świetnie robił to Adam Małysz. To jest bardzo trudna sztuka, niewielu ta pozycja jest pisana. Nasi szkoleniowcy doskonale wiedzą, co z tym zrobić. W niedzielę Kuba jechał stabilnie, miał dłuższe odbicie i było dobrze. Tak trzeba robić.

Stoch wygrał w Lahti swój 33. konkurs Pucharu Świata w karierze i pod tym względem zrównał się z Jensem Weissflogiem. Polak i Niemiec w klasyfikacji największych zwycięzców w historii zajmują piąte miejsce. Trzeci z 39 zwycięstwami jest Adam Małysz, którego przed chwilą Pan wspomniał. Myśli Pan, że do końca swojej kariery Stoch zdąży przeskoczyć Małysza?

- Na pewno to nie jest dla Kamila cel. Będą dobre skoki, to będą kolejne zwycięstwa – on tak myśli. I dzięki temu wygrywa. Czy wygra jeszcze tyle razy, żeby w tej statystyce przebić Adama? Nie mam pojęcia. Ale czuję, że jeszcze dużo zdziała.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.