Skoki narciarskie. Dlaczego teraz nie opłaca się bić rekordów skoczni? Sędziowie za każdym razem są spóźnieni

Czy dalekie loty w skokach narciarskich mają sens przy obecnym systemie rekompensat za wiatr? Kamil Stoch pokonał Stefana Krafta o 11,5 metra, a i tak przegrał o 9,8 pkt. Polak na rekordowym locie stracił podwójnie, a zyskał tylko jedno - prawdziwą radość lotu. Jury kolejny raz w sezonie wypacza jednak wyniki tańcem z belkami. Teraz przekonał się o tym Ryoyu Kobayashi.
Zobacz wideo

Kamil Stoch w drugiej serii konkursu w Sapporo popisał się kapitalnym lotem na 148,5 metra. To nowy rekord skoczni Okurayama i trzeci wynik na świecie, jeśli weźmiemy pod uwagę tylko skocznie duże, czyli te z punktem K 116/125 metrów, bo tylko takie są obecnie w Pucharze Świata. Dalej latano tylko w Willingen (152 metry) i na olimpijskiej skoczni w Whistler niedaleko Vancouver (149 metrów).  

Tuż po kapitalnym locie Stocha Stefan Horngacher wystrzelił, jakby Polak sięgał właśnie po czwarte złoto olimpijskie, a Kamil Stoch załapał się za serce, jakby nie wierzył, że udało mu się wylądować niemal na płaskim. 31-latek pokazał jednak, że nadal potrafi latać daleko, a jego kolana są niemal z tytanu, bo mimo ogromnej siły, który wciskała go w zeskok na 148,5 m, udało mu się wylądować na dwie nogi. Pozwoliło to na awans z szóstego na drugie miejsce, ale wygrał Kraft, który w sumie skoczył 11,5 metra bliżej od Polaka. Dlaczego Stoch tracił tyle punktów do Austriaka?

Stoch z huraganem pod narty

Stefan Kraft, który wyprzedzał Stocha po pierwszej serii, miał przewagę 2,2 pkt nad Polakiem. Mimo, że w finale skoczył zaledwie 11,5 metra bliżej, to i tak wyprzedził Stocha o 7,6 pkt.  

  • Stoch za lot 148,5 metra zyskał 105,9 pkt za długość skoku
  • Kraft za lot 137 metrów zyskał 85,2 pkt. za długość skoku

Polski skoczek skakał jednak w zdecydowanie lepszych warunkach, bo Polak miał średnio 2,17 m/s wiatru pod narty, za co odjęto mu 23,4 pkt. Kraft z kolei stracił na wietrze tylko 10 punktów (0,93 m/s). Dodatkowo, po locie Stocha sędziowie obniżyli rozbieg o dwie pozycje, dlatego na konto Krafta wpadło dodatkowe 7,4 pkt.

Jury musi "karać" za rekord

Teraz dochodzimy do sedna, czyli ocen sędziowskich. Polski skoczek oddał znakomity, rekordowy skok, którego nie sposób było ustać telemarkiem. Natychmiast wychwycili to sędziowie, którzy przyznali Polakowi 49,5 pkt za styl. (16,16,17,16,5,17 pkt). Za brak telemarku można odjąć cztery punkty, dlatego widać, że dwóch sędziów i tak dało Polakowi noty wyższe niż mówią o tym przepisy. 

Kraft z kolei poleciał zdecydowanie bliżej, a te 11,5 metra mniej pozwoliły mu na skok pewny i świetnie wykończony. Właśnie dlatego na tablicy not sędziowskich pojawiła się nawet "dwudziestka" od jednego arbitra, a w sumie Kraft zgarnął aż 57 punktów za styl, czyli 7,5 pkt. więcej od polskiego zawodnika. 

To wszystko przełożyło się na fakt, że Kraft pokonał Stocha w drugiej serii o 7,6 pkt, a dodając do tego przewagę z pierwszej serii wyszło łącznie 9,8 pkt. 

Dziś nie opłaca się bić rekordów w skokach

To tylko pokazuje, że w obecnych skokach narciarskich po prostu nie opłaca się skakać za daleko, a bicie rekordów daje tylko (olbrzymią) satysfakcję i radość z niezwykle dalekiego lotu. Niestety, zwykle rekordowy skok jest karany nie tylko odjęciem punktów za wiatr, ale także słabszymi notami za styl.

Przykładowo w Zakopanem znakomicie poleciał David Siegel, który skoczył 142,5 metra, ale nie wylądował i zerwał więzadła krzyżowe. W sobotę podobnie mogło być ze Stochem. Niestety, historia pokazała, że jury zawodów często reaguje z opóźnieniem. A po skoku siódmego po pierwszej serii Hubera, a przed Stochem, widać było, jak warunki cały czas się poprawiają i wieje coraz mocniej pod narty. Jury obniżyło belkę, ale dopiero po Stochu, czym pokazało, że znowu reaguje na następstwa zdarzeń, a nie w ochronie skoczków.  

Wiadomo, że możliwość obniżania belki startowej mają również trenerzy, ale ci z reguły rzadko podejmują takie taktyczne decyzje. Wydaje się, że jeśli trener widzi, że skoczek ma średni wiatr przekraczający 2 m/s to choćby dla bezpieczeństwa mógłby pokusić się o obniżenie belki. Trener miał na decyzję jednak około 30 sekund, dlatego nie można go za to winić. Winić można tylko jury, które reaguje z opóźnieniem i, co paradoksalne, - zbyt impulsywnie. 

Taniec z belkami nadużywany. Nie jest prewencją

Po rekordowym skoku Stocha nie obniżono jednak rozbiegu, tylko poczekano na lot Koudelki, któremu odjęto 19,4 pkt. Potem zdecydowano się na obniżenie go o dwie pozycje, mimo że w tym momencie wiatr był już dwa razy słabszy. Kraft sobie poradził, a za moment  Ryoyu Kobayashi został puszczony jak na stracenie. Przy obniżonej belce i małym wietrze (0,41 m/s pod nart) praktycznie nie miał szans na dobry skok. A  wystarczyłoby, żeby końcówka drugiej serii została odrobinę rozciągnięta w czasie. Wystarczyły 3-4 minuty więcej i każdy zawodnik miałby szanse na skoki w porównywalnych warunkach. Narzędzie, jakim jest możliwość obniżania belki, jest dobre, ale nie można go nadużywać.

Szczególnie w momencie, gdy toczy się walka o zwycięstwo w zawodach, bo za każdym razem i tak jest to reagowanie na następstwa zdarzeń, a nie działanie prewencyjne - niestety, wypacza to wyniki zawodów.  

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.