PŚ w Sapporo. Stoch i spółka chcą skoczyć po spokój

Kamil Stoch wygląda na zniecierpliwionego, ale wszystko wskazuje na to, że Stefan Horngacher wie, jak mu pomóc oraz jak sprawić, by formę na najwyższym poziomie ustabilizował Dawid Kubacki.
Zobacz wideo

Pierwszy konkurs w Sapporo w sobotę o godz. 8.00. Transmisja w Eurosporcie, relacja na żywo w Sport.pl.

Piątkowe kwalifikacje na Okurayamie Stochowi pozwoliły ogłosić, że Zakopane to już historia. - Bolesna, z zadrą, ale historia – tak mówił trzykrotny mistrz olimpijski w krótkiej rozmowie ze Skijumping.pl

W kwalifikacjach Stoch zajął drugie miejsce. Skoczył dobrze mimo trudnych warunków i przeziębienia, przez które odpuścił wcześniejszy trening. Dobrze w walce o awans do konkursu spisała się cała nasza kadra.

Podnieść się jak po Innsbrucku

Stoch piąty, Kubacki 18., Hula 30. - pozycje wywalczone przez polskich skoczków w Innsbrucku dały nam tylko 59 punktów do klasyfikacji Pucharu Narodów. Dwa dni później w Bischofshofen byliśmy już prawie dwa razy lepsi. Drugi Kubacki, 12. Stoch i 13. Żyła zdobyli w sumie 122 pkt. A tydzień później było jeszcze lepiej. W pierwszym konkursie w Predazzo drugi Kubacki, trzeci Stoch, siódmy Żyła i 29. Hula wyskakali wspólnie 178 pkt, a następnego dnia drużyna Horngachera jeszcze poprawiła ten wynik. Zwycięstwo Kubackiego, trzecie miejsce Stocha, 10. pozycja Żyły, 25. lokata Macieja Kota, 29. - Wolnego i 30. Huli oznaczała, że:

- pierwszy raz tej zimy w konkursie zapunktowała cała kadra A

- jako drużyna zdobyliśmy 195 pkt, co było niemal wyrównaniem najlepszego wyniku w sezonie (198 pkt uzyskaliśmy w Engelbergu, w ostatnim starcie przed Turniejem Czterech Skoczni)

Zakopane musi zostać zapomniane

- Potrafiliśmy się szybko poprawić po Turnieju Czterech Skoczni, więc i teraz powinniśmy to zrobić – mówi Adam Małysz.

Rzeczywiście jest co poprawiać. Weekend w Zakopanem miał być dla naszych skoczków dalszą drogą w górę, na szczyt. Okazało się, że presja oczekiwań przygniotła zawodników Horngachera.

W konkursie drużynowym szczęśliwie zajęliśmy trzecie miejsce, korzystając z technicznych problemów Norwegów (za nieprzepisowy kombinezon został zdyskwalifikowany Johann Andre Forfang).

- Pomogła nam dyskwalifikacja Forfanga, mieliśmy szczęście - mówi Adam Małysz po trzecim miejscu Polski w sobotnim konkursie drużynowym w Zakopanem. - Dawid Kubacki skacze naprawdę bardzo ...

W konkursie indywidualnym miało być lepiej. Jeszcze po serii próbnej zanosiło się na polski dzień na Wielkiej Krokwi, bo wygrał ją Kubacki, a drugi był Stoch. Niestety, w konkursie najlepszy z naszych zawodników był sklasyfikowany na 12. miejscu Kubacki. Stoch odpadł w pierwszej serii, zajął 36. miejsce.

- Wyniki Kamila i Dawida to jest dla mnie szok – komentował Małysz.

Mogliśmy się tylko pocieszać tym, że punktowało sześciu Polaków – 17. był Hula, 19. Żyła, 22. Wolny, 27. Paweł Wąsek i 30. Kot. Ale brak Polaka na podium, a nawet w Top 10 był naszą porażką.

Horngacher umie szybko reagować

W niedzielę w Zakopanem Horngacher nie do końca rozumiał, dlaczego tak się stało. Ale ten trener już pokazał, że potrafi błyskawicznie wprowadzać skuteczne plany naprawcze. Tak było choćby po Innsbrucku, gdy zdecydował, że kadra potrzebuje nowych kombinezonów. Czarnych matowych, takich samych, w jakich skacze prawie cała czołówka, w tym genialny tej zimy Ryoyu Kobayashi. Materiał dla Polaków znalazł się błyskawicznie, a ludzie ze sztabu Horngachera dla Stocha, Kubackiego i Żyły zdążyli uszyć stroje już na Bischofshofen. Operacja przypomniała choćby tę, jaką na turnieju Raw Air w 2017 roku przeprowadzono w związku z wymianą butów Stocha.

Horngacher i jego ludzie potrafią szybko reagować na kwestie sprzętowe, wiadomo też, że stale monitorują fizyczne przygotowanie zawodników, badając ich na platformach dynamometrycznych i analizując wyniki oraz dobierając obciążenia treningowe we współpracy z naukowcami.

Trzeba skoczyć do głów

Teraz przekonamy się, na ile sztab potrafi radzić sobie ze sferą mentalną. Przez dwa poprzednie sezony co do psychicznego przygotowania naszych skoczków nie można było mieć zastrzeżeń. U Horngachera wszyscy bili swoje „życiówki”, wskakiwali na pułap, który wcześniej był dla nich niedostępny. W trwającym sezonie też jest bardzo dobrze, skoro w 16 konkursach mieliśmy 16 polskich podiów, ale równocześnie trzeba zauważyć, jak męczy się Kot, który długo problemy miał nie tylko z punktowaniem w zawodach, ale nawet z kwalifikowaniem się do nich. Dużo gorszą zimę od poprzedniej przechodzi Hula, ustabilizować się na wysokim poziomie nie może Wolny. Żyła, który świetnie zaczął, też ma problemy. Konkursy z większą stawką wpływają na niego niekorzystnie. Pogubił się na Turnieju Czterech Skoczni, bo poczuł się faworytem, a po udanych startach w Predazzo, gdzie odzyskiwał równowagę, na Wielkiej Krokwi znów nie był najlepszą wersją siebie.

Stoch przeziębiony. A czy wciąż zniecierpliwiony?

Nie jest nią również Stoch. Nasz największy mistrz coraz wyraźniej się niecierpliwi. W Zakopanem w zaskakujący sposób odpowiedział na jedno z pytań przed kamerą TVP („Nie miałbym nic przeciwko, gdybym nie musiał w ogóle rozmawiać”), a kiedy stanął przed kamerami innych stacji, to nie dał operatorom chwili na przygotowanie ujęcia, tylko rzucił: „Nie ma pytań, to dziękuję”, po czym poszedł do innej grupy dziennikarzy. Na szczęście po kilku minutach wrócił, zreflektował się. Ale im dłużej trwał zakopiański weekend, tym bardziej było widać jego zdenerwowanie. - Błąd polega na popełnianiu błędu – mówił zrezygnowany po swoim 36. miejscu.

Kamil Stoch zajął dopiero 36. miejsce w Zakopanem. Polski skoczek był załamany po niedzielnej rywalizacji. - Zaczyna się od złej pozycji najazdowej i błędnego kierunku odbicia. Później ...

Taki nastrój można zrozumieć, kiedy się pamięta, że tydzień wcześniej były dwa podia, że wcześniej w sezonie Stochowi tylko raz zdarzyło się wypaść z czołowej „dziesiątki”, gdy był 12. w Bischofshofen. Powrót do dobrego skakania już w Sapporo byłby dla Stocha bardzo cenny. Drugie miejsce w kwalifikacjach daje nadzieję, ale zaczekajmy na konkursy. Lidera naszej kadry dopadło przeziębienie na tyle mocne, że na piątkowe kwalifikacje przyjechał w ostatniej chwili, opuszczając wcześniejszy trening. A i bez choroby Stochowi trudno było bardzo dobrze skakać w sposób powtarzalny. Ostatnio szczególnie trudno szło mu w najważniejszych momentach.

Cisza pomoże wyskoczyć z dołka?

Dużo zrozumienia dla Stocha i pozostałych kolegów ma Małysz. Były mistrz nie tyle usprawiedliwia ich ostatnie niepowodzenie, co tłumaczy, że po Zakopanem jest nadzieja na stabilizację na wysokim poziomie, zamiast sinusoidy, którą ostatnio oglądamy (wykres idzie od 59 pkt w Innsbrucku, przez 122 w Bischofshofen aż do 178 i 195 w Predazzo, do tylko 62 pkt w Zakopanem). - Zakopane jest dla nas trudne. I Wisła. U siebie zawodnicy szczególnie chcą skoczyć jak najlepiej. Nie ma co ich o to obwiniać. Ale oni czują, że mnóstwo ludzi stoi pod skocznią z nadzieją, że Polacy będą wygrywali. Wydawało się, że w Predazzo przyszedł przełom i że w Zakopanem też będzie super, ale my wiedzieliśmy, że Zakopane będzie trudne. Już powiedziałem z jakich powodów. Mnóstwo kibiców, mnóstwo mediów, wielka presja – to nie pomogło – tłumaczy dyrektor sportowy Polskiego Związku Narciarskiego ds. skoków i kombinacji.

- Wyniki Kamila i Dawida to jest dla mnie szok - mówi Adam Małysz po niedzielnym konkursie Pucharu Świata w Zakopanem. Kubacki był 12., a Stoch dopiero 36. - Musimy się zachować jak po ...

Horngacher też doszedł do wniosku, że naszym skoczkom jest potrzebne wyciszenie. Dlatego przed startami w Sapporo zarządził ciszę medialną. Daleki wyjazd w takim momencie powinien pomóc zawodnikom. Pod Okurayamą zamiast tłumów polskich kibiców i dziennikarzy będzie najwyżej garstka rodaków. A samo miejsce – choć z kapryśną pogodą – kojarzy się ekipie bardzo dobrze. Kiedyś w Pucharze Świata zwyciężał tam Małysz, a ostatnie rozegrane konkursy wygrali Kot i Stoch. Dołóżmy do tego złote medale Wojciecha Fortuny na igrzyskach olimpijskich i Małysza na mistrzostwach świata na mniejszej skoczni Miyanomori, i mamy sympatyczne skojarzenia. Podobne do tych z Predazzo. Na pewno znów – jak tam – możemy błyskawicznie wyskoczyć z dołka.

Więcej o:
Copyright © Gazeta.pl sp. z o.o.